Schodząc po schodach prowadzących ku wyjściu, słuchałem rozwlekań chłopaka. Chyba trafił mi się jakiś dziwako-przemądrzalec - świetnie.
-Nie dla mnie, wspomniałeś o greckich bogach, a męskością, według Greków, były idealne muskularne ciała i surowe twarze, dojrzałych mężczyzn o bujnym zaroście. Może źle to po prostu ująłem – Mruknął marszcząc brwi, po chwili dodając – Moim zdaniem nie brakuje ci niczego szczególnego, po za tym jesteś jeszcze młody, więc trudno rozmyślać nad twoim męstwem.
- Eh... Nie miałem tego dosłownie na myśli. Tak się tylko mówi. - westchnąłem
Mogłem pozostawić temat na tym, już nie wchodzić głębiej w jego rozwikłania o męskości, mimo to miałem z nim spędzić parę, a nawet parędziesiąt najbliższych nocy w jednym pokoju, więc tak czy siak pewnie nie uniknę innych tematów oraz jego przemądrzałości na ich temat.
- No dobra, może nie jestem ogromny brodaczem z "surową" twarzą, ale co do muskularności bym polenizował. W końcu jeszcze nie miałeś okazji zobaczyć mnie w całej okazałości. - kontynuowałem wciąż patrząc prosto przed siebie
- Myślę, że będę miał okazji aż nadto... - mruknął rudzielec w odpowiedz, na co parsknąłem delikatnie śmiechem
- Czyżby? - powiedziałem spoglądając kontem oka w jego stronę
-W końcu będziemy ze sobą mieszkać - zmarszczył brwi chyba nie rozumiejąc jak to zabrzmiało
- A co ma współlokatorstwo do negliżu? Powinienem się zacząć obawiać Twoich zamiarów? - powiedziałem, lekko żartobliwie
- Chodziło mi o to że jako współlokatorzy będziemy się widywać... w bieliźnie, nie chodziło mi o pełny negliż... Nie mam wobec ciebie żadnych dziwnych zamiarów... - odpowiedział, a na jego twarzy pojawił się leciutki rumieniec
- Jasne, jasne. - mruknąłem droczliwie, a kąciki moich ust uniosły się delikatnie.
Przyjrzałem się chłopakowi. Spod jego piegów wyłonił się delikatny rumieniec, który - trzeba przyznać - dodawał mu swojego rodzaju uroku.
Doszliśmy do głównych drzwi dormitorium. Zrobiłem szybszy krok, wyprzedzając chłopaka i jako pierwszy łapiąc za uchwyt drzwi, otworzyłem je jednym pociągnięciem przed chłopakiem przepuszczając go pierwszego. Fabien cicho mruknął w podziękowaniu, po czym zrobił parę kroków naprzód przekraczając próg drzwi. Ruszyłem zaraz za nim, ciągnąc za sobą drzwi.
Moim oczom ukazała się śnieżna biel pokrywająca cały teren. Każdemu krokowi towarzyszyły skrzypnięcia śniegu, a przed oczami wirowały płatki śniegu. Wyciągnąłem rozgrzaną od kieszeni, gołą rękę przed siebie patrząc jak śnieg momentalnie się na niej roztapia. Uwielbiałem zimę, była to pora roku która momentami wydawała się magiczna. Lecz nie długo zajęło bym poczuł chłód towarzyszący temu pięknu. Dopiero w tym momencie uświadomiłem sobie towarzystwo współlokatora. Momentalnie schowałem z powrotem rękę nie chcąc wyjść na większego dziwaka zachwycającego się - niczym dziecko - kroplami zmrożonej wody. Odchrząknąłem pod nosem, i po chwili zwróciłem wzrok na chłopaka. Ku mojemu zdziwieniu, stał on wpatrzony w niebo jakby podobnie zachwycając się widokiem. Jednakże zaraz i on zwrócił uwagę na mnie.
- Idziemy? - spytał, na co jedynie przytaknąłem po czym ruszyłem pokrytą śniegiem ścieżką
Przez chwilę szliśmy w ciszy, lecz prawdzie mówiąc był to ten wygodny rodzaj ciszy. Zauważyłem, że chłopak idąc trzyma ręce przy ustach chuchając, próbując zapewne je rozgrzać.
- Nie masz rękawiczek? - zapytałem
-Zapomniałem wziąć...
- Masz. - powiedziałem, po czym wyjąłem czarną parę rękawiczek z kieszeni i podałem chłopakowi - Powinny być dobre.
- Dzięki - odpowiedział, rzucając coś w rodzaju lekkiego uśmiechu po czym założył ewidentnie za duże rękawiczki
- Spoko, nie mogę patrzeć jak marźniesz. - mruknąłem jedynie w jego stronę
-Jakiś ty rycerski
- No cóż, zdarza się. Podobno potrafię czasem zaskoczyć.
-To...gdzie mnie zabierzesz? - zapytał po chwili ciszy
- Hmm... Szczerze sam nie mam pojęcia. Ale niedaleko widziałem w miarę przytulną kawiarenkę, a mi się marzy jakaś porządna kawa... Albo nawet w taką pogodę czekolada z bitą śmietaną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz