30 grudnia 2017

Opowiadanie świąteczne: Lars

   Od jakiegoś czasu już wiedziałem, że święta spędzę w szkole. Nie chciałem jednak spędzać wigilii na stołówce a potem pić samemu w pokoju. To byłoby naprawdę żałosne. Nie w moim stylu.
   Dlatego też już jakiś czas temu zarezerwowałem stolik w jednej z lepszych restauracji w mieście. Ciężko było o miejsce, więc słono zapłaciłem, za samo miejsce w czasie świąt.  Jednak miałem ważniejsze zmartwienie, niż to ile wydałem pytanie, kogo ze sobą zabrać?
   W pierwszej chwili pomyślałem o zaproszeniu jakiejś dziewczyny, biorąc pod uwagę, że znam ich naprawdę wiele, jakaś na pewno by się zgodziła. Lecz to by oznaczało święta, z kimś kto tak naprawdę mnie nieciekawi. Ponadto, wydałbym masę pieniędzy na jakąś mało znaczącą laskę.
   Więc, w takim razie, może Mike? Złapałem za telefon i już miałem tapnąć w ikonkę z jego kontaktem, kiedy zdałem sobie sprawę z prostego faktu. Mike miał chłopaka który wyciągnął go do siebie, do rodziny.
   Westchnąłem, poczułem delikatne ukucie zazdrości. Dlaczego? Nie chodziło tu o fakt, że Mike z kimś był.  Z tego się cieszyłem. Nie chciałbym by musiał być sam. Jest na to zbyt delikatny. Może po prostu zaczynało mi brakować drugiej osoby tylko na wyłączność? Jednak z kim bym niby miał być? Z dziewczynami z którymi się spotykałem, tematy starczały ledwo co na jeden wieczór. Szliśmy do łóżka i czar pryskał, o ile w ogóle jakiś czar był. Rein byłby w sumie idealny do związku, miał wszystko czego te laski nie miały… ta, może poproszę go o chodzenie? Parsknąłem śmiechem z tego absurdalnego  pomysłu, ale za to wpadłem na inny. Może dobrze by było spędzić święta właśnie z nim? Skoro myślałem wcześniej o Mike’u to chyba nie będzie dziwnym zaprosić innego kumpla?
Zrezygnowałem z pisania mu smsa, po prostu do niego poszedłem, cóż, nie była to daleka droga, miał pokój naprzeciwko. Spojrzałem na zegarek, było po trzynastej, więc liczyłem, że ten kretyn zdążył już wygrzebać się z łóżka no i że… w ogóle był w szkole. Nie tracąc czasu na gdybanie Po prostu zapukałem do drzwi i po chwili usłyszałem przekręcany zamek. Chłopak przywitał się ze mną po czym rzucił.
   -Sądziłem, że wrócisz do domu
  -Cóż, nie wyszło. –Mruknąłem lekko niepocieszony tą uwagą, choć nie była to jego wina, samo wspomnienie rozmowy z matką wywoływało we mnie irytacje. Chyba nie umiałem inaczej reagować na zranienie jak irytacją i wściekłością.
    - Aj... – Odsunął się od drzwi- Właź
Nie trzeba było mi dwa razy powtarzać, wszedłem do jego pokoju, zdejmując buty, zaraz obok jego. (Tak założyłem buty, by przejść te dwa metry dzielące nasze pokoje ) By następnie usiąść na jego fotelu. Od razu przeszedłem do rzeczy
    -Masz jakieś plany na święta? –Rzuciłem otwarcie, dokładnie okalając wzrokiem całe pomieszczenie, sprawdzając tym samym, czy na pewno chłopak zachował porządek. Pilnowałem go niemo niemal jak matka swojego syna, gdyby jednak się okazało, że ma syf, nie omieszkałbym zjebać go od góry do dołu.
   - Teoretycznie. A co potrzeba? - W pokoju panował jednak  ten sam standard co zawsze, Rein zamknął natomiast drzwi i siadł na skraju łóżka
Westchnąłem
   -Skoro masz plany, to niczego –Stwierdziłem prosto, choć trochę się zawiodłem.
   - Nie są to zbytnio moje plany, więc nie trudno mnie będzie namówić na cokolwiek innego – Przyznał w reakcji  szatyn.
   -Cóż… pomyślałem o świętach spędzonych razem. Mam zarezerwowany stolik dla dwojga w jednej z restauracji…  -Choć ton miałem pewny i spokojny z jakiegoś powodu ukuł mnie lekki stres na myśl, że miałby odmówić. Czy ja się kiedykolwiek tym stresowałem? W sumie nie, jednak Reiner był moim przyjacielem, a inni których zapraszałem, zapychaczami czasu. Kogo obchodzi czy zapychacz czasu odmówi? Odmowa przyjaciela, była jednak czymś ważniejszym. Miała znaczenie
   -Trzecia randka? – Zaśmiał się wypowiadając to pytanie
   -Były już dwie randki i pocałunek, po trzeciej planowałem cię zaciągnąć do łóżka – Rzuciłem żartobliwie z lekkim parsknięciem. Nie rozumiałem, jak to jest, iż przy nim czułem się tak swobodnie, nie przeszkadzały mi nawet ,,dziecinne’’ żarty.
   - To chyba taka norma – przyznał rozbawiony - Dziękuję za zaproszenie, chętnie skorzystam
   -Pamiętaj o garniturze – Uprzedziłem go jeszcze i na tym zakończyła się nasza rozmowa dotycząca  wspólnych świąt.
***
   Naszykowałem się, jak zwykle przed czasem, nienawidziłem się spóźniać. Przygotowałem już nawet wino i prezent dla niego na czas gdy już wrócimy do dormitoriów. Uśmiechnąłem się sam do siebie patrząc na ozdobne pudełko, nie mogłem uwierzyć, że wpadłem na tak głupi pomysł. Reiner na mnie źle wpływa, robię się zbyt dziecinny. Pokręciłem głową nie myśląc o tym dłużej i założyłem buty.
   Umówiliśmy się na godzinę osiemnastą, jednakże przyszedłem po niego kilka minut przed, licząc iż mimo to jest już wyszykowany. Nie myliłem się, otworzył mi drzwi już prawie gotowy, jedynym czego mu brakowało, była marynarka, a na mojej twarzy na jego widok pojawił się znany mu już uśmieszek.
   - Czy ten uśmiech to jakaś twoja wizytówka? – Zapytał ze śmiechem
   - Nie dla każdego –Oznajmiłem mu, przyglądając się jego ubiorowi, dopasowane spodnie i kamizelka, a wszystko w odcieniu szarości, zastanawiałem się, czy i krawat dopasował i dobrze będzie komponował się z resztą. Z zamyślenia na temat dopasowania części jego garderoby wyrwał mnie sam Reiner
   - Coś nie tak? – Zapytał mnie niepewnie
Obudziło to we mnie lekkie rozbawienie, ale i uznałem to za całkiem… urocze? Na co dzień wydawał się olewać opinię każdego na swój temat.
   -Przejmujesz się moją opinią?
   - No... - Przyznał lekko masując kark. - Dawno nie ubierałem się w garnitur
   - Wyglądasz świetnie – Odpowiedziałem szczerze i poczułem się z tym… troszeczkę dziwnie? W końcu, właśnie komplementowałem faceta i to chyba zaczynało przekraczać pewną granicę. Tak, powiedziałem drugiemu facetowi, że wygląda świetnie…
   - Dzięki – Uśmiechnął się lekko, trochę jak zawstydzony chłopiec- nie wiem tylko który krawat
   -Pomóc ci wybrać? –Zaproponowałem, próbując nie myśleć o swoich wcześniejszych słowach.
   - Jakbyś mógł - podszedł do łóżka i podniósł dwa krawaty - koloru garnituru czy może delikatnie błękitny?
   Padło na błękitny i w końcu mogliśmy wyjść z jego pokoju. Na dole już czekał na nas samochód który wynająłem, stwierdziłem że głupio by było jechać do takiej restauracji, taksówką. Bez słowa podszedłem do auta i chwile porozmawiałem z kierowcą. Zaznaczyłem by nie otwierał nam drzwi, nigdy nie lubiłem tej dziwnej uprzejmości. Gdy już to ustaliłem, rzuciłem Reinerowi by wsiadł
   -Nie otwierasz mi drzwi? –Zapytał zaśmiawszy się, po czym od razu wsiadł.
Nie minęło dużo czasu jak usiadłem obok niego
   -Czujesz się tak bardzo kobieco że trzeba ci otwierać drzwi? –Zapytałem z lekkim uśmieszkiem, a samochód ruszył.
   - Ależ oczywiście, że tak – Stwierdził wykonawszy kobiecy geścik dłonią, układając paluszki w stronę klatki piersiowej. - Zapraszasz mnie na kolację to powinieneś być prawdziwym dżentelmenem –Zauważył
Więc wziąłem jego dłoń i ucałowałem, by po chwili zreflektowania się, mruknąć
   -Mam nadzieję że była czysta
   - Znam podstawy higieny – Stwierdził a ja odpowiedziałem, że jemu wierze, podczas jazdy rozmawialiśmy jeszcze o innych mało istotnych rzeczach. Kierowca zaś trwał w ciszy, odezwał się tylko raz, kiedy dojechaliśmy na miejsce.
    - Widzę, że nie jest to mała restauracyjka – Rzucił Reiner, gdy znaleźliśmy się na miejscu
Wyglądał, na będącego pod wrażeniem, sprawiło to, że na moich ustach pojawił się uśmiech satysfakcji. - Jak ci się udało załatwić tu stolik?
   Spojrzał na mnie jakby zdziwiony. Wyszedłem z wozu, a gdy i on wyszedł, rzuciłem prosto
   - Zapłaciłem za rezerwacje
   -I to wszystko by mnie zaprosić? –Zapytał kiwając głową.
   Odwróciłem na chwilę wzrok, zdałem sobie sprawę jak to wszystko wygląda, ale cóż nie wycofam się w takim momencie
   -Tak, na to wygląda, że tak…

1 komentarz:

  1. Uprawiajcie męską miłość na stole przed wszystkimi hihi

    OdpowiedzUsuń