26 września 2017

Od Stephena

    Było słonecznie, to głównie zwróciło moją uwagę. Pogodny dzień z prawie idealnym niebieskim niebem. Jechaliśmy sami, dość wolno. Wuj jak zawsze trzymał się narzuconej prędkości.
    -Myślisz, że w tej szkole będzie inaczej? –zapytałem ze szczerym zaciekawieniem i może nutką strachu. Nie chciałem, by ponownie doszło do takiej sytuacji, czy mężczyzna miałby dać mi taryfę ulgową czy nie. Nie chciałem nikogo krzywdzić
    -  Przecież chciałeś, nie pamiętasz już? Rozsadzała cię złość, nie jesteś wcale taki dobry. Nie wybielaj się – Usłyszałem kobiecy głos, jednak w aucie byliśmy sami, tak, na pewno byliśmy sami. Dla pewności obejrzałem się na tylnie siedzenia. Nikogo prócz zamkniętej w dużym transporterze Vanilii tam nie było. Zignorowałem głos, czekałem na odpowiedź. Lecz moje spojrzenie nabrało trochę pustki. Leki nie działały tak jakbym tego chciał, irytowało mnie to.
    - Z czym będzie inaczej? – zapytał spokojnie, skupiony na drodze, wyrywając mnie z próżni.
    -Wiesz z czym… -Mruknąłem wymijająco, wgapiając się nagle w boczną szybę. Wstydziłem się wymówić słowa które we mnie siedziały. To przywracało obraz, tego co zrobiłem.
    -Pierdolony sadysta – Rzucił już męski głos, chyba rozbawiony. ,,W aucie dalej nie ma nikogo więcej’’ Powtórzyłem sobie. Chyba zbytnio się stresowałem
   - Cóż, będziesz tu miał moje wsparcie oraz swój własny pokój, do którego będziesz mógł w każdej chwili się udać. Jeżeli będziesz tego tylko potrzebował, będziesz mógł też i do mnie przyjść – Uśmiechnął się do mnie, trochę mnie to uspokoiło, odwzajemniłem pozytywnie uśmiech.
    -Może poznam kogoś ciekawego –W poprzedniej szkole, wydało się, że choruje i od tego czasu, byłem obiektem kpin. Nie żeby mnie to ruszało, ci ludzie byli mi obcy, więc kogo obchodzi co myślą? Na początku może i nawet płakałem od tych obelg, lecz potem, potem zobojętniałem na nie.      Wolałem skupiać się na ludziach, mających o mnie dobre zdanie. Lecz takich nie było i to mnie bolało, bolała mnie samotność. Lecz tu, och tu miałem czystą kartę, mogłem zacząć wszystko od nowa, zaczepiać nowe osoby. To brzmiało… tak przyjemnie
   -Dopóki się nie dowiedzą – Nie dowiedzą się, zapewniłem w myślach siebie, nie chcąc pozwolić im zasiać w sobie wątpliwości
    - Jestem pewien, że znajdziesz kogoś ciekawego. Mamy też wiele zagranicznych uczniów, więc sporo osób z różnymi doświadczeniami i z różnych sytuacji życiowych
    Skinąłem jedynie entuzjastycznie głową, pogrążyłem się w rozmyślaniach, z których wuj znów mnie wyrwał.
    - Będziesz chciał od razu udać się do pokoju czy też oprowadzić cię po szkole jak już dojedziemy na miejsce? – Zapytał wesoło.
Lubiłem go, gdy był taki entuzjastyczny
     -Sam chcę poznać szkołę, poza tym nie wiem jak Vanilia zareaguje na nowy teren –Spojrzałem na kota śpiącego w transporterze
     - Oczywiście – Kiwnął głową i na tym zakończyła się rozmowa.
                                                                     ***
      A na miejscu… na miejscu byłem zachwycony, wszystko było tu takie śliczne i zielone, budynki zaś były niezwykle nowoczesne. I… było tu naprawdę dużo różnych ludzi. Uśmiechnąłem się. Moja poprzednia szkoła była maleńka w porównaniu do tej, zaczynałem żałować aż że nie poprosiłem wuja wcześniej by mnie do niej zapisał. Głosy póki co umilkły. Dobry znak…
     -Pokażesz mi tylko gdzie mam pokój?  –zapytałem uprzejmie mężczyznę, sięgając po moją wielką kotkę, rasy norweski leśny o białym kolorze futerka. Nie dało się ukryć, że moja Vanisia była moim oczkiem w głowie, najlepszą przyjaciółką.
     - Oczywiście. Pójdziemy tylko do recepcji byś mógł podpisać parę dokumentów i odebrać klucze. – powiedział, po czym sięgnął po moją walizkę… i ruszyliśmy, do recepcji a po wszystkich formalnościach, zaprowadził mnie w końcu do pokoju. Chwilę jeszcze porozmawialiśmy, po czym zostałem sam z moją koteczką. Rozstawiłem wszystkie rzeczy należące do niej, napełniłem kuwetę żwirkiem. I wyszedłem na spacer, podziwiać okolicę. Trzeba było przyznać, że mój wuj naprawdę miał gust. A ja głowę w chmurach… bo prawie wpadłem na kogoś już na korytarzu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz