Jak już zrozumiałem całą sytuację i postanowiłem
uznać jego opowieść dotyczącą przeszłości za prawdziwą, pozostawały w mej
głowie już tylko pytania. Chyba normalnie, nie? Mało kto się dowiaduje, że nie
dość, że mieszka to jeszcze spotyka się z… Mordercą? Płatnym zabójcą. Przecież
istnieje równica między tymi dwoma. Jeden zabija dla przyjemności albo ze
względu na jakieś zdarzenie w życiu, a drugi często dla właśnie tych powodów,
ale również dostaje za to pieniądze. Cholera, to wszystko wciąż brzmiało
absurdalnie, ale… Ugh, sam już nie wiedziałem co o tym myśleć. Chyba na razie
mogłem tylko zaakceptować.
- To było z twojego wyboru? - spytałem spokojnie,
chcąc wiedzieć czy go do tego może nie zmuszono. Jego szczere potwierdzenie
tego spowodowało, że w mym mózgu pojawiło się kolejne pytanie - czemu?
Nie rozumiałem w sumie czemu coś takiego chciał robić.
Bo raczej nie chodziło tu zaledwie o zarobek. Ale Meph widać nie chciał
podzielić się swoim powodem, a ja nie zamierzałem na niego naciskać.
Spowodowało to, że chwilowo zamilkliśmy oboje i nastała niezręczna cisza. Nie
wiedziałem co mówić, nawet nie wiedziałem, czy mam już o co pytać. Te dwa
pytania wydawały się mi najważniejsze i w sumie nic nie pozostawało. Co prawda mogłem
zapytać o coś takiego jak ”czy w takim razie mi też coś grozi”, no ale po co? Właściwie
to brzmiało nawet niezwykle egoistycznie. Aktualnie chciałem się w pełni skupić
na nim.
- To niczego między nami nie kończy, prawda?
- jako pierwszy przerwał ciszę Mephistopheles, zadający własne pytanie.
- Nie - pokręciłem głową. Możliwe, że byłem głupi,
ale nie czułem, aby ta wiadomość zmieniła to w jaki sposób na niego patrzyłem.
Co najwyżej poczułem większe zmartwienie wobec niego. To oznaczało, że taki
jego stan mógł się jeszcze kiedyś powtórzyć. A może i na pewno się powtórzy?
Uśmiech drugiego, jednakże spowodował, że i ja się uśmiechnąłem.
- Kurde, tak mnie zszokowałeś, że nawet nie umiem
rzucić niczym żartobliwym - zaśmiałem się. Przyjąłem następnie dłoń
Mephiego, gdy ten ją wyciągnął w moim kierunku. - Powinieneś teraz odpoczywać -
upomniałem go zmartwionym tonem. Mój chłopak, jednakże to zignorował i w zamian
przyciągnął mnie do siebie. Nie chcąc z nim walczyć, bo i nie było po co,
pozwoliłem mu zmienić moją pozycję do tej bardziej pochylonej się nad nim.
Stojąc tyłem do drzwi nawet nie wiedziałem, że do pokoju wszedł akurat Matt,
wysłany przez moją matkę.
- Chyba przeszkadzam - powiedział widocznie
rozbawiony.
- Ależ skąd - odpowiedział od razu Mephi, cmokając
przy tym. Mój niewzruszony brat zaś zaledwie postawił na stoliku obok tacę z
szklankami, dzbankiem z sokiem pomarańczowym, butelkę soku porzeczkowego do rozcieńczania
w wodzie oraz wysoki flakon z wodą niegazowaną. Widać moja matka nie pewna co
Mephi lubi pić postanowiła dać trzy różne możliwe wybory.
- Macie swoje napoje dzieciaczki, a ja wracam do
siebie~ - widać było, że mu się śpieszy. Nawet nie zabrał ze sobą tacy,
widocznie nie chcąc musieć jej odnieść do kuchni. Ten czyn oznaczały raczej kolejną
rozmowę z matką. Może nawet i całą długą lekcję o tym, że ma pamiętać o
posiadaniu dziewczyny. Matt był świadom, że wtedy tak szybko by jej nie uciekł
i zamierzał zamknąć się w swoim pokoju najszybciej jak się tylko dało. I dlatego
też szybko zniknął, co mi odpowiadało. Zaśmiałem się cicho.
- Chyba jest zdesperowany - rzuciłem, zwracając
wzrok na Mephiego.
- Albo mu się spodobał Colinek. Położysz się ze
mną? - zapytał.
- W sensie zdesperowany by do niego wrócić. Widać,
że się sobie nawzajem podobają - mówiłem, a w między czasie przeszedłem
przez niego, aby dostać się na miejsce obok niego. Te najbliżej ściany.
Usiadłem i spojrzałem na drugiego, jak ten akurat starał się ostrożnie położyć.
- Bardzo boli? - zapytałem zmartwiony.
- Nie Charlie, nie masz się co przejmować -
odparł używając do tego ciepłego tonu. Uznawałem za urocze, że przy mnie był
taki delikatny i w sumie otwarty. Właściwie to jego wcześniejsze wyznanie
pokazywało jak bardzo mi ufał i jak mu na mnie zależało. Tworzyło to również
pewną niepewność, ale na razie nie zamierzałem się na niej skupiać.
Szczególnie, że drugi powinien teraz odpoczywać.
- Dostałeś jakieś leki czy tak szybko się
wpisałeś, że nawet nie zdążyli ci dostarczyć? - zapytałem.
- Muszę wykupić przeciwbólowe i coś tam jeszcze
- oznajmił.
- Dasz receptę, to ci to zaraz załatwię - pocałowałem
go lekko w czoło, co w sumie sporo ode mnie wymagało. Był pierwszą osobą, którą
samowolnie pocałowałem. Nie pamiętam bym w młodości chociaż matkę pocałował.
- Nie śpiesz się - powiedział i pogłaskał mnie po
policzku. Ja zaś położyłem się, podpierając głowę na swoim ramieniu.
- Niezwykłe, że jakbym nie zdecydował, że
mieszkanie samemu jest nudne, to pewno nawet nie zagadalibyśmy do siebie
nawzajem - powiedziałem. W końcu właściwie to byliśmy dwóch przeciwnych
charakterów. Chociaż… Mephi odezwał się do mnie zanim przeprowadziłem się do
jego pokoju. Czy byśmy się tak zbliżyli na samych rozmowach między zajęciami?
Trudno mi było stwierdzić, ale to było zbędne gdybanie. Jest to, co jest teraz.
- I nie zakochałbym się - skomentował Meph.
- Jesteś uroczy - zaśmiałem się - chyba jako
jedyny tak uważam, ale cóż~
- Nie przeszkadza mi to - powiedział i jakby
ostrożnie pocałował moje wargi. Chyba taka forma okazania uczuć już była dla
mnie zbyt… Trudna? Nawet nie wiem w sumie jak to powiedzieć. Ale nagłe
obrzydzenie do ludzkich płynów powróciło, a ja nie byłem w stanie odwzajemnić
jego pocałunku. Niezależnie nie chciałem go odpychać.
- Powinieneś się przespać - powiedziałem i
chwyciłem jego dłoń, splatając razem nasze palce.
- Nie jestem zmęczony - stwierdził niczym małe dziecko,
kłócące się ze swoją mamą, w związku z czym zacząłem mu matkować.
- Ale twoje ciało na pewno jest.
Widać Meph nie zamierzał się ze mną kłócić. Wtulił
się bowiem we mnie i zamknął oczy. Uśmiechnąłem się do siebie i opuściłem
ramię, głaszcząc delikatnie jego głowę. Nie minęło długo nim usłyszałem jak
jego oddech spowalnia i staje się głębszy, tym samym oznajmiając, że mimo
wszystko zmęczenie z nim wygrało. Sam zamknąłem z uśmiechem oczy i tak leżałem
u jego boku.
~*~
W trakcie, kiedy ta parka odpoczywała, dom wciąż
tętnił energią. Przeważnie można to było powiedzieć o pokoju Matta. Był on
stanowczo w innym stylu, od sypialni Charliego. Rodzicielka swojej małej trójcy
zezwoliła każdemu decydować, jak chcą mieć urządzony pokój. Wymagała zaledwie,
aby każdy przestrzegał porządku i dbał o to, co dostał. Luźny styl Chara różnił
się od nieco nowoczesnego stylu Matta. Łóżko jego bowiem ustawione po środku
pokoju zbudowane było z czarnej skóry i leżało bezpośrednio na ziemi - a raczej
miękkiego szarego dywanu. Posiadało wysoki zagłówek, zrobiony z tego samego
materiału, co reszta i posiadało idealnie ułożoną pościel w kolorach beżu i
szarości. Całość spokojnie była w stanie pomieścić trzy osoby, mimo że Matthew
najczęściej spał w nim sam. Pewien odstęp za łożem, całość ściany zajmowała
szafa. Nie wyglądała, jednakże na tenże mebel. Zrobiona z ciemnych paneli przypominała
zwykłą ścianę. Nie posiadała nawet klamek, gdyż drzwi odsuwały się łagodnie na
boki po delikatnym naciśnięciu na nie. Naprzeciwko tejże szafy, a po lewej od wejścia,
na ścianie wisiał spory telewizor wykorzystywany przez Matta zaledwie do
oglądania telewizji czy podłączanie pod niego swojego laptopa. Ten mniejszy
sprzęt stał na czarnej ławie pod telewizorem, na którym również znajdowały się
trzy czerwone świece dekoracyjne.
Najbardziej przyciągającym uwagę elementem tego
pokoju była jednak ściana przeciwna tej zawierającej drzwi wejściowe. Cała
zrobiona ze szkła wyglądała nie tylko na ogród poniżej, ale również i na Londyn.
Nie było bowiem więcej budynków za tym, a całość znajdowała się na wzgórzu, umożliwiając
ten piękny widok. Dla prywatności oczywiście były tu równie długie ciemno szare
zasłony, które były wstanie wprowadzić pokój w stan mroku. Między łożem, a
tymże oknem znajdował się również stolik z czarnego drewna i dwa ciemno szare fotele.
Tworzyły one przyjemne miejsce do rozmowy, wypicia wspólnie kawy czy też
spożycia drobnego posiłku. Osoby obawiające się, że tak ciemne meble spowodują,
że pokój będzie wydawał się ciemny nie muszą się martwić. Dywan bowiem nie
zajmował całości podłogi, a ta zrobiona była z paneli jasnego drewna. Mimo, że
ściany były koloru czekolady, sufit z wbudowanym systemem świetlnym rozjaśniał
każdy kawałek tego pokoju. Można było włączyć światło wieczorne - jasne lub nocne
- przyciemnione, w zależności czy jeszcze chodzi się po pokoju, czy też już
leży się w łóżku. Ktoś tak leniwy jak Matt nie chciał musieć wstawać z łóżka,
aby zgasić światło i z tego też powodu do oświetlenia posiadał oddzielny pilocik,
którym mógł je kontrolować. A jak już o lenistwie mowa, jeden z paneli szafy
otwierał się również i na prywatną łazienkę, w której znajdowała się między
innymi wanna z prysznicem. Całość zrobiona z mieszanki ciemnego drewna i
jasnego kamienia pasowała w pełni do pokoju, jak i stylu Matta.
Właściciel tego pokoju otworzył jego drzwi i
wszedł do środka, na nowo zamykając przejście za sobą. Przeprosił następnie
swego gościa, tłumacząc rozgadanie swojej rodzicielki i z uśmiechem siadł obok
niego, rozciągając przed sobą swoje nogi.
- Nie ma problemu - pocałował go w odpowiedzi.
Matt nie był jak swój brat i nie martwił się czymś tak prostym jak ślina.
Ochoczo zaczął całować się z osobą, która pierwszy raz wzbudzała w nim szczere
zainteresowanie. - Jak się miewają młodzi? - zapytał po przerwaniu tej intymnej
chwili.
- Kiedy poszedłem zanieść im ich napoje, to
wyglądali jakbym przerwał im akurat w zbliżeniu się. Ale pocałunki jakoś nie
pasują mi do mojego brata - uśmiechnął się.
- Cóż, ostatnio ja im przerwałem całowanie się
- również powiedział z uśmiechem. Zdziwiło to Matta, ale mimo wszystko nie
odebrał tego negatywnie.
- Wygląda na to, że twój przyjaciel jest jakimś
amorem. Nie sądziłem, że ktokolwiek zainteresuje Charliego - przyznał zgodnie z
prawdą.
-Trzeba mu przyznać, że ma w sobie to coś.
- Czyżby
ciebie również interesował w tym znaczeniu? - zapytał zwyczajnie.
- Interesował, ale mnie odrzucił jeszcze nim
poznał Charliego. On także na nikogo nie zwracał uwagę i sądziłem, że jest
aseksualny, więc sobie odpuściłem. A teraz poznałem ciebie - uśmiechnął się
czule.
- Brzmisz trochę jakbyś się tłumaczył - powiedział
z wesołym uśmiechem i ponownie go pocałował. - Ale jest to słodkie.
- Może troszkę ci się tłumaczę - zaczął się
drażnić.
Stanowczo lepiej im szło niż ich młodszym
odzwerciedleniom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz