14 sierpnia 2017

Camp Bullfrog Lake: Dzień 1

Nadszedł dzień wyjazdu na wycieczkę, a uczniowie zbierali się przed recepcją w oczekiwaniu na pozostałych uczestników. Miejsc było 30 i dostęp miały wszystkie klasy. Między innymi, pojechać zdecydowali się Samantha Cohen, Jovel Dahmer, Meredith Blunt, Alissa Turner, Chanyeol Park oraz Lucas Kilian. Było jeszcze kilku spóźnialskich, lecz organizatorzy się zbytnio tym nie przejmowali. Nie ścigał ich dokładny termin czy lot samolotem. Aby dojechać do obozu potrzebowali maksymalnie godziny, w zależności od korków na drogach. Również i nie było problemu z krótkim spóźnieniem do obozu. Wszyscy byli po śniadaniu, na zegarze zbliżała się godzina dwunasta, a to o tej dopiero mieli wyjechać. Z tego powodu zadzwonili do rodziców spóźnialskich uczniów i po ustaleniu kto się spóźnia, a kto nie przyjeżdża, w końcu mogli ruszyć. Była godzina 12:11 jak kierowca ruszył autokar pełen pasażerów. Plecaki były już odłożone do odpowiedniego pomieszczenia w autobusie, uczniowie zapięci w swych siedzeniach, lista obecności raz jeszcze sprawdzona, więc podróż mogła minąć spokojnie. Wraz z uczniami jechali opiekunowie dormitoriów (Alice Parks i Richard Starn), nauczyciel wf’u (James Dickens) oraz przewodnicząca klubu cheerleaderek (Joanne Koel). Ostatnia para była organizatorami tej wycieczki, uznając ją za dobrą okazją, by uczniowie skorzystali trochę z przyjemnego ruchu fizycznego na świeżym powietrzu.

Podróż trwała krótko, a na miejscu wszyscy byli już po 37 minutach. Autobus wjechał na teren obozu Bullfrog Lake. Przez krótki kawałek uczniowie mogli podziwiać las, po czym rozwinął się przed nimi widok otwartego terenu. Widać to miejsce było popularne z wczasowiczami, gdyż parking był pełen różnych samochodów, niektóre z domków miało otwarte drzwi, a ludzie siedzieli na tarasach przed nimi, wiele osób również rozstawiło własne namioty w wyznaczonych miejscach. Autobus zatrzymał się na parkingu i otwarte zostały jego drzwi. Momentalnie do klimatyzowanego pojazdu wdało się gorące powietrze. Upał można było zauważyć spoglądając na trawę. Zwykle zielona, teraz była martwa i żółta. Szerokie jezioro znajdujące się niemalże przy namiotach obiecywało ochłodę i widać wiele ludzi już z tego skorzystało. Jedni pływali w łódkach, drudzy na kajakach, a inni po prostu chlapali się w wodzie. Dla uczniów jednak jeszcze nie był czas na zabawy. James Dickens poprosił, aby każdy zabrał swój plecak, a następnie czwórka dorosłych zaprowadziła młodzież na drugi koniec obozu. To tam, w prywatnym cichym kąciku przy skraju lasu, przygotowane już były paczki z namiotami, śpiworami, poduszkami i innymi niezbędnymi przedmiotami.

- Proszę wszystkich o uwagę, będę teraz ogłaszał pary. Prosimy, abyście po usłyszeniu z kim będziecie w namiocie, poszli do numerku, który usłyszycie. Namioty po lewej stronie są dla panów i numerki są od 1 do 13, zaś pole namiotowe po prawej jest dla pań i wasze numerki zaczynają się od 14, a kończą na 17. – Ogłosił nauczyciel wf’u, kiedy udało mu się wszystkich uciszyć. – Jeżeli wybraliście sobie przed dzisiejszym dniem z kim chcecie być w parze to tą parę otrzymacie, jeżeli jednak nie podaliście żadnego imienia, para zostanie wam przydzielona. Zacznę teraz czytać pary od panów.

Przy numerze czwartym padło imię ”Lucas Kilian” oraz ”Chanyeol Park”. Przy numerze piątym zaś parą męską byli ”Jovel Dahmer” oraz ”Jimmy Dorley”. Jimmy chodził do klasy z Jovelem. Był niższy o głowę od Naśladowcy, miał krótkie blond włosy i błękitne oczy. Delikatnej budowy, jego najnowsza ranga to Posłaniec. Chłopak był w miarę przeciętny. Mało co odzywał się w klasie, częściej można było go spotkać szkicującego w zeszycie, miast rozmawiającego z innymi ludźmi. W zasadzie to najlepiej nadawałby się na cień. Nikt nic o nim nie wiedział, a on zdawał się przyglądać innym z kącika. Podszedł on do paczuszek z numerem piątym i nawet nie przywitał się z Jovelem. Usiadł w zamian na ziemi i zaczął przyglądać się reszcie klasy.

Kiedy to wszyscy panowie trafili do swoich miejsc, nauczyciel zaczął czytać imiona par żeńskich. Alissa Turner oraz Meredith Blunt otrzymały numerek 16. Numerek 17 otrzymała Samantha Cohen oraz Suzie Johnson. Suzie była z klasy Artura Wronskiego i maksymalnie mogła znać Samatnhę z widzenia, kiedy przechodziły obok siebie na korytarzu. Była rozchichotaną wysoką i słodką dziewczynką. Róż widać było, że należał do jej ulubionego koloru. Krótkie spodenki i plecak były tego właśnie koloru. Miała również i białą koszuleczkę, a na nogach wysokie czarne glany. Widać starała się zmieszać zamiłowanie do słodyczy, razem z pazurem rangi gotha, jaka jej padła. Kiedy tylko podeszła do miejsca namiotowego numer 17, a tym samym do Samatnhy, uśmiechnęła się do niej wesoło i przywitała mówiąc, że nie może się doczekać ich wspólnego mieszkania w namiocie, że to jej pierwszy obóz, że jest niezwykłe gorąco, że ma nadzieję, że będzie fajnie, że może nawet zostaną najlepszymi przyjaciółkami! Generalnie, sporo gadała.

- Jak już wszyscy znaleźli swoją parę i miejsce na namiot, widzicie też różne paczuszki. Macie tam namiot, śpiwory, poduszki, latarki, krzesełka oraz lornetki. Dzielicie się zaledwie lornetką, reszta jest po sztukę na głowę. Waszym pierwszym zadaniem jest rozstawić swój namiot. Robicie to w parach. Mam nadzieję, że pomoże wam to przełamać lody, jeżeli jesteście z kimś, kogo nie znacie, oraz zobaczyć jak się z nimi pracuje. Po rozstawieniu namiotu chcemy, abyście ubrali coś wygodnego. Pójdziemy na spacer, który będzie trwał aż do godziny 16:00. Zaopatrzcie się proszę w butelki wody. Jest dziś niezwykle gorąco i nie chcielibyśmy, abyście się odwodnili. – Przedstawił sytuację pan Dickens. – No dobrze. Jak już wiecie co macie robić, wasze pierwsze zadanie jest na czas. Kto pierwszy rozstawi namiot, schowa swoje rzeczy do jego wnętrza i przyjdzie do mnie w swojej parze wygra. Pamiętajcie, że liczy się jakość. Jeżeli wasz namiot będzie źle ustawiony, nie przyznamy wam wygranej. No to gotowi… Do rozstawiania… Start!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz