- Niee! Jimmy! Jimmy, oddychaj! Proszę Jimmy,
nie rób mi tego ty mały skurwielu… - ignorowałem spojrzenia ludzi w klasie. I
tak by mi nie pomogli. Zapewne nawet nie byli w stanie. W końcu ON był już
martwy. - No nie będę ci przecież robił usta-usta. - Warknąłem pod nosem. Rano
jeden trup przy łóżku, teraz drugi na korytarzu. I niby ja mam się tym zająć?
Ciekawe, kto był odpowiedzialny za to wszystko. Jeśli tylko się dowiem, że to
przez Mepha to go chyba w nocy uduszę.
A tak z innej beczki… Czy oni tu w ogóle nie
odkurzają ani nic?! Żeby ani jednego gniazdka nie było. To już przesada. Konsola?
Jest. Ładowarka? Jest. Gniazdko? Nie ma! I co ja mam zrobić?! Jeszcze cały
dzień przede mną, a ja już nie mam konsoli. Myślałem, że umrę na drugiej
lekcji. Chyba z dziesięć minut mi zajęło, aby zrozumieć, że konsoli padła
bateria. Drugie dziesięć ją opłakiwałem wyglądając, co najmniej jak ”dziecko
depresja”, czyli Mike. No a potem to był koniec lekcji i jakoś udało mi się
dostać na drugą lekcję. Oczywiście wyglądając jakby mi umarła ciocia czy coś.
Na przerwie
zamierzałem iść do pokoju i choć trochę podładować swój sprzęt. Nie zrobiłem
tego jednakże, bowiem uświadomiłem sobie, że nie ma wystarczająco czasu. A też
i nie zostawię jej w pokoju, aby ładowała się do czasu, kiedy wróciłbym do niej
na następnej przerwie. To całe dwie godziny! A to z kolei pozostawiło mnie
opłakującym swój stan na korytarzu i z konsolą w lewej dłoni, a wtyczką w
prawej. Zostało mi pięć minut do następnej lekcji, a ja wciąż kręciłem się przy
każdej ścianie patrząc w górę i w dół w poszukiwaniu jakiegoś ukrytego
gniazdka. Może gdzieś je przeoczyłem? W pewnym momencie nawet rozważałem
odłączenie komputera nauczyciela, ale wolałem nie ryzykować. Jeszcze odebrałby
Jimmiego na całą lekcję, dzień, tydzień, może i miesiąc! I co ja bym wtedy
biedny począł?
No. W każdym razie,
podczas kiedy ja tak mniej więcej na czworaka przyglądałem się ścianie, ktoś do
mnie podszedł. Nawet nie skupiłem się na wypowiedzianych przez daną osobę
słowach. Nawet nie wiedziałem czy ów osoba jakiekolwiek słowa wypowiedziała.
Byłem zbyt zajęty swoimi poszukiwaniami. Musiałem znaleźć źródło prądu. Wnet
jednak poczułem czyjąś stopę na swoim udzie.
- No czego chcesz,
co? - spojrzałem na ów osobę, która śmiała mnie przeszkodzić w tej jakże zacnej
wyprawie po wielce mi potrzebną energię, do kontynuacji wybijania plagi zombie.
[Ktoś coś? Tylko ten... Gryzę za kontrolę mej postaci...]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz