Pokaz talentów. Powiedzieć można, że pomysł
banalny, aczkolwiek mnie jak zawsze coś takiego zainteresowało. Nawet nie ze
względu na pierwsze miejsce, a za sam fakt, że podczas takich „eventów” można
było się bawić oraz wymienić się swoimi talentami. A i przy okazji znajdowała
się nutka rywalizacji, co zawsze zwiększało moje zainteresowanie. Bo jakim
sensem jest coś robić, by nic z tego nie zyskać, a każdy ma dostać po prostu
gratulacje? Coś takiego się zwyczajnie nie opłacało, a nawet i marnowało zapasy
ludzkiej energii. Jak to miałem z zwyczaju, okazałem swoje zainteresowanie, gdy
tylko chodzono zbierając zapisy. Co prawda ze względu na moją rangę wyśmiano
mnie zaledwie i zignorowano mą prośbę zapisania mego imienia, lecz nie
przejmowałem się tym. W końcu starczyło pójść po lekcjach do nauczyciela i jemu
oznajmić swą chęć. A ten już nie wybrzydzał.
Teraz jednak pojawiał się wielki problem. Tak jak
wiedziałem, co chcę zaprezentować, tak nie wiedziałem jaki ma być to utwór. Coś
współczesnego? Jakiś klasyk? Może zmieszać oba razem? Tak wiele wyborów
sprawiało, że miałem problem z zdecydowaniem. I z tego też powodu ułożyłem się
pewnego wieczoru w swoim łóżku i ze słuchawkami na uszach słuchałem różnych
rodzajów muzyki. W końcu jednak się poddałem i z ciężkim westchnięciem wyjąłem
z uszu słuchawki, aby następnie spojrzeć na swojego współlokatora, który akurat
zdejmował buty, po wejściu do pokoju.
- Pomóż mi Mephisiu, w tobie moja jedyna nadzieja
– powiedziałem głosem męczennika, korzystając ze sławnego wersu z Gwiezdne
Wojen.
- Co jest, Char? – zapytał z uniesioną brwią.
- Ten pokaz talentów. Zapisałem się, ale nie wiem
co zrobić – skrzywiłem się lekko.
- Pokaż po prostu swoje utalentowanie, może
zaprojektujesz kolekcje modową? – powiedział chyba żartobliwie, choć trudno mi
było to powiedzieć. W każdym razie odpowiedziałem na to cichym śmiechem,
rozbawiony tą propozycją.
- Znaczy, zamierzam zagrać na pianinie, tylko nie
wiem co.
- Na pianinie... Może ,,Dla Elizy''? Będzie
romantycznie. – Uśmiechnął się lekko. - Albo zagramy w duecie...skrzypce,
pianino.
Jego oferta mnie niezwykle zdziwiła przez co
rzuciłem zwykłym „na serio?”. Nie spodziewałem się, że ten by się w ogóle pisał
na coś takiego. Jakoś tego typu występy mi do niego nie pasowały, ale z drugiej
strony nie mogłem powiedzieć, że mi się to nie podobało. W zasadzie wręcz
przeciwnie. Był to niezwykle ciekawy pomysł. Będę musiał zaledwie go dopisać,
ale to mogłem zrobić następnego dnia. Nie ma co się śpieszyć.
- Serio. Nie chciałbyś? – zapytał i pocałował mnie
płytko, po tym jak podszedł do mojego łóżka.
- W sumie to ciekawy pomysł – przyznałem, zbytnio
nie skupiając się na jego pocałunku. Mój umysł w tej chwili był w innym miejscu
przez delikatne podekscytowanie tą sprawą, co zresztą zdradzał mój uśmiech. –
Tylko trzeba coś poszperać i przećwiczyć.
- Dobrze. Gdzie? Kiedy? – zapytał, a jego
pocałunki opadły na moją szyję, wraz z jego dłonią, która oparta została na
moim kolanie. Ja jednak odsunąłem go lekko od siebie, by się bardziej skupił na
rozmowie.
- Nie czytasz w ogóle ogłoszeń ani nic? –
zapytałem, spoglądając na jego twarz.
- Ech… Niezbyt.
- Pod koniec miesiąca jest pokaz talentów w Sali
teatralnej. Ponoć jest nawet nagroda główna, ale nie zdradzili konkretów.
Znając życie jakaś książka lub coś, ale to nie dla tego się zapisałem. Wiesz,
że lubię takie rzeczy – uśmiechnąłem się.
- Więc chętnie wystartuję z tobą – powiedział i
powrócił do pocałunków. Ale to nie był przecież czas na amory!
- A więc musimy ustalić co w ogóle przedstawimy –
zamarudziłem.
- Może później? – zaproponował.
- A co takiego wolisz teraz robić? – w zasadzie to
było to raczej…retoryczne pytanie. A w odpowiedzi ten zaledwie przesunął wyżej
swoją dłoń, która wcześniej spoczywała na moim kolanie.
***
W końcu usiadłem z Mephem w pokoju muzycznym.
Nauczycielka zezwoliła nam w niej przebywać po lekcjach ze względu na potrzebę
do ćwiczenia. W końcu nie byliśmy w stanie tego robić w pokoju. A przynajmniej
ja nie byłem w stanie zaciągnąć pianina aż do naszego wspólnego pokoju. Do tego
czasu przesłuchałem kilkadziesiąt utworów, szukając czegoś ciekawego, ale i
pasującego do nas obu. Problem był główny, że Meph był bardziej zainteresowany
klasyką, ja zaś uznałem to za zbyt nudne i myślałem prędzej o wersji
instrumentalnej jakiegoś popowego utworu. Aby to pogodzić szukałem jakiś
utworów klasycznych, ale takich bardziej energicznych.
- W sumie zamiast jednego utworu, moglibyśmy
zawsze zrobić kilka utworów jednego wykonawcy, lub nawet zrobić taką linię
czasową i zagrać jakiś klasyk, potem coś starszego, potem coś takiego w środku
wieku i w ten sposób do czegoś nowszego. Ale to tylko luźna propozycja –
rzuciłem, siedząc sobie przy pianinie.
- Och, jaki ty pomysłowy – rzucił, a przez to
„och” na początku poczułem się jakby to miał być sarkazm.
- To sarkazm? – uniosłem brew.
- Nie, Char. Cenię to – powiedział z lekkim
uśmiechem, na co ja kiwnąłem głową.
- To jak? - zapytałem, chcąc poznać jego opinię, i
zakręciłem się lekko na stołku.
- Jak tylko sobie życzysz – odparł, wcale mi nie
pomagając.
- Ueh~ Pomocny jesteś, nie ma co – skrzywiłem się
lekko.
- Myślę, że epoki zrobią wrażenie na jury – odparł
i pogłaskał mnie.
- Jedyne co, to będzie więcej do zapamiętania.
- Nie podołasz? – obdarzył mnie uśmieszkiem.
- Zapewne łatwiej by było jakbym umiał czytać
nuty, ale mamy jeszcze sporo czasu na to, abym wycwiczyl oddzielne kawałki.
Plus można użyć też takie, które się już zna – stwierdziłam, choć nie do końca
była to prawda. Coś tam kojarzyłem z nut, lecz nie tak, by na luzie czytać i
grać. Nie miałem chyba do tego talentu, lecz granie i tak przychodziło mi dużo
łatwiej. Może po prostu byłem wzrokowcem? A utwory, które udało mi się nauczyć,
często zapamiętywałem na długo. Oczywiście bez ćwiczenia wychodziłem z wprawy,
lecz nigdy nie doprowadzałem do stanu, gdzie totalnie nie pamiętałem nawet jak
zacząć jakiś utwór.
- Nie znasz
nut? – zaśmiał się cicho.
- Ej, nie śmiej się – zrobiłem smutną minkę, lecz
szczerze mnie nie uraził. Nie przejmowałem się tym.
- Przepraszam, no już.
- Nigdy mi się zbytnio nie chciało ich uczyć. –
Wzruszyłem ramionami. - Często starczyło mi patrzeć jak ktoś gra i po prostu
zapamiętywałem ruchy dłoni.
- Inteligencik – mruknął i sięgnął do kieszeni po
paczkę papierosów.
- Meph – zmarszczyłem brwi. – Nie w sali.
Nauczycielka nas ochrzani.
- Dawno nie paliłem – skrzywił się.
- To wyjdź na zewnątrz, albo daj sobie spokój z
paleniem – nadymałem policzki. Miałem nadzieję, że prędzej lub później skończy
z nałogiem. Sam jego zapach po paleniu mnie odpychał. Ten jednak nie wziął
drugiej opcji pod uwagę i zaledwie westchnął, po czym wyszedł zapewne na dwór.
Kiedy ten wrócił, ja akurat byłem w trakcie
odkrywania utworu Nocturne, autorstwa Chopina. Właściwie to w pierwszej chwili
nawet nie zauważyłem Mephiego. Stało się tak dopiero gdy ten się do mnie dosiadł.
Skomentowałem wnet zapach jego ciała po jego chyba ulubionej czynności, lecz w
między czasie spokojnie kontynuowałem grę. Dokończyliśmy naszą rozmowę na temat
jego złego nawyku, po czym zabraliśmy się głównie za wybieranie utworów i
testowanie czy sobie z nimi poradzimy, oraz jak będą one brzmiały przy
złączeniu obu wersji pod względem różnicy instrumentów.
***
Kiedy nadszedł dzień występu wydawało mi się, że
raczej jesteśmy gotowi. Odczuwałem lekki stres, lecz adrenalina bardziej mną
zawładnęła. Dawno nie występowałem przed kimkolwiek. Ostatnim razem w Anglii,
gdy jeszcze brałem udział w przedstawieniach. Podejrzewam, że z pięć lat minęło
już od tego czasu. Mimo wszystko, nawet jeżeli miałbym się pomylić, nie liczyło
się to. W głowie starałem się otworzyć poprawną kolejność utworów. Wolałem
przez przypadek nie zacząć grać czego innego od Mephistophelesa, z powodu
niezapamiętania, który utwór jest następny w kolejce. Ale z drugiej strony…
Przygotowałem sobie mini ściągę. Dokładnie zapisana kolejność utworów, więc na
pomyłkę były nikłe szanse.
Meph z kolei był moim przeciwieństwem. Kompletnie
spokojny pocałował mnie i powiedział, że wszystko będzie w porządku. Ale w
końcu co to dla niego? Jego zawód, a wyjście sobie na scenę. Oczywistym było,
że nie będzie się tym stresować. Może zaczynałem być zbyt wielkim idealistą
niczym moja mała siostrzyczka? Trzeba będzie się upewnić, że tak nie jest.
Westchnąłem zaledwie i wyszedłem z moim Mephciem na scenę. Zaczęliśmy od
starszych, klasycznych utworów autorstwa Bacha i Beethovena, następnie równie
klasyczny Holst i Elgar, romantyczne „Can’t Help Falling in Love with You”, po
paru utworach nowoczesne „Stay with me”, a po tym ostatnie, „Shape of you”,
przy którym nie byłem w stanie się powstrzymać, aby nie zaśpiewać do tego.
Oczywiście wszystkie utwory skróciliśmy, aby zmieścić się w pięciu minutach, no
i aby nie zanudzić publiczności czy jury.
Po oklaskach zeszliśmy ze sceny, nie znając
jeszcze werdyktu. Widać po mnie było, że jestem nabuzowany od adrenaliny. Dawno
nie grałem i sprawiło mi to wielką przyjemność. Uwielbiałem muzykę. Słuchać i
grać. A jeżeli się komuś podobało, to tym bardziej. No i ciekawym było zagrać z
kimś. Mimo moich obaw, nie pomyliliśmy się. A nawet jeżeli, w którymś momencie
wyszliśmy poza nuty, oto raczej nie było tego zbytnio słychać.
- Byłeś wspaniały – powiedział do mnie Meph, przez
co zaśmiałem się cicho.
- Dzięki. Tobie też super poszło. Ale w końcu
trochę ćwiczyliśmy – przyznałem.
- Nie zrobiłem nic specjalnego.
- Wystąpiłeś ze mną. To już coś – przyznałem
zgodnie ze swoimi przeczuciami. W końcu nigdy bym się nie spodziewał, że mój na
co dzień spokojny i odizolowany chłopak by zdecydował się na coś takiego. Meph
na moje słowa odpowiedział słodkim uśmiechem, ponownie mnie zaskakując. Czyżby
mi podmienili mojego kochanego gburka?
- Hehe. Wiesz co cię teraz czeka? – zapytałem z
szerokim uśmiechem jak już weszliśmy za kulisy.
- Co? – zmarszczył brwi.
- Będziesz mnie uczył gry na skrzypcach –
odpowiedziałem wesoło.
Meph nie ukazał w tym momencie entuzjazmu, lecz
byłem pewien, że z odpowiednią namową uda mi się go do tego zachęcić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz