Nauczyciele
się nieco opóźnili z przygotowaniami, lecz nie było to jakieś drastyczne spóźnienie.
Maksymalnie 15 minut minęło, nim byli gotowi z obiadem. A dokładnie ze
składnikami, bowiem każdy uczeń miał tę przyjemność przygotować sobie jedzenie
samemu. Z nad jeziora zaczął wiać przyjemny wietrzyk, płomienie ogniska wesoło
trzaskały, choć upał nie do końca ustępował. To właśnie z tego powodu
nauczyciele zdecydowali się na proste hot-dogi, miast jakiś gorących potraw. Na
stole znajdowały się kartony soków, butle napoi gazowanych oraz spora
mini-lodówka pełna lodu. Plastikowe kubeczki, talerzyki i sztuczce. Przeróżne
sosy, sałatki oraz owoce. No i oczywiście pieczywo do hot-dogów, jak i
kiełbaski – z mięsa, jak i wersja dla wegetarian. James Dickens oznajmił, że nie
ma limitu, co do hot-dogów. Każdy może zjeść ich tyle, na ile będzie miał
ochotę. W każdej chwili był w stanie zapełnić potrzebę na kiełbaski, jak i
pieczywo. Tak samo było z napojami. Miała to być swego rodzaju uczta. Ostrzegł
jedynie uczniów, że do wieczora nie będzie nic więcej do jedzenia, więc aby nie
głodzili się zbędnie. Nad ogniem znajdował się ruszt, a obok ławek były
przygotowane kije. Sposób szykowania swojego jedzenia w pełni zależał od gustu
ucznia. Mógł ten rzucić mięso na ruszt, a mógł go nabić na kijka. Wszystko
zależało od tego jak blisko chciał się znajdować ognia. Po obiedzie ponownie
mieli czas wolny, koło 19 kolacja w formie kanapek oraz pianek do pieczenia nad
ogniskiem, a o 22 cisza nocna i nakaz znajdowania się w swoich namiotach.
Następnego dnia miały ich bowiem czekać pierwsze atrakcje.
Możecie opisać
tak dużo, jak i tak mało jak chcecie. Do niedzieli możecie pisać tyle postów,
ile tylko dusza zapragnie. Macie bowiem możliwość opisania obiadu, czasu
wolnego, kolacji, wieczoru w namiocie, jak i poranną pobudkę wraz z śniadaniem.
Pobudka będzie o godzinie 9, zaś śniadanie o 10: sałatka, jajka, bekon,
pieczywo, naleśniki, syrop klonowy, sok pomarańczowa i woda w zależności od
gustów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz