28 lutego 2017

Od Kaito


Od ostatnich dwóch miesięcy Kaito zmienił w sobie wiele rzeczy. Nie był już taki wesoły czy uśmiechnięty od ucha do ucha i starał się mówić najmniej jak potrafi. Jego styl ubierania także stał się kompletnie inny. Z kolorowych, wbijających się w oczy ubrań, przeszedł na jak najbardziej szare czy w mdłych kolorach. Wszystko było sprawą ostatniego losowania kart. Azjacie spełnił się największy koszmar dla każdego ucznia tej szkoły - trafił mu się Joker.
Na dodatek jego jedyny przyjaciel, Andreas, opuścił Charleston High. Niby był jeszcze Rui, ale od ostatniego incydentu mało ze sobą rozmawiali. Obecnie przy każdej rozmowie rzucał jakimiś dokuczliwymi tekstami i pokochał podstawiać mu nogę na korytarzu. W skrócie miał wielki ubaw z jego nieszczęścia.
Zrobiło się jakoś samotnie. Większość czasu spędzał w bibliotece, w najdalszych jej kątkach. Wszystko tylko po to, żeby spotykać jak najmniejszą ilość osób, ponieważ już po pierwszym tygodniu stycznia miał całkowicie dosyć wszystkiego. Coraz częściej zastanawiał się czy nie zrezygnować z nauki w tej szkole. Tak, jak zrobiła to jego siostra. O właśnie, jeszcze ona. Caroline dzwoni do niego codziennie umilając mu czas spędzony w bibliotece... No i też za każdym razem namawia go do zmiany szkoły. On sam w sumie nie wie, czemu jeszcze się nie poddał. Nie chce przegrać? Tylko czego przegrać... A może ma jeszcze jakąś nadzieję... Że nagle to miejsce stanie się normalne i zrezygnują z tej chorej zabawy? Jak na razie udaje mu się w miarę unikać ludzi, ale przecież kiedyś to się skończy. Niekoniecznie dobrze, niedawno był nawet przypadek, że uczeń, cel, pojechał do szpitala!
Kai wygodnie wbił się w mały kącik pomiędzy dwoma półkami i zaczął czytać książkę. Ostatnio nie miał ochoty na te urocze komiksy z gejami. Ta którą obecnie czytał była o... Kosmitach. Nigdy takowe tematy szczególnie go nie interesowały, ale tym razem postanowił spróbować. Opowieść zaczęła się od pewnego młodzieńca średniego wzrostu z pięknymi blond włosami do ramion i bardzo urozmaicającymi jego wizerunek dwukolorowymi, a właściwie to w innych odcieniach (jedno ciemnozielone, a drugie bardzo jasne), oczami, mieszkający na ogromnym statku kosmicznym (Ziemia została całkowicie zniszczona), został wysłany na misję w celu znalezienia nowej planety, ponieważ statek ze względu na swój wiek miał coraz więcej usterek i stwierdzono, iż za kilkanaście lat obecne zasilanie przestanie działać i nie ma sposobu na zatrzymanie tego procesu. Soren, bo takie było jego imię, wraz ze starszymi lotnikami w końcu znaleźli nieodkrytą wcześniej planetę. Na początku wydawała się całkowicie pusta, ale chłopak ze względu na swoją upartość postanowił, że i tak ją przebada. Podczas, gdy koledzy kręcili się w pobliżu statku z całkowitym brakiem nadziei na odnalezienie jakiegokolwiek życia czy roślin tutaj, Sor szedł wiele kilometrów przed siebie. Już myślał, że generał jednak miał rację, gdy nagle przed sobą zobaczył zarys jakiejś postaci. Bez namysłu rzucił się w jej kierunku. W sumie gdyby coś takiego spotkało Azjatę, najpierw zawiadomiłby resztę ekipy, przecież takie niezidentyfikowane stworzenie może okazać się bardzo groźne! Gdy doszedł do chwili opisu potwora zaczął się śmiać. Mimo, że kosmita był wysoki, około dwóch metrów i miał ostre zębiska, to wciąż był uśmiechniętym glutem ze śmiesznym czubkiem na głowie, a w dodatku w łapie trzymał różową konewkę! Autor tej książki chyba nie miał zbyt dobrej wyobraźni co do fajnego wyglądu kosmitów... Ale wciąż chciał czytać więcej o tej kreaturze. Tak więc nawet rozumiała co trzecie słowo wypowiedziane przez człowieka i najwyraźniej wcale nie chciała go zjadać, a tylko wbijała w niego swoje malutkie, czarne oczka. Nagle stało się coś dziwnego. Rozległo się jakieś dziwne syczenie i po pięciu sekundach kosmita... Połknął przybysza, który w tym czasie myślał, że to dość intymne. W tym momencie zrobiło się bardzo dziwnie. Kai zamknął książkę stwierdzając, że takie tematy jednak nie są dla niego i zaczął zbierać się do wyjścia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz