Kojarzył go, chłopak znajdował się w jego klasie. Pewnie
nawet znał jego imię i nazwisko, choć na tą chwilę nie było mu to w żaden
sposób przydatne. Nie bardzo wiedział czego oczekuje od niego gość, niemniej
jednak przesunął się w bok, tym gestem wpuszczając go do środka. Kichając,
rozniósł sporo zarazków. YoungMin nie należał jednak do osób, które obawiają
się zwykłych ludzkich odruchów. Brunet zdawał się być co najmniej przeziębiony.
Yomi w pierwszej chwili nawet nie zorientował się, iż zwrócono się do niego per
‘Waleciku’. Nie myślał więc o tym po chwili uświadomienia sobie tego faktu. W
końcu to nic ważnego, godnego uwagi. Może nieco wypowiedziane zgryźliwie, albo
coś w podobny deseń. Tak czy siak, teraz osiemnastolatek usadowił się na jego
łóżku. Zdezorientowany YoungMin nie miał zielonego pojęcia jak się zachować.
Nigdy nie miał z nim do czynienia, przez co nie wiedział jak się zachowywać.
Fretka z jego ramienia nie schodziła, bacznie obserwując przybysza. Wyglądała
jakby została wypchana, z jednej strony mogło zdawać się, że Yomi ogłupiał i
nosi na ramieniu wypchane stworzenie, z drugiej było to dość zabawne. Choć
wszystko zależy od usposobienia innego człowieka.
- Czego potrzebujesz? – spytał wreszcie rudawy Azjata siadając obok gościa.
Niemalże od razu schował dłonie do kieszeni. Nie było to nader wygodne,
niemniej jednak przyzwyczajenie do tego typu gestów górowało nad nim. Ale cóż
można było na to poradzić. Zerknął na chłopaka może też nieco się mu
przyglądając. Wcześniej nie miał do tego okazji.
- Jesteś chory? Mam chyba jakieś leki na grypę… - wstał nagle jak oparzony, nie
dając mu nawet dojść do słowa.
Wcześniej opanowany i spokojny, gotowy powiedzieć i zaczekać na normalną
odpowiedź ze strony osiemnastolatka wstał jakoby coś mu się nagle przypomniało.
Podszedł więc do swojego kredensiku i otwierając poszczególne szuflady, zaczął
szukać leków. Na grypę, na kaszel, na ból gardła, głowy – wszystkich u siebie
dostępnych. Nie posiadał ich jednak nazbyt wiele, czego się było spodziewać,
nie stał się apteką, trzymał je po prostu w razie wypadku, profilaktycznie.
- Przy okazji mów mi Yomi, a nie Walecik, nie lubię tych rang. – cicho westchnął
rudawy.
Usłyszał jedynie ciche parsknięcie śmiechem za sobą oraz kichnięcie. Kichanie
nigdy nie świadczy dobrze o niczym. Szczerze powiedziawszy, gdyby on był chory
i miał do wyboru wybrać kichanie czy kaszel, zdecydowanie wybrałby kaszel. Po
pewnym czasie znalazł szukane rzeczy; najbardziej jednak ucieszył się ze
znalezionego leku na grypę do rozpuszczenia w ciepłej wodzie, kolokwialnie
mówiąc – saszetka.
- Zrobić ci to na ciepło? Z pewnością pomoże, musi pomóc, w końcu to bardzo
dobre lekarstwo. Znaczy, nie jest smaczne, ale skuteczne. – chwilę sam zamotał
się w tym o czym mówi, niemniej jednak nie był to dla niego problem.
Szybko się odnalazł.
[ Natsu? Wybacz, gorączka mi nie służy, dlatego nie jest zbyt dobrze napisane. ;-;” ]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz