Zerknąłem jeszcze, na odchodzącego Charliego i uśmiechnąłem
się sam do siebie po czym zaniosłem zakupy do kuchni i postawiłem je na blacie,
cicho witając się z matką chłopaka, znów swoim oschłym tonem z którego niemal
od razu można było zauważyć mój brak zainteresowania zaczynaniem rozmowy. Ta
jednak spojrzała na mnie, nadal mieszając coś w garnku po czym uśmiechnęła się.
- Mógłbyś kotku odłożyć to do lodówki? Nie mogę przestać mieszać a wolałabym by już się chłodziło –Bez słowa więc skinąłem głową, zaczynając chować poszczególne rzeczy, Z lekka rozglądając się po pomieszczeniu, kuchnie mieli jasną i przestronną, o wiele nowocześniejszą niż u mnie w domu. Gdzie wszystkie meble, wykonane były z szykownego, ciemnego drewna i tylko nowoczesne sprzęty wskazywały na to, że nie jest to już jednak średniowiecze. Westchnąłem cicho i zamknąłem lodówkę –Dziękuje za pomoc… Przepraszam, mój syn zapomniał cię przedstawić
- Mephistopheles Darnsk – Odparłem chłodno, bez zbędnych uprzejmości, rzucając jej, swoje chyba wiecznie wyglądające na zmęczone spojrzenie. Nie siliłem się nawet na uśmiech, nie potrafiłem szczerze uśmiechać się przy nikim, prócz Charliego, dlatego też w tej sytuacji i tak wyglądałoby to sztucznie.
- Mógłbyś kotku odłożyć to do lodówki? Nie mogę przestać mieszać a wolałabym by już się chłodziło –Bez słowa więc skinąłem głową, zaczynając chować poszczególne rzeczy, Z lekka rozglądając się po pomieszczeniu, kuchnie mieli jasną i przestronną, o wiele nowocześniejszą niż u mnie w domu. Gdzie wszystkie meble, wykonane były z szykownego, ciemnego drewna i tylko nowoczesne sprzęty wskazywały na to, że nie jest to już jednak średniowiecze. Westchnąłem cicho i zamknąłem lodówkę –Dziękuje za pomoc… Przepraszam, mój syn zapomniał cię przedstawić
- Mephistopheles Darnsk – Odparłem chłodno, bez zbędnych uprzejmości, rzucając jej, swoje chyba wiecznie wyglądające na zmęczone spojrzenie. Nie siliłem się nawet na uśmiech, nie potrafiłem szczerze uśmiechać się przy nikim, prócz Charliego, dlatego też w tej sytuacji i tak wyglądałoby to sztucznie.
- Jak egzotycznie. Jesteś kotku z Danii może... Albo inny kraj tego typu? – Tak uśmiechnięta i pełna wigoru, skąd tacy ludzie biorą tę całą energię i chęć do życia?
- Nie, pochodzę z Ameryki. Moja matka po prostu lubi takie imiona. – Odpowiedziałem, licząc że mój oschły ton wypowiedzi zakończy rozmowę, kobieta była miła. Lecz niezależnie od tego konwersacje męczyły mnie, tym bardziej, jeżeli miałem opowiadać o sobie.
- Aaa. Ja chciałam swoim dzieciom dać ciekawe imiona, ale mój oschły mąż woli szlachetne. Przynajmniej pierwszemu synowi sama dałam imię…Ale też i najmniej mi chłopak wyszedł. Choć mój drugi syn nie ma takiego szczęścia do kobiet jak on. A ty słodziutki, masz jakąś na oku ? –Uśmiechnęła się promiennie, chyba w ogóle nie zniechęcona tonem mojej wypowiedzi.
– Nie… właściwie nie interesują mnie kobiety… pójdę już, zobaczyć czy nie pomóc w czymś Charliemu – Mruknąłem powstrzymując się przed zapaleniem, wsunąłem więc tylko ręce do kieszeni szykując się do wyjścia z pomieszczenia jednak ta jak widać, nie zamierzała mi tak łatwo odpuścić.
- A interesuje cię mój syn? - spytała z tajemniczym uśmiechem, uważnie się mi przyglądając. Po tych słowach stanąłem w miejscu, wpatrując się w nią jak wryty, nawet chęć zapalenia jakoś mi się zmniejszyła. Umilkłem na długą chwilę, zastanawiając się co powiedzieć, w końcu jednak pokręciłem głową zrezygnowany i spojrzałem kobiecie w oczy.
-Owszem, interesuje mnie, aczkolwiek, wątpię by z wzajemnością – Wzruszyłem ramionami a kobieta zachichotała przesłodzonym damskim głosem
- Jeśli jest jak swój ojciec to nigdy nie zrozumie, że się nim interesujesz, dopóki nie walniesz mu w twarz... – Nie odpowiadając już i nawet nie słuchając jej zbytnio, spojrzałem na wracającego Charliego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz