3 września 2017

Dzień 1 - Czas wolny: Chanyeol

       Nareszcie czas wolny! Co prawda mieliśmy tylko godzinę na zajęcie się sobą, ale i tak wszyscy wyglądali na zadowolonych, kiedy dostali czas dla siebie. Razem z Lucas'em udaliśmy się do naszego namiotu, żeby poukładać parę rzeczy. Przez wcześniejszą przygodę z poskładaniem namiotu nie zdążyliśmy jeszcze wszystkiego rozpakować, więc zabraliśmy się za to teraz. Bagaże były nieco porozwalane. Spojrzałem na Lucas'a i zobaczyłem, jak chłopak patrzy na to z lekkim niesmakiem. Domyśliłem się, że nie przepada za sprzątaniem. W sumie to jest gorąco i jesteśmy na wycieczce, więc komu chciałoby się to robić? Kiedyś jednak trzeba było się za to wziąć. Bez słowa podszedłem do bagaży i chwyciłem pierwszy z nich, po czym zacząłem rozkładać pakunki.
- Co robisz? - spytał Lucas.
- Układam. - odparłem.- A potem posprzątam.
- Pomogę...
- Nie trzeba. - przerwałem mu.- Sam to wszystko zrobię, poczekaj chwilę. - dodałem i uśmiechnąłem się do niego.
Lucas mruknął coś pod nosem, ale widocznie był szczęśliwy, że nie musi wykonywać tego zadania. Usiadł sobie kawałek dalej w cieniu i przymknął oczy, ciesząc się chwilą relaksu. Wyglądał na bardzo spokojnego, ale nie wątpiłem, że w jego głowie kłębią się jakieś złowieszcze pomysły.
       Początkowo zabrałem się do roboty spokojnie, ale uświadomiłem sobie, że przecież mamy tylko godzinę wolnego czasu. Wtedy zacząłem się spieszyć. Nie zauważyłem nawet, kiedy jakaś biała kartka zsunęła się na podłogę namiotu. Nieświadomie przywaliłem ją innymi rzeczami, więc nawet nie miałem pojęcia, że to jakiś list. Zignorowałem to totalnie i zdecydowanie zbyt późno uświadomiłem sobie, że przegapiłem coś tak ważnego...
       Gdy skończyłem wszystko ustawiać i rozpakowywać, spojrzałem zadowolony na swoją robotę. Było idealnie. No... Może tylko kolor namiotu nie był idealny, jednak do tego zdążyłem się przyzwyczaić.
Ponieważ upał cały czas dawał o sobie znać, postanowiliśmy z Lucas'em iść po chłodne napoje. Na szczęście sklep nie był daleko, chociaż ze względu na gorące powietrze krótki spacer nie należał do przyjemnych. Przez dłuższy kawałek drogi szliśmy w ciszy. Zacząłem się rozglądać, gdy mój wzrok padł na znajomą postać. Mimowolnie zamarłem, a Lucas spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
- Co jest? - spytał, ale wtedy on też go zauważył.
       Jovel, przez którego mój towarzysz ma teraz sińca na policzku, stał kilkanaście metrów od nas. Spojrzeliśmy na siebie z Lucas'em. Bezgłośnie doszliśmy do porozumienia, stwierdzając, że lepiej unikać teraz tego chłopaka, który pewnie będzie chciał się w pełni zemścić. Mając wyższą rangę, mógł zrobić z nami co będzie chciał. Jovel jednak był najwyraźniej zajęty czymś innym, ponieważ nas nie widział.
       Postanowiliśmy zmienić nieco naszą podróż do sklepu, wybierając inną drogę. Droga powrotna była przez to trochę dłuższa, ale niewątpliwie przebyliśmy ją szybciej, starając się nie wpaść na Jovela. Nasz plan obejmował unikanie go przez cały dzień, chociaż w sumie wystarczyłaby ta jedna godzina, bo tylko w czasie wolnym mógł coś zrobić. Siedzenie całą godzinę w namiocie wydało mi się bezsensowne, więc z Lucas'em udaliśmy się "w teren". Jeśli zobaczymy gdzieś Jovela, po prostu zaczniemy wiać, zanim cokolwiek zrobi.
       Niestety wpadliśmy na niego szybciej, niż się spodziewałem. Czyżby nas szukał? Spotkaliśmy go zaraz przy toaletach. Cała nasza trójka stała przez chwilę niczym na kowbojskich filmach, wpatrując się w "przeciwnika". Wzrok Jovela był wręcz morderczy, dlatego też zarządziłem odwrót, chwytając Lucas'a za ramię i ciągnąc go za sobą. Już mieliśmy odbiec, gdy nagle usłyszeliśmy za sobą głos.
- Stójcie. - ton Jovela był twardy i chłodny.
Spojrzałem kątem oka na swojego towarzysza.
"Czy takiego rozkazu też musimy posłuchać?" - zadałem nieme, rozpaczliwe pytanie.
Wyglądało na to, że tak. Oboje odwróciliśmy się, rzucając Jovelowi niepewne spojrzenia. Zaczynałem mieć bardzo złe przeczucia.

~~~

       Zemsta Jovela z pewnością nie należała do fajnych. Z resztą, jak zemsta mogłaby być fajna? No, chyba że samemu się jej dokonuje. Wtedy to coś zupełnie innego.
Teraz dla odmiany razem z Lucas'em rzucaliśmy chłopakowi wkurzone spojrzenia. Oczywiście nie mogliśmy mu tego puścić płazem. Wbrew pozorom mieliśmy jeszcze sporo czasu wolnego, nawet mimo wydarzeń, które miały przed chwilą miejsce. Postanowiliśmy przeznaczyć ten czas na wymyślenie złośliwego planu i zrealizowanie go. Okazało się, że gdy łączymy z Lucas'em siły, wymyślanie złych rzeczy idzie nam bardzo szybko. Pomyślałem, że dla innych moglibyśmy stanowić zagrożenie. Na szczęście nie mieliśmy wielu wrogów... Chyba.
- No to co, idziemy "łowić"? - spytałem zaczepnie.
Lucas tylko uśmiechnął się przebiegle. Ruszyliśmy nad jezioro, żeby zabrać się za realizację naszego pomysłu. W jeziorze, oprócz glonów, z pewnością można było znaleźć inne wodne roślinki, zarówno na dnie, jak i przy brzegu. Naszym celem było zebranie tych, które najbardziej budziły obrzydzenie i niewątpliwie nie były dobre w smaku. Rozejrzałem się dookoła.
- Dobra. Ty idź poszukaj czegoś przy brzegu, a ja trochę popływam. - stwierdziłem.
Mój towarzysz pokiwał głową. Podszedłem do linii wody, wstawiając jedną stopę do jeziora. Woda faktycznie była bardzo chłodna, aż przeszły mnie ciarki. Jednak gdy wszedłem do wody po kolana, przyzwyczaiłem się do jej temperatury.
- Ej, zaraz. Nie rozbierasz się? - spytał Lucas zdziwionym tonem, ale było w tym słychać jakby nutkę... rozczarowania?
       Spojrzałem w dół. Miałem na sobie obecnie wojskowe szorty i nieco luźny, czarny t-shirt. Szorty były już nieco ochlapane przez wodę, ale co w tym złego? To tylko woda, przecież ubrania wyschną. A nie miałem zamiaru eksponować swojego ciała. Może i było ładne (skromność), jednak wielka blizna na boku, na łopatce oraz plecy całe w pomniejszych bliznach z pewnością mnie do tego zniechęcały. Nie ma co pokazywać ran, szczególnie jeśli nadal bolą. Odwróciłem się do Lucas'a, nie wychodząc z wody.
- No... Nie, nie rozbieram się. - odparłem. - Uznajmy, że wolę pływać w ubraniach.
       Nie czekając na odpowiedź, o ile taka miała paść, odbiłem się od mułu i skoczyłem na głębszą wodę, nurkując. Całkiem szybko udało mi się znaleźć parę roślin. Nawet mimo przebywania pod wodą czułem, jak leją mi się przez ręce i jakie oślizgłe są w dotyku. Wypłynąłem na powierzchnię, trzymając trofeum w jednej dłoni. Podpłynąłem do brzegu, gdzie czekał już Lucas. Jemu również szybko poszło. Stał na piasku, trzymając w garści ciemnozielone liście.
       Podszedłem do niego, po czym otrzepałem się jak zwierzę. Krzyki protestu chłopaka mi nie przeszkadzały, wręcz sprawiły mi radość. Odgarnąłem mokrą grzywkę z oczu, zaczesując ją do tyłu, i spojrzałem na Lucas'a. Przemoczona koszulka kleiła się do mojego ciała, co było całkiem miłą ochłodą. Już wcześniej przygotowaliśmy pudełeczko, w którym mieliśmy schować rośliny. Ponieważ moje spodnie też były mokre, Lucas wsunął szczelnie zamkniętą paczuszkę do swojej kieszeni. Poszliśmy umyć ręce, które niestety teraz śmierdziały, a zaraz po tym poszliśmy na obiad.
     Byliśmy jednymi z pierwszych osób, które zjawiły się na miejscu. Jovel przyszedł chwilę po nas, ku naszej uciesze siadając całkiem blisko. teraz czekaliśmy tylko na obiad i na odpowiednią okazję, żeby wpakować mu nasz prezent na talerz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz