Trzasnąłem drzwiami z taką siłą, że niemal mogłem usłyszeć echo niosące się po korytarzu.
Wziąłem głęboki oddech, próbując się uspokoić, ale gdy tylko kropla lodowatej wody skapnęła z moich włosów na ramię, poczułem kolejny przypływ złości. Puściłem soczystą wiązankę, z całego serca przeklinając tego irytującego gnojka. Skąd on ma te idiotyczne pomysły? Nie dość, że śmiał mnie obudzić, zrobił to lodowatą wodą, która zamoczyła moje łóżko...
Podszedłem do okna i otworzyłem je na całą szerokość. Oparłem się dłońmi o parapet i przez chwilę oddychałem nieco chłodnym, jesiennym powietrzem. Gdy już trochę ochłonąłem, spojrzałem w stronę łazienki. Lucas zachlapał całą posadzkę... Pewnie dlatego się poślizgnął i przywalił szczęką w podłogę.
- Ciekawe, czy nic mu nie jest... - mruknąłem sam do siebie.
Zaraz po wypowiedzeniu tych słów potrząsnąłem głową. Jasne, że nic mu nie jest. A nawet jakby było, to co mnie to obchodzi? Należało się kurduplowi.
Westchnąłem pod nosem i zabrałem się za sprzątanie bałaganu, który mój wnerwiający współlokator zostawił. Wytarcie posadzki poszło mi bardzo szybko. Zdjąłem mokrą pościel i poszedłem po nową, zostawiając łóżko, żeby trochę wyschło. Po zdobyciu pościeli odłożyłem ją na bok i zająłem się mokrym ubraniem. Korzystając z chwili prywatności po prostu zdjąłem spodnie i koszulkę, odrzucając je w kąt. Jeszcze nie do końca rozpakowałem swoje rzeczy, więc znalezienie czegoś na przebranie nie było takie proste.
Wyciągnąłem z torby jasnoniebieskie jeansy. Całkiem mi się podobały, dlatego szybko je założyłem. Nie mogłem za to znaleźć żadnej pasującej do nich bluzy. Spojrzałem w kierunku pozostałych bagaży. Nie miałem ochoty w tym teraz grzebać, więc zostając w samych spodniach poszedłem do łazienki po ręcznik, żeby wysuszyć włosy.
Nagle usłyszałem jakiś dziwny dźwięk dochodzący z zewnątrz. Niedbale zarzuciłem ręcznik na głowę i wyszedłem z łazienki, chcąc zobaczyć co się dzieje. Szczęka prawie mi opadła, gdy zobaczyłem Lucasa stojącego za oknem... Na drabinie. Walczył z trzema gołębiami, które akurat odpoczywały na parapecie. Najwyraźniej nie spodobał im się fakt, że ktoś zakłóca ich spokój. Chłopak próbował je zignorować, lecz ptaki nie dawały za wygraną. Podszedłem bliżej okna w idealnym momencie by zobaczyć, jak jeden z nich zastosował przeciwko krasnalowi swoją tajną, śmierdzącą broń. Wtedy Lucas wyraźnie się zezłościł i zaczął się szamotać, jakby miał zaraz pozabijać broniące parapetu gołębie.
Zauważyłem, że drabina, której krawędzie wystawały nad parapetem, chwieje się coraz bardziej, a Lucas nie przestawał walczyć. Wręcz przeciwnie, toczył z gołębiami coraz ostrzejszą bitwę. Doskoczyłem do niego w momencie, w którym drabina odbiła się od ściany i przechyliła się w tył, niemal zrzucając chłopaka na ziemię. Chwyciłem go za rękę, a gdy już przeciągnąłem do parapetu, wolną ręką chwyciłem go w pasie i wciągnąłem brutalnie do pokoju. Zaraz po tym prawie rzuciłem nim o podłogę. Nie dość, że chamsko mnie obudził i zrobił bałagan, teraz prawie się zabił. Co siedzi w głowie takiemu idiocie?
Starałem się nie pokazywać swojego gniewu. Wziąłem chusteczkę i bez słowa wcisnąłem mu ją do ręki, a następnie jedną dłonią chwyciłem go za bluzę i pociągnąłem do drzwi, wywalając znów na korytarz.
- Nie wracaj, dopóki nie wyczyścisz ubrania. - prychnąłem, wskazując na chusteczkę. - I wybij sobie z głowy te idiotyczne pomysły.
Nie czekając na reakcje Lucasa, zamknąłem mu drzwi przed nosem. Na wszelki wypadek zamknąłem okno, żeby więcej nie próbował przez nie wejść. Po tej krótkiej akcji zacząłem zastanawiać się nad zmianą współlokatora, ale... Szkoda mi pieniędzy. Miałem ważniejsze wydatki, niż płacenie za inny pokój. No i nie mogę dać się złamać komuś takiemu. Choćby nie wiadomo jak mnie wkurzał, muszę zachować swoją godność. Z resztą, może w końcu się odczepi... Rozpakowałem do końca swoje bagaże. Po części chciałem mieć to już z głowy, ale robiłem to głównie po to, żeby znaleźć w końcu bluzę i swoje kąpielówki.
Gdy wszystko było już poukładane i byłem kompletnie ubrany, zapakowałem w torbę kąpielówki i ręcznik, po czym udałem się na basen. Przynajmniej tam będę miał trochę spokoju...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz