2 października 2017

Od Reiner'a C.D: Lars

Nie wzruszyło mnie wcieranie żelu antybakteryjnego w dłonie. Mogłem niby zrobić wielką aferę dotyczącą, że jak śmie uważać mnie za brudnego lub coś w tym stylu, ale mi się nie opłacało, ani mnie to zbytnio nie ruszało. Byłem za bardzo głodny na zbędne kłótnie plus mógłbym stracić wtedy darmowego przewodnika do pobliskiej jadłodajni. I z tego powodu zaledwie mruknąłem potwierdzająco na jego pytanie i ruszyłem za nim, chowając przy tym dłonie do kieszeni mojej kurtki. W między czasie jak na normalnego człowieka przystało, postanowiłem zagadać do chłopaka. Może dowiem się czegoś o szkole, nauczycielach, jakieś tajemnice szkoły czy coś w tym stylu. W końcu jedyne informacje jakie mogłem zdobyć, była strona szkoły oraz komentarze w google.
- Też jesteś na ostatnim roku? - zagadałem, zaś mój towarzysz kiwnął głową. - Czyja klasa?
- Bruce'a jakiegoś tam - odparł, najwidoczniej nie pamiętając.
- Wayna. Nie, to batman. Inaczej miał… - zacząłem szukać w głowie nazwiska mojego nowego wychowawcy. Widać moje słowa rozbawiły Larsa, ponieważ ten parsknął śmiechem. - W każdym razie też go mam~
- Więc jednak jesteś nowy - stwierdził.
- Myślę, że raczej nie, trudno zgadnąć. Wprowadziłem się dosłownie kwadrans przed tym jak do mnie zgadałeś - wytłumaczyłem.
- Nie wiem, zwykle tak bardzo nie zwracam uwagi na ludzi, że równie dobrze mogłeś tu być od początku roku - wzruszył ramionami.
Oho, chyba jakiś klasowy pesymista. Oby nie okazał się jeszcze jakimś emosiem, który gada tylko o zbliżającej się śmierci. W sumie chyba moda na takie coś przeminęła już i się aż tak nie rozmawia o tej grupie ludzi. Ale z drugiej strony jak to ktoś powiedział „grupa polegająca na samobójstwie długo przetrwać nie może” czy jakoś tak. Nie miałem zbytnio pamięci do cytatów. W sumie dziwne, że ktoś z takim charakterem był chętny na wsparcie mnie. Albo może też nikogo nie znał, bo sam był nowy? Lub też tak jak ja nie było wiadome na jak długo zostanie. Chyba z tego powodu nigdy nie zawierałem znajomości. Bo i tak chwila później zmieniałem szkołę czy nawet kraj. Można się oszukiwać i wierzyć w znajomość przez internet, ale takie coś nie miało prawa bytu. No bo mimo wszystko ludzie chcą się móc spotykać w prawdziwym życiu. A różnica krajów i brak powrotu choćby na tydzień to uniemożliwiał.
- Jest coś o Charleston, co przydałoby się wiedzieć, czy to kolejna nudna placówka? - zadałem kolejne pytanie.
- Ta, bawią się tu w jakąś sektę czy coś - chwilę zamilkł, jakby zastanawiając się. - Kastę... nie sektę, banda debili z kawałkami plastiku na łbach rozrzuca karty, gdzie popadnie i ludzie je znajdują, od tego jaką znajdziesz zależy kim będziesz, możesz być królem, kimś tam innym ważnym co może wszystko, zwykłą jednostką co ma spełniać swoją rolę jaka mu się trafi lub prześladowanym frajerem, którego każdy może choćby wyruchać w dupę i jak sam sobie nie pomożesz i nie masz kumpli to nauczyciele ci nawet nie pomogą. Z resztą jutro ci pewnie przyjdzie list.
Parsknąłem śmiechem. Już nie musiał iść w sarkazm, no ale spoko. Nie no, ale serio. Starczyło ”jest tu nudno jak cholera”. Ale trzeba mu przyznać, ma umki do bajkopisarstwa. Może pisze książki? Kto go tam wie.
- Jesteś pewien, że nie przesadziłeś z alkoholem? - zapytałem.
- W sumie, gdyby ktoś mi o tym powiedział pierwszego dnia w ten sposób to też bym pomyślał, że schlany - ponownie zapauzował jakby w zamyśleniu. - Ale przekonasz się jutro...lub jeszcze dziś.
- Mhm - mruknąłem, wciąż rozbawiony, choć część mnie zastanawiała się nad realizmem jego słów. Nie no, to wszystko brzmiało absurdalnie. Albo był mistrzem kłamstw, albo serio odpierdolili tu jakiś cyrk. - I ty niby jaką rangę masz w tym wszystkim?
- Mózg egoista, ale że na co dzień jestem egoistą i tego ode mnie wymagają, staram się być milszy - odpowiedział, choć brzmiało to wszystko jak jeden wielki bełkot. Z tego powodu postanowiłem, że chyba czas zmienić trochę temat.
- Drogi jest ten twój lokal? - zadałem inne pytanie.
- Myślałem, że hajs dla ciebie nie gra roli - rzucił rozbawiony.
- Skąd ta myśl? - zapytałem zwyczajnie, a ten znowu wzruszył ramionami.
- Wyglądałeś mi na typowego salonowego pieska.
- Pod względem potraw lubię być wybredny, ale mimo wszystko pilnuję swojego budżetu - wytłumaczyłem. Nie to żebym był jakimś biedakiem, ale mimo wszystko jakbym rozrzucał kasy na prawo i lewo to prędzej czy później by mi jej zabrakło. Byłem świadom tej podstawy życia.
- Jedzenie mają w takich...moim zdaniem w porządku cenach, gorzej z alkoholem - podał mi normalną odpowiedź.
- I tak nie piję. Za dużo pierdolenia się z byciem zbyt młodym i tak dalej - machnąłem dłonią.
- No właśnie chyba się domyślasz, dlaczego tam chodzę - uśmiechnął się.
- Czyżby bardziej im zależało na zarobku, niż na prawie? - zadałem retoryczne pytanie.
- Nie każdemu sprzedają...ale pracują tam dziewczyny z którymi powiedzmy że się dogaduję.
Kiwnąłem głową na znak zrozumienia. Lowelas mi się trafił. Choć w sumie nie dziwnym, że szło mu się dogadać z kobietami. Urok zdawał się mieć. I nie uważałem tego pod żadnym ”romantycznym” punktem widzenia. Nie szukałem partnera płci męskiej. W sumie aktualnie w ogóle nikogo nie szukałem. Po prostu umiałem docenić urodę, kiedy się z takową spotykałem. Chyba zwykłe zboczenie zawodowe.
- To co, napijemy się? - zaproponował.
- A stawiasz? - uniosłem kącik ust.
- Żebym facetowi stawiał alkohol, do czego to doszło - pokręcił głową.
- Nie martw się, żartowałem tylko - przeciągnąłem się lekko, a mój żołądek ponownie się odezwał, chcąc mnie pogonić.
- Nie no, mogę zapłacić, ale liczę na rewanżyk - uśmiechnął się.
- Hmm… Niech ci będzie - zgodziłem się w końcu. - Ale wpierw jedzenie, potem alkohol. Chyba, że chcesz się mnie szybciej pozbyć.
- Spoko, spoko~
I miał rację, kiedy mówił, że nie jest to daleko. Był to spory plus, bo nie znajdowało się w żadnym centrum to i szansa była na mniejszą ilość ludzi. Nie to bym miał z nimi jakiś problem, ale mimo wszystko milej się siedziało, kiedy nie trzeba było wrzeszczeć do osoby naprzeciwko, by ta mogła cię dosłyszeć. No i by nie musieć czekać bóg wie, ile na swoje zamówienie. Lars widać szczerze często tu przebywał, bowiem zaledwie machnął do ochroniarza po czym bez problemu weszliśmy do środka. Rozejrzałem się po czystym wnętrzu i uspokoiłem, czując zaledwie delikatną nutkę zapachów z kuchni oraz żeńskich perfum od kobiet siedzących przy wejściu. Postanowiłem pozwolić mojemu towarzyszowi wybrać nam miejsce do siedzenia, po czym od razu zająłem się przeglądaniem ich menu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz