Dzisiejszy dzień był słoneczny, aczkolwiek dość chłodny. Chociaż normalnie zimno nie działa na mnie dobrze, w tej chwili wszystko ignorowałem. Byłem zadowolony i nie zamierzałem się tym przejmować. Już wcześniej rozmawiałem z Fabienem o tym, że chcę kupić sobie zwierzątko i pytałem go o zdanie. Mój współlokator powiedział, że nie ma nic przeciwko, co mnie ucieszyło. I akurat dzisiaj postanowiłem udać się do najbliższego zoologa, więc humor mi dopisywał.
Zawsze kochałem zwierzęta. Chociaż nie potrafią mówić, nie raz dogadywałem się z nimi lepiej niż z ludźmi. Mogłem im ufać i nigdy żadne z nich mnie nie zraniło. Bo czym jest ranka w postaci małego zadrapania od kota w porównaniu z tym, co może zrobić człowiek? W domu zawsze miałem sporo zwierząt, jednak od pewnego czasu nie mogłem sobie na to pozwolić. Dlatego też perspektywa kupienia nowego, futrzastego przyjaciela sprawiła, że zapomniałem o całym otaczającym mnie świecie.
Wybór był bardzo trudny. Gdy tylko znalazłem się w sklepie zoologicznym zacząłem przyglądać się wszystkim zwierzętom. Mój nowy towarzysz nie mógł być duży, bo nie mógłbym trzymać go w dormitorium. Nie mógł też być zbyt hałaśliwy, więc z pewnością nie mogłem kupić papugi. Przeszedłem koło terrarium z gadami i trafiłem do działów z gryzoniami. Mijałem jedną z klatek, gdy nagle moją uwagę przykuło małe stworzonko. Spojrzałem na niezwykle malutką, puchatą kuleczkę chowającą się w kącie klatki. Była to młoda, biała lotopałanka. Gdy skulone zwierzątko spojrzało na mnie swoimi dużymi oczkami od razu dokonałem wyboru.
Zaraz po wyborze lotopałanki od razu kupiłem klatkę wraz z całym wyposażeniem i jedzeniem. Skoro mogłem sobie pozwolić na taki wydatek, nie miałem zamiaru się zastanawiać. Trochę trudno byłoby dotaszczyć to wszystko piechotą do szkoły, więc złapałem taksówkę. Po przyjeździe na miejsce wniosłem wszystko do pokoju. Fabiena nie było w mieszkaniu. Przez chwilę zastanawiałem się, gdzie poszedł, ale w końcu nie była to moja sprawa, więc zająłem się nowym zwierzątkiem. Postawiłem klatkę w takim miejscu, by nie przeszkadzała w poruszaniu się po pokoju, oraz urządziłem ją, nasypałem puchatemu przyjacielowi jedzenia i nalałem mu wody. Lotopałanka nie skorzystała z żadnej z tych rzeczy, nie chciała nawet zejść z mojej ręki. Zdecydowałem się zabrać ją na spacer, więc zawinąłem ją w swój szalik, ponieważ nie chciałem, by zmarzła.
Idąc przez park bezustannie przyglądałem się zwierzątku. Było tak małe, że zajmowało ledwie połowę mojej dłoni. Jego puchaty ogonek wystawał z szalika, zwisając bezwiednie. Przez chwilę bałem się, czy lotopałanka nie postanowi uciec, jednak wyglądało na to, że nie ma zamiaru ruszać się ze swojego ciepłego siedziska. Był to samiec, więc nazwałem go Kichi - szczęście. Gdy pogładziłem go kciukiem po głowie zauważyłem, że moje palce zaczynają robić się sine. Dopiero wtedy zaczęło do mnie docierać, że powoli robi mi się coraz zimniej. Bardzo źle znosiłem chłód, a przez dzisiejsze roztrzepanie ubrałem się raczej lekko... Stwierdziłem, że później zacznę się tym martwić.
Niewątpliwie wyglądałem dziwnie, gdy tak szedłem z lotopałanką w szaliku, trzymając ją przy piersi. Chciałem jednak zaprzyjaźnić się ze zwierzątkiem. Miałem zamiar usiąść sobie na którejś ławce, gdy nagle spostrzegłem jakąś postać.
Był to dość niski szatyn. Nawet nie stając obok mogłem dojrzeć jego ciemnozielone oczy okolone długimi rzęsami. Obcy mnie nie zauważył, więc jak zwykle po prostu się przypatrywałem. Lubiłem patrzeć na wszystko. Na innych ludzi, na rośliny, zwierzęta, przedmioty martwe. Zawsze też stałem z boku, obserwując, więc już trochę się do tego przyzwyczaiłem. Miałem wrażenie, że ta osoba jest tutaj nowa.
Nagle szatyn obrócił się w moją stronę. Aż podskoczyłem, ale nie dałem po sobie poznać zaskoczenia. Nieznajomy nagle podszedł bliżej.
- Coś się stało? - zapytał.
Trochę mnie to zdziwiło. Zamrugałem, nadal mu się przyglądając, i dopiero po chwili wziąłem się w garść.
- Nie, nie. Wybacz, zamyśliłem się. - odparłem szybko. Stwierdziłem jednak, że skoro już się na niego gapiłem, wypadałoby powiedzieć coś więcej. - Mam na imię Chanyeol. A ty? Chyba nie widziałem cię wcześniej. - dodałem z lekkim uśmiechem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz