1 lipca 2017

Pokaz Talentów: Charles Anson

Pokaz talentów. Powiedzieć można, że pomysł banalny, aczkolwiek mnie jak zawsze coś takiego zainteresowało. Nawet nie ze względu na pierwsze miejsce, a za sam fakt, że podczas takich „eventów” można było się bawić oraz wymienić się swoimi talentami. A i przy okazji znajdowała się nutka rywalizacji, co zawsze zwiększało moje zainteresowanie. Bo jakim sensem jest coś robić, by nic z tego nie zyskać, a każdy ma dostać po prostu gratulacje? Coś takiego się zwyczajnie nie opłacało, a nawet i marnowało zapasy ludzkiej energii. Jak to miałem z zwyczaju, okazałem swoje zainteresowanie, gdy tylko chodzono zbierając zapisy. Co prawda ze względu na moją rangę wyśmiano mnie zaledwie i zignorowano mą prośbę zapisania mego imienia, lecz nie przejmowałem się tym. W końcu starczyło pójść po lekcjach do nauczyciela i jemu oznajmić swą chęć. A ten już nie wybrzydzał.
Teraz jednak pojawiał się wielki problem. Tak jak wiedziałem, co chcę zaprezentować, tak nie wiedziałem jaki ma być to utwór. Coś współczesnego? Jakiś klasyk? Może zmieszać oba razem? Tak wiele wyborów sprawiało, że miałem problem z zdecydowaniem. I z tego też powodu ułożyłem się pewnego wieczoru w swoim łóżku i ze słuchawkami na uszach słuchałem różnych rodzajów muzyki. W końcu jednak się poddałem i z ciężkim westchnięciem wyjąłem z uszu słuchawki, aby następnie spojrzeć na swojego współlokatora, który akurat zdejmował buty, po wejściu do pokoju.
- Pomóż mi Mephisiu, w tobie moja jedyna nadzieja – powiedziałem głosem męczennika, korzystając ze sławnego wersu z Gwiezdne Wojen.
- Co jest, Char? – zapytał z uniesioną brwią.
- Ten pokaz talentów. Zapisałem się, ale nie wiem co zrobić – skrzywiłem się lekko.
- Pokaż po prostu swoje utalentowanie, może zaprojektujesz kolekcje modową? – powiedział chyba żartobliwie, choć trudno mi było to powiedzieć. W każdym razie odpowiedziałem na to cichym śmiechem, rozbawiony tą propozycją.
- Znaczy, zamierzam zagrać na pianinie, tylko nie wiem co.
- Na pianinie... Może ,,Dla Elizy''? Będzie romantycznie. – Uśmiechnął się lekko. - Albo zagramy w duecie...skrzypce, pianino.
Jego oferta mnie niezwykle zdziwiła przez co rzuciłem zwykłym „na serio?”. Nie spodziewałem się, że ten by się w ogóle pisał na coś takiego. Jakoś tego typu występy mi do niego nie pasowały, ale z drugiej strony nie mogłem powiedzieć, że mi się to nie podobało. W zasadzie wręcz przeciwnie. Był to niezwykle ciekawy pomysł. Będę musiał zaledwie go dopisać, ale to mogłem zrobić następnego dnia. Nie ma co się śpieszyć.
- Serio. Nie chciałbyś? – zapytał i pocałował mnie płytko, po tym jak podszedł do mojego łóżka.
- W sumie to ciekawy pomysł – przyznałem, zbytnio nie skupiając się na jego pocałunku. Mój umysł w tej chwili był w innym miejscu przez delikatne podekscytowanie tą sprawą, co zresztą zdradzał mój uśmiech. – Tylko trzeba coś poszperać i przećwiczyć.
- Dobrze. Gdzie? Kiedy? – zapytał, a jego pocałunki opadły na moją szyję, wraz z jego dłonią, która oparta została na moim kolanie. Ja jednak odsunąłem go lekko od siebie, by się bardziej skupił na rozmowie.
- Nie czytasz w ogóle ogłoszeń ani nic? – zapytałem, spoglądając na jego twarz.
- Ech… Niezbyt.
- Pod koniec miesiąca jest pokaz talentów w Sali teatralnej. Ponoć jest nawet nagroda główna, ale nie zdradzili konkretów. Znając życie jakaś książka lub coś, ale to nie dla tego się zapisałem. Wiesz, że lubię takie rzeczy – uśmiechnąłem się.
- Więc chętnie wystartuję z tobą – powiedział i powrócił do pocałunków. Ale to nie był przecież czas na amory!
- A więc musimy ustalić co w ogóle przedstawimy – zamarudziłem.
- Może później? – zaproponował.
- A co takiego wolisz teraz robić? – w zasadzie to było to raczej…retoryczne pytanie. A w odpowiedzi ten zaledwie przesunął wyżej swoją dłoń, która wcześniej spoczywała na moim kolanie.

***
W końcu usiadłem z Mephem w pokoju muzycznym. Nauczycielka zezwoliła nam w niej przebywać po lekcjach ze względu na potrzebę do ćwiczenia. W końcu nie byliśmy w stanie tego robić w pokoju. A przynajmniej ja nie byłem w stanie zaciągnąć pianina aż do naszego wspólnego pokoju. Do tego czasu przesłuchałem kilkadziesiąt utworów, szukając czegoś ciekawego, ale i pasującego do nas obu. Problem był główny, że Meph był bardziej zainteresowany klasyką, ja zaś uznałem to za zbyt nudne i myślałem prędzej o wersji instrumentalnej jakiegoś popowego utworu. Aby to pogodzić szukałem jakiś utworów klasycznych, ale takich bardziej energicznych.
- W sumie zamiast jednego utworu, moglibyśmy zawsze zrobić kilka utworów jednego wykonawcy, lub nawet zrobić taką linię czasową i zagrać jakiś klasyk, potem coś starszego, potem coś takiego w środku wieku i w ten sposób do czegoś nowszego. Ale to tylko luźna propozycja – rzuciłem, siedząc sobie przy pianinie.
- Och, jaki ty pomysłowy – rzucił, a przez to „och” na początku poczułem się jakby to miał być sarkazm.
- To sarkazm? – uniosłem brew.
- Nie, Char. Cenię to – powiedział z lekkim uśmiechem, na co ja kiwnąłem głową.
- To jak? - zapytałem, chcąc poznać jego opinię, i zakręciłem się lekko na stołku.
- Jak tylko sobie życzysz – odparł, wcale mi nie pomagając.
- Ueh~ Pomocny jesteś, nie ma co – skrzywiłem się lekko.
- Myślę, że epoki zrobią wrażenie na jury – odparł i pogłaskał mnie.
- Jedyne co, to będzie więcej do zapamiętania.
- Nie podołasz? – obdarzył mnie uśmieszkiem.
- Zapewne łatwiej by było jakbym umiał czytać nuty, ale mamy jeszcze sporo czasu na to, abym wycwiczyl oddzielne kawałki. Plus można użyć też takie, które się już zna – stwierdziłam, choć nie do końca była to prawda. Coś tam kojarzyłem z nut, lecz nie tak, by na luzie czytać i grać. Nie miałem chyba do tego talentu, lecz granie i tak przychodziło mi dużo łatwiej. Może po prostu byłem wzrokowcem? A utwory, które udało mi się nauczyć, często zapamiętywałem na długo. Oczywiście bez ćwiczenia wychodziłem z wprawy, lecz nigdy nie doprowadzałem do stanu, gdzie totalnie nie pamiętałem nawet jak zacząć jakiś utwór.
 - Nie znasz nut? – zaśmiał się cicho.
- Ej, nie śmiej się – zrobiłem smutną minkę, lecz szczerze mnie nie uraził. Nie przejmowałem się tym.
- Przepraszam, no już.
- Nigdy mi się zbytnio nie chciało ich uczyć. – Wzruszyłem ramionami. - Często starczyło mi patrzeć jak ktoś gra i po prostu zapamiętywałem ruchy dłoni.
- Inteligencik – mruknął i sięgnął do kieszeni po paczkę papierosów.
- Meph – zmarszczyłem brwi. – Nie w sali. Nauczycielka nas ochrzani.
- Dawno nie paliłem – skrzywił się.
- To wyjdź na zewnątrz, albo daj sobie spokój z paleniem – nadymałem policzki. Miałem nadzieję, że prędzej lub później skończy z nałogiem. Sam jego zapach po paleniu mnie odpychał. Ten jednak nie wziął drugiej opcji pod uwagę i zaledwie westchnął, po czym wyszedł zapewne na dwór.
Kiedy ten wrócił, ja akurat byłem w trakcie odkrywania utworu Nocturne, autorstwa Chopina. Właściwie to w pierwszej chwili nawet nie zauważyłem Mephiego. Stało się tak dopiero gdy ten się do mnie dosiadł. Skomentowałem wnet zapach jego ciała po jego chyba ulubionej czynności, lecz w między czasie spokojnie kontynuowałem grę. Dokończyliśmy naszą rozmowę na temat jego złego nawyku, po czym zabraliśmy się głównie za wybieranie utworów i testowanie czy sobie z nimi poradzimy, oraz jak będą one brzmiały przy złączeniu obu wersji pod względem różnicy instrumentów.

***
Kiedy nadszedł dzień występu wydawało mi się, że raczej jesteśmy gotowi. Odczuwałem lekki stres, lecz adrenalina bardziej mną zawładnęła. Dawno nie występowałem przed kimkolwiek. Ostatnim razem w Anglii, gdy jeszcze brałem udział w przedstawieniach. Podejrzewam, że z pięć lat minęło już od tego czasu. Mimo wszystko, nawet jeżeli miałbym się pomylić, nie liczyło się to. W głowie starałem się otworzyć poprawną kolejność utworów. Wolałem przez przypadek nie zacząć grać czego innego od Mephistophelesa, z powodu niezapamiętania, który utwór jest następny w kolejce. Ale z drugiej strony… Przygotowałem sobie mini ściągę. Dokładnie zapisana kolejność utworów, więc na pomyłkę były nikłe szanse.
Meph z kolei był moim przeciwieństwem. Kompletnie spokojny pocałował mnie i powiedział, że wszystko będzie w porządku. Ale w końcu co to dla niego? Jego zawód, a wyjście sobie na scenę. Oczywistym było, że nie będzie się tym stresować. Może zaczynałem być zbyt wielkim idealistą niczym moja mała siostrzyczka? Trzeba będzie się upewnić, że tak nie jest. Westchnąłem zaledwie i wyszedłem z moim Mephciem na scenę. Zaczęliśmy od starszych, klasycznych utworów autorstwa Bacha i Beethovena, następnie równie klasyczny Holst i Elgar, romantyczne „Can’t Help Falling in Love with You”, po paru utworach nowoczesne „Stay with me”, a po tym ostatnie, „Shape of you”, przy którym nie byłem w stanie się powstrzymać, aby nie zaśpiewać do tego. Oczywiście wszystkie utwory skróciliśmy, aby zmieścić się w pięciu minutach, no i aby nie zanudzić publiczności czy jury.
Po oklaskach zeszliśmy ze sceny, nie znając jeszcze werdyktu. Widać po mnie było, że jestem nabuzowany od adrenaliny. Dawno nie grałem i sprawiło mi to wielką przyjemność. Uwielbiałem muzykę. Słuchać i grać. A jeżeli się komuś podobało, to tym bardziej. No i ciekawym było zagrać z kimś. Mimo moich obaw, nie pomyliliśmy się. A nawet jeżeli, w którymś momencie wyszliśmy poza nuty, oto raczej nie było tego zbytnio słychać.
- Byłeś wspaniały – powiedział do mnie Meph, przez co zaśmiałem się cicho.
- Dzięki. Tobie też super poszło. Ale w końcu trochę ćwiczyliśmy – przyznałem.
- Nie zrobiłem nic specjalnego.
- Wystąpiłeś ze mną. To już coś – przyznałem zgodnie ze swoimi przeczuciami. W końcu nigdy bym się nie spodziewał, że mój na co dzień spokojny i odizolowany chłopak by zdecydował się na coś takiego. Meph na moje słowa odpowiedział słodkim uśmiechem, ponownie mnie zaskakując. Czyżby mi podmienili mojego kochanego gburka?
- Hehe. Wiesz co cię teraz czeka? – zapytałem z szerokim uśmiechem jak już weszliśmy za kulisy.
- Co? – zmarszczył brwi.
- Będziesz mnie uczył gry na skrzypcach – odpowiedziałem wesoło.
Meph nie ukazał w tym momencie entuzjazmu, lecz byłem pewien, że z odpowiednią namową uda mi się go do tego zachęcić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz