Nadszedł dzień wyjazdu na wycieczkę, a uczniowie
zbierali się przed recepcją w oczekiwaniu na pozostałych uczestników. Miejsc
było 30 i dostęp miały wszystkie klasy. Między innymi, pojechać zdecydowali się
Samantha Cohen, Jovel Dahmer, Meredith Blunt, Alissa Turner, Chanyeol Park oraz
Lucas Kilian. Było jeszcze kilku spóźnialskich, lecz organizatorzy się zbytnio
tym nie przejmowali. Nie ścigał ich dokładny termin czy lot samolotem. Aby
dojechać do obozu potrzebowali maksymalnie godziny, w zależności od korków na
drogach. Również i nie było problemu z krótkim spóźnieniem do obozu. Wszyscy
byli po śniadaniu, na zegarze zbliżała się godzina dwunasta, a to o tej dopiero
mieli wyjechać. Z tego powodu zadzwonili do rodziców spóźnialskich uczniów i po
ustaleniu kto się spóźnia, a kto nie przyjeżdża, w końcu mogli ruszyć. Była
godzina 12:11 jak kierowca ruszył autokar pełen pasażerów. Plecaki były już
odłożone do odpowiedniego pomieszczenia w autobusie, uczniowie zapięci w swych
siedzeniach, lista obecności raz jeszcze sprawdzona, więc podróż mogła minąć
spokojnie. Wraz z uczniami jechali opiekunowie dormitoriów (Alice Parks i
Richard Starn), nauczyciel wf’u (James Dickens) oraz przewodnicząca klubu
cheerleaderek (Joanne Koel). Ostatnia para była organizatorami tej wycieczki,
uznając ją za dobrą okazją, by uczniowie skorzystali trochę z przyjemnego ruchu
fizycznego na świeżym powietrzu.
Podróż trwała krótko, a na miejscu wszyscy byli
już po 37 minutach. Autobus wjechał na teren obozu Bullfrog Lake. Przez krótki
kawałek uczniowie mogli podziwiać las, po czym rozwinął się przed nimi widok
otwartego terenu. Widać to miejsce było popularne z wczasowiczami, gdyż parking
był pełen różnych samochodów, niektóre z domków miało otwarte drzwi, a ludzie
siedzieli na tarasach przed nimi, wiele osób również rozstawiło własne namioty
w wyznaczonych miejscach. Autobus zatrzymał się na parkingu i otwarte zostały
jego drzwi. Momentalnie do klimatyzowanego pojazdu wdało się gorące powietrze.
Upał można było zauważyć spoglądając na trawę. Zwykle zielona, teraz była
martwa i żółta. Szerokie jezioro znajdujące się niemalże przy namiotach
obiecywało ochłodę i widać wiele ludzi już z tego skorzystało. Jedni pływali w
łódkach, drudzy na kajakach, a inni po prostu chlapali się w wodzie. Dla
uczniów jednak jeszcze nie był czas na zabawy. James Dickens poprosił, aby
każdy zabrał swój plecak, a następnie czwórka dorosłych zaprowadziła młodzież
na drugi koniec obozu. To tam, w prywatnym cichym kąciku przy skraju lasu,
przygotowane już były paczki z namiotami, śpiworami, poduszkami i innymi
niezbędnymi przedmiotami.
- Proszę wszystkich o uwagę, będę teraz ogłaszał
pary. Prosimy, abyście po usłyszeniu z kim będziecie w namiocie, poszli do
numerku, który usłyszycie. Namioty po lewej stronie są dla panów i numerki są
od 1 do 13, zaś pole namiotowe po prawej jest dla pań i wasze numerki zaczynają
się od 14, a kończą na 17. – Ogłosił nauczyciel wf’u, kiedy udało mu się
wszystkich uciszyć. – Jeżeli wybraliście sobie przed dzisiejszym dniem z kim
chcecie być w parze to tą parę otrzymacie, jeżeli jednak nie podaliście żadnego
imienia, para zostanie wam przydzielona. Zacznę teraz czytać pary od panów.
Przy numerze czwartym padło imię ”Lucas Kilian”
oraz ”Chanyeol Park”. Przy numerze piątym zaś parą męską byli ”Jovel Dahmer”
oraz ”Jimmy Dorley”. Jimmy chodził do klasy z Jovelem. Był niższy o głowę od
Naśladowcy, miał krótkie blond włosy i błękitne oczy. Delikatnej budowy, jego
najnowsza ranga to Posłaniec. Chłopak był w miarę przeciętny. Mało co odzywał
się w klasie, częściej można było go spotkać szkicującego w zeszycie, miast
rozmawiającego z innymi ludźmi. W zasadzie to najlepiej nadawałby się na cień.
Nikt nic o nim nie wiedział, a on zdawał się przyglądać innym z kącika.
Podszedł on do paczuszek z numerem piątym i nawet nie przywitał się z Jovelem.
Usiadł w zamian na ziemi i zaczął przyglądać się reszcie klasy.
Kiedy to wszyscy panowie trafili do swoich miejsc,
nauczyciel zaczął czytać imiona par żeńskich. Alissa Turner oraz Meredith Blunt
otrzymały numerek 16. Numerek 17 otrzymała Samantha Cohen oraz Suzie Johnson.
Suzie była z klasy Artura Wronskiego i maksymalnie mogła znać Samatnhę z
widzenia, kiedy przechodziły obok siebie na korytarzu. Była rozchichotaną
wysoką i słodką dziewczynką. Róż widać było, że należał do jej ulubionego
koloru. Krótkie spodenki i plecak były tego właśnie koloru. Miała również i
białą koszuleczkę, a na nogach wysokie czarne glany. Widać starała się zmieszać
zamiłowanie do słodyczy, razem z pazurem rangi gotha, jaka jej padła. Kiedy
tylko podeszła do miejsca namiotowego numer 17, a tym samym do Samatnhy,
uśmiechnęła się do niej wesoło i przywitała mówiąc, że nie może się doczekać
ich wspólnego mieszkania w namiocie, że to jej pierwszy obóz, że jest niezwykłe
gorąco, że ma nadzieję, że będzie fajnie, że może nawet zostaną najlepszymi
przyjaciółkami! Generalnie, sporo gadała.
- Jak już wszyscy znaleźli swoją parę i miejsce na
namiot, widzicie też różne paczuszki. Macie tam namiot, śpiwory, poduszki, latarki,
krzesełka oraz lornetki. Dzielicie się zaledwie lornetką, reszta jest po sztukę
na głowę. Waszym pierwszym zadaniem jest rozstawić swój namiot. Robicie to w
parach. Mam nadzieję, że pomoże wam to przełamać lody, jeżeli jesteście z
kimś, kogo nie znacie, oraz zobaczyć jak się z nimi pracuje. Po rozstawieniu
namiotu chcemy, abyście ubrali coś wygodnego. Pójdziemy na spacer, który będzie
trwał aż do godziny 16:00. Zaopatrzcie się proszę w butelki wody. Jest dziś
niezwykle gorąco i nie chcielibyśmy, abyście się odwodnili. – Przedstawił sytuację
pan Dickens. – No dobrze. Jak już wiecie co macie robić, wasze pierwsze zadanie
jest na czas. Kto pierwszy rozstawi namiot, schowa swoje rzeczy do jego wnętrza
i przyjdzie do mnie w swojej parze wygra. Pamiętajcie, że liczy się jakość.
Jeżeli wasz namiot będzie źle ustawiony, nie przyznamy wam wygranej. No to
gotowi… Do rozstawiania… Start!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz