30 września 2017

Od Larsa C.D Reiner

Dochodziła dwudziesta trzecia kiedy wracałem z baru, wiek? Nie problem, zdążyłem już znaleźć miejsce, gdzie mogę upić się bez dowodziku. Jednakże! Dziś się nie schlałem. Chciałem iść jutro na zajęcia, z mózgiem, który nadawał się do użytku. Toteż, wracałem prawie że trzeźwy, srając na to, czy nakryją mnie, czy też nie. Co najwyżej, odwiedzę dyrektora, znowu. Myśląc tak o tym, czemu facet jeszcze mnie nie wyrzucił, natknąłem się na chłopaka na ławce. Normalnie stroniłem od ludzi, jednak mój leciutko rozweselony przez alkohol umysł, stwierdził że fajnie będzie się przysiąść
-A ty czekasz na kogoś, że po ciszy nocnej siedzisz na dworze?
- A ty na słabej imprezie byłeś, że tak wcześnie wracasz? – mówiąc to zaciągnął się i z tego co widziałem, przeglądał listę lepszych restauracji, które oczywistym było, iż były już zamknięte.
-Z baru, o tej porze to ty pięciogwiazdkowej restauracyjki nie znajdziesz – Zauważyłem, nie kojarzyłem go, ale z moim poziomem wyjebania na mordy ludzi dookoła, mógł chodzić tutaj od dawna, więc nawet nie pytałem czy jest nowy, czy też nie.
- Domyślam się, ale mimo wszystko mam nadzieję, że nie skończy się na jakimś "chińskim na rogu" –mruknął
Salonowy piesek nie znający terenu. Chyba jednak był tu nowy.
-Znam w sumie jedno miejsce –rzuciłem, pytanie, czy chciałem go tam prowadzić. Co z moim postanowieniem wstania jutro do szkoły i trzeźwości? No i czy chciałem jego towarzystwa? Przyjrzałem mu się krótko, nie wyglądał na bardzo wkurwiającego.
- Ta? Jakie? – spojrzał na mnie
Jeszcze chwila namysłu czy chce go gdzieś zabierać, czy to pierdolę.
-Prosty lokal ulicę stąd, cudów nie mają, jednak są otwarci do późna a jedzenie jest świeże – No i są na liście moich lokali, gdzie całkiem ładne laseczki z którymi się dogadałem, sprzedają mi alkohol i nawet kilka razy po pracy jedna z nich wróciła ze mną do pokoju.
- Łatwo trafić? – zapytał depcząc papierosa
Jaki on niehigieniczny…
-Mogę cię zaprowadzić jak chcesz –Zaproponowałem, porzucając jutrzejsze pójście na zajęcia, może nie okaże się skończonym idiotą? No i możliwe że Abi ma dziś zmianę, to optymistyczna wizja
- Dzień dobroci dla obcych czy po prostu jesteś taki z natury? – zapytał z dociekliwością
Ja pierdolę, nie debilu, nie mam co zrobić z zapasem tabletek gwałtu, więc padło na ciebie~
-Nie wiem co pójście z kimś do lokalu ma do bycia dobrą osobą –wstałem z ławki, nie czułem potrzeby mówić, że jestem dupkiem.
- Uznajmy, że ma – Chyba nie chciało mu się tłumaczyć, bo jedynie również wstał i schował telefon- Reiner – I uczynił ten ohydny gest, który czynią ludzie w geście powitania, wyciągnął rękę. I zwykły człowiek nigdy nie zrozumie, jaki wewnętrzny dramat był to dla mnie za każdym razem. Czułem potrzebę uściśnięcia dłoni, by nie wyjść na psychicznego a z drugiej, ten kontakt z zupełnie obcą osobą wydawał mi się skrajnie niesmaczny. Z nie obcą też, kto do chuja wymyślił podawanie sobie dłoni? Nie starczyło skinięcie głową? Nie wymaga zbędnego dotykania się
-Lars… - Mruknąłem i jeszcze chwilę się wahałem, by w końcu chwycić jego dłoń
- Miło – Uścisk miał delikatny, jak dziewczynka która boi się że mocniejszy połamie jej kostki, ale nie to było teraz ważne, ważne było sięgnięcie środka dezynfekującego i wmasowania go w dłonie. Ogarnęła mnie po tym natychmiastowa ulga.
- Idziemy? -zapytałem szybko po tym, chcąc odwrócić jego uwagę od tego co zrobiłem. Irytowało mnie, gdy ludzie zwracali uwagę na moje zamiłowanie do czystości. Zachowywali się, jakby higiena była czymś pojebanym, jak w średniowieczu. Zdawałem sobie sprawę  że trochę mogę przesadzać, jednakże, nadal było to tylko dbanie o czystość.
- Mhm – Na szczęście, o nic nie pytał, nie byłem narażony na wkurwienie się i z tego też powodu ruszyłem z nim do obiecanego miejsca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz