11 sierpnia 2017

Od Chanyeol C.D: Lucas'a

Możliwe, że kto inny zabiłby Lucas'a za tą sztuczkę, zważając na spojrzenia niektórych uczniów. Miałem przeczucie, że jeśli chłopak lubi takie rzeczy i posiedzi tu dłużej, to w krótkim czasie zawładnie całą stołówką.
- Podobała ci się sztuczka?- zapytał wesoło.
Niestety ze względu na mój obecny 'atak', nie byłem w stanie mu odpowiedzieć, więc uśmiechnąłem się tylko między kolejnymi napadami kichnięć.
Gdy tylko odzyskałem władzę nad swoim nosem, zabrałem się za dokończenie posiłku. Byłem na tyle głodny, że nawet nie zależało mi na jakichś daniach z wyższej półki, zadowoliłbym się zwykłą sałatką.
Z resztą, nigdy nawet nie jadałem w żadnych restauracjach, więc nie mam francuskiego podniebienia. Przyzwyczaiłem się do jedzenia tego, co mi dają. O ile dobrze pamiętam, nie mam żadnych ulubionych potraw.
Lucas poczekał cierpliwie aż skończę posiłek, po czym wstał od stolika.
- No to co, idziemy zwiedzać nowy teren?
Podniosłem na niego wzrok, zamyślając się na chwilę. Jakby na to nie spojrzeć, dzisiaj co dopiero przyjechałem do tej szkoły. Powinienem mieć czas na przyzwyczajenie się do nowego środowiska, więc teoretycznie nie muszę iść na dzisiejsze zajęcia. Z resztą, w ciągu ostatnich paru dni nie mogłem się wyspać, a dzisiaj spałem tylko godzinę. Nie mam zamiaru siedzieć w szkole i słuchać wykładów.
- Pewnie, możemy ruszać.- chciałem brzmieć na bardzo zdecydowanego, ale mój głos postanowił dodać mojej wypowiedzi nutkę zwątpienia.
Poszedłem zwrócić talerz i tacę, po czym dołączyłem do Lucas'a czekającego na mnie przy wyjściu.
- A tak w ogólę, jaką masz kartę? - zagaił chłopak.
- Kartę? - zamrugałem. Dopiero po chwili przypomniało mi się, co słyszałem o tej szkole. Przypomniało mi się też, że w swoim pokoju znalazłem kartę z numerem 5. - Zgaduję, że mam rangę 5, Otaku?
Lucas pokiwał głową.
- Czyli jesteś o jedną pozycję niżej niż ja.- zadarł dumnie głowę, jednak nadal bez problemu patrzyłem na niego z góry.
Zaśmiałem się cicho, widząc jego starania.
- Rozumiem, że powinienem się ciebie słuchać.- zażartowałem.
- Oczywiście!
Chociaż dopiero zaczynał się mój pierwszy dzień w tej szkole, już wiedziałem co nieco o rangach. Z punktu widzenia innych ranga Jokera wydawała się straszna, ale osobiście nawet ta najsłabsza karta mogłaby mi odpowiadać. Może i mam dominujący charakter i trudno mnie złamać, co nie znaczy, że nie potrafię się ugiąć. W życiu zdarzają się gorsze rzeczy, niż najniższa pozycja w szkole.
Nie obchodziło mnie, kim tutaj będę. Zastanawiałem się tylko, jacy będą inni i czy dam radę między nimi żyć, czy mnie zaakceptują...
- Słup! - usłyszałem nagle głos Lucas'a.
- Słucham? - obróciłem się do niego.
- Mam na myśli, że prawie wszedłeś na słup.
Spojrzałem do przodu. Faktycznie, przede mną, idealnie przy moim nosie znajdował sięmetalowy słup.
- Ah, dzięki... Zamyśliłem się trochę.- lekko zakłopotany podrapałem się po karku.
- O czym myślałeś?
- O niczym ciekawym... Zadawałem sobie pytanie, czy się tu odnajdę.
- Pewnie, oboje się tutaj odnajdziemy. Już masz nawet znajomego.- oznajmił dumnie.
- Doprawdy? - uniosłem jedną brew, patrząc na Lucasa, ale zaraz zaśmiałem się. - Ruszajmy dalej.
Przez moje długie nogi szedłem szybciej od chłopaka, więc zwolniłem kroku i dostosowałem się do niego. Kątem oka spojrzałem na mojego towarzysza.
Był ode mnie sporo niższy, na oko coś trochę ponad 20 cm, i bardzo, hm... chudziutki? Coś w tym stylu. Był blady i miał sporo piegów. Moją uwagę przykuły jego ciemnoniebieskie oczy, na które niesfornie opadały czarne loki. Można w nich było dostrzeć łobuzerski błysk.
Uśmiechnąłem się pod nosem. Poznałem go chwilę temu, ale stwierdziłem, że chyba się polubimy. Wyglądał na sympatycznego gościa, no i miał poczucie humoru.
Byliśmy już koło budynku A, w którym mieściła się recepcja i gabinet dyrektora. Nie widzieliśmy sensu 'zwiedzania' go, bo oboje wcześniej już tam byliśmy.
Lucas spojrzał gdzieś daleko.
- Tam chyba jest basen. Idziemy popływać?- zapytał zaczepnie.
Nie wątpię, że gdybym poszedł z nim na basen, pewnie poznałbym sporo jego sztuczek. Niestety nie często odziewam się w kąpielówki. Po pierwsze, nie lubię 'eksponować' swojego ciała. Po drugie, nawet nie kupowałem nigdy kąpielówek.
- Uhm, może innym razem... - mruknąłem cicho. - Chodźmy zwiedzić budynek B.
W tym budynku znaleźliśmy bibliotekę. Chciałem poprzeglądać książki, może nawet coś wypożyczyć, ale Lucas pociągnął mnie dalej.
Minęliśmy pokój nauczycielski oraz kilka klas, zanim doszliśmy do siłowni.
Podobało mi się tu. W myślach odnotowałem, że jeszcze muszę tu wrócić z wizytą.
Ostatnim punktem wycieczki w tym budynku była sala gimnastyczna, na której obecnie ćwiczyło paru uczniów.
Poza tym w budynkach panowała pustka. To pewnie ze względu na wczesną porę. Nawet, gdy będzie trochę później, zaczną się zajęcia, więc nie spotkamy zbyt wielu osób.
Po wyjściu z budynku rozejrzałem się. Jedyne, co zostało nam do zwiedzenia to park. Były jeszcze dormitoria, ale czułbym się dziwnie zwiedzając mieszkania dziewczyn, a mieszkań chłopaków i tak byśmy nie zwiedzili. W końcu nie można wchodzić do przypadkowych pokoi.
- No to co, teraz do parku? - spytał Lucas.
- Możemy iść. - zgodziłem się.- Ale wstąpmy najpierw do naszych pokoi. Chciałem się przebrać, robi się trochę cieplej.
- Nie ma problemu.
Nadal nie do końca miałem ochotę się rozpakowywać, z resztą teraz byłem zajęty zwiedzaniem z nowym znajomym. Dlatego też otworzyłem kilka przypadkowych bagaży, wyciągając pierwsze lepsze ubrania. Chwyciłem pierwsze lepsze wojskowe szorty i czarny podkoszulek.
Wyjrzałem za okno, przez które przedzierały się promienie słoneczne. Wyglądało na to, że będzie dziś piękna, słoneczna pogoda, więc na wszelki wypadek wziąłem okulary przeciwsłoneczne.
Cały dzień prawdopodobnie spędzę na zwiedzaniu parku i lasu z Lucas'em, dlatego też zdecydowałem się na zabranie nieco prowiantu. Chwyciłem paczkę lizaków i paczkę cukierków o różnych smakach.
Nagle moje ciało wypełnił przeszywający ból. Paczki ze smakołykami wysunęły się z moich rąk, a ja padłem na kolana. Chwyciłem się za lewe ucho, od którego ból przenosił się na pozostałe części ciała. Przerażający pisk wypełniał powietrze. Ale wiedziałem, że tylko ja go słyszę. Tak jest zawsze.  Dźwięki i bóle, które nigdy mnie nie opuszczą.
Dopiero po pewnej chwili pisk w moich uszach ucichł.
Odetchnąłem głęboko i powoli podniosłem się z ziemi. Zachwiałem się, ale szybko złapałem równowagę. Poczekałem chwilę, aż w pełni wrócę do siebie.  Niedobrze, nie powinienem mieć teraz takich ataków...
Podniosłem paczuszki z prowiantem z ziemi i niemal w tym samym momencie usłyszałem pukanie do drzwi.
Lucas już czekał na mnie na korytarzu. Zauważyłem, że na jego ramieniu siedzi bury szczurek.
- O, to twój towarzysz?- spytałem z zaciekawieniem. Kochałem zwierzęta.- Ładny jest. Zastanawiam się na wyruszeniem w miasto i kupieniu sobie jakiegoś zwierzątka... - powiedziałem cicho, z rozmarzeniem.


<Lucas?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz