Poczułem
się… spławiony? Myśl, że Chan mógł wyjść na spacer, kiedy tak lało, ze względu
na to, że po prostu nie chciał ze mną przebywać, dołowała mnie. Może źle
zrobiłem, wprowadzając się do niego? I może jednak lepiej bym zrobił zostając w
pokoju jednoosobowym. Zagryzłem wargę po czym wygrzebałem się niechętnie z
łóżka, by następnie ruszyć do łazienki. Tam spędziłem dobrą godzinę, pod
strumieniem gorącej wody, z czego jakieś trzydzieści minut, po prostu
siedziałem odrętwiały, wsłuchując się w szum wody. Wyszedłem już ubrany, choć
nadal z mokrymi włosami, pierwszym co dostrzegłem, był powrót mojego
współlokatora. Chyba spał, więc w ciszy zabrałem się za ścielenie swojego
łóżka. Dopiero po dobrej chwili zauważając, że albo się myliłem, albo się
wybudził.
Spojrzałem w jego stronę nieśmiało, po czym usiadłem na swoim posłanym łóżku.
-Chan… mam pytanie – Zacząłem ostrożnie, myśląc nad tym jak skleić odpowiednio
słowa, bawiłem się przy tym palcami, spuszczając wzrok. Szczerze nigdy nie
lubiłem takich tematów, ale nie chciałem mu się narzucać. Chciałem wiedzieć na
czym tak naprawdę stoję.
Chłopak słysząc moje słowa szybko wygrzebał się spod kołdry i usiadł na brzegu
łóżka, patrząc wprost na mnie
-Słucham – Uśmiechnął się jakby zachęcająco, jednak mnie nijak nic nie zachęcało.
-Czy… mieszkanie ze mną ci przeszkadza? Nie narzuciłem ci się wpychając się tak
do pokoju…? – Mruknąłem już zupełnie na niego nie patrząc, wypowiadając słowa,
wbijałem wzrok w podłogę, czując się
niezręcznie.
- Nie, skąd ten pomysł? Dobrze mi się z tobą mieszka i posiadanie
takiego współlokatora wcale mi się przeszkadza. – Odpowiedział, a jego głos wydawał
mi się zdumiony.
Czyżbym miał jednak paranoję?
-Bo… Myślałem że ci przeszkadzam… dziś wyszedłeś pomimo deszczu byleby ze mną
nie siedzieć… więc pomyślałem… -Tu
umilkłem i tylko westchnąłem, czując jak moje policzki płoną ze wstydu
- Co? Nie... To nie tak. Nie wyszedłem, żeby z tobą nie siedzieć. Po prostu
chciałem się trochę przejść i porozmyślać... –Zaczął się tłumaczyć, a ja
poczułem się głupio. - Przepraszam, nie sądziłem, że tak to będzie wyglądać... –Podszedł
do mnie i usiadł obok, po czym naprawdę ostrożnie, jakby się bał że mnie
uszkodzi przytulił mnie. Niepewnie oddałem uścisk, po czym delikatnie się
odsunąłem
-…To ja przepraszam że tak głupio od razu pomyślałem o tobie… - Zmusiłem się do delikatnego uniesienia
kącika ust w uśmiechu, nadal czując się niezręcznie… winnym? Jak zwykle dałem
paranoicznemu myśleniu władzę nad sobą. I wyszedłem na idiotę… To znaczy,
znając Chana pewnie tak nie pomyślał, ale bezsensownie go oskarżyłem…
Długo czekałem aż coś sie pojawi :) Bardzo dziękuję oraz Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń