24 listopada 2015

Od Natsu C.D: YoungMin

Zdarzały się takie dni w moim życiu, w których nic mi się nie chciało. To wówczas starałem się nie wychylać nosa ze swojego łóżka i nikomu nie przeszkadzać. Zdecydowanie wolałem polenić się w wyrku niż zaprzątać mą osobą innych. Dzisiejszy dzień był jednak nieco inny. Obudziłem się z wielkim bólem głowy, katarem i denerwującym drapaniem w gardle. Coś zdecydowanie mnie łapało. Chciało zgnębić, przeżuć i wypluć... a nawet nie miałem rangi Celu. Uśmiechnąłem się krzywo do swojego odbicia w lustrze i kichnąłem porządnie korzystając ze swoich ostatnich zasobów papieru toaletowego w ramach chusteczek. Kiedy jednak i on się skończył, opadłem bezwładnie na poduszki. Długo leżałem tak wpatrując się w sufit i licząc barany, ale niestety sen nie nadszedł.
- Szlag by to - wymamrotałem pod nosem, pociągając nim zaraz. Dlaczego to zawsze ja miałem pecha? Czemu choroba łapała mnie w najmniej odpowiednim momencie? Brała mnie z zaskoczenia i nie mogłem się do tego nawet przygotować. Żyć nie umierać, doprawdy.
Kichnąłem raz jeszcze, po czym założyłem swoje klapki. Ubrałem ciepłą bluzę i postanowiłem poszukać szczęścia wśród 'przyjaciół'. Miałem niewielką szansę spotkać kogoś w akademiku, bo lekcje dopiero co się skończyły, ale od próbowania nikt jeszcze nie zginął, prawda?
Nie zliczę już teraz ilości drzwi do których zapukałem, ale przysięgam że kiedy już traciłem jakąkolwiek nadzieję i nerwowo zaczynałem przeliczać swoje drobne w kieszeni, zastanawiając się jaki też lek powinienem sobie kupić w pobliskiej aptece (do której, nawiasem mówiąc musiałbym jeszcze się udać, a to wymagało wielu sił witalnych, których teraz nie posiadałem), szczęście postanowiło się do mnie uśmiechnąć.
Otworzył mi nie kto inny, a Young Min, którego kojarzyłem z zajęć. Na samym wstępie naszego cudownego spotkania kichnąłem głośno.
- Cześć Waleciku - wychrypiałem. - Wspomożesz kolegę w potrzebie?

1 komentarz: