Zdarzały się takie dni w moim życiu, w których nic
mi się nie chciało. To wówczas starałem się nie wychylać nosa ze swojego
łóżka i nikomu nie przeszkadzać. Zdecydowanie wolałem polenić się w
wyrku niż zaprzątać mą osobą innych. Dzisiejszy dzień był jednak nieco
inny. Obudziłem się z wielkim bólem głowy, katarem i denerwującym
drapaniem w gardle. Coś zdecydowanie mnie łapało. Chciało zgnębić,
przeżuć i wypluć... a nawet nie miałem rangi Celu. Uśmiechnąłem się
krzywo do swojego odbicia w lustrze i kichnąłem porządnie korzystając ze
swoich ostatnich zasobów papieru toaletowego w ramach chusteczek. Kiedy
jednak i on się skończył, opadłem bezwładnie na poduszki. Długo leżałem
tak wpatrując się w sufit i licząc barany, ale niestety sen nie
nadszedł.
- Szlag by to - wymamrotałem pod nosem, pociągając
nim zaraz. Dlaczego to zawsze ja miałem pecha? Czemu choroba łapała mnie
w najmniej odpowiednim momencie? Brała mnie z zaskoczenia i nie mogłem
się do tego nawet przygotować. Żyć nie umierać, doprawdy.
Kichnąłem
raz jeszcze, po czym założyłem swoje klapki. Ubrałem ciepłą bluzę i
postanowiłem poszukać szczęścia wśród 'przyjaciół'. Miałem niewielką
szansę spotkać kogoś w akademiku, bo lekcje dopiero co się skończyły,
ale od próbowania nikt jeszcze nie zginął, prawda?
Nie zliczę
już teraz ilości drzwi do których zapukałem, ale przysięgam że kiedy już
traciłem jakąkolwiek nadzieję i nerwowo zaczynałem przeliczać swoje
drobne w kieszeni, zastanawiając się jaki też lek powinienem sobie kupić
w pobliskiej aptece (do której, nawiasem mówiąc musiałbym jeszcze się
udać, a to wymagało wielu sił witalnych, których teraz nie posiadałem),
szczęście postanowiło się do mnie uśmiechnąć.
Otworzył mi nie
kto inny, a Young Min, którego kojarzyłem z zajęć. Na samym wstępie
naszego cudownego spotkania kichnąłem głośno.
- Cześć Waleciku - wychrypiałem. - Wspomożesz kolegę w potrzebie?
Ten idealny moment, kiedy jestem chory. XD
OdpowiedzUsuń