15 stycznia 2017

Od Dean'a C.D: Charles A.

Stołówka Charleston High należała do jednych z tych mniejszych i skromniejszych budynków. Ściany były pokryte blado żółtą farbą, a podłoga białymi kafelkami. Pomieszczenie było wypełnione długimi rzędami śnieżnobiałych stolików, przy których gdzieniegdzie siedziały pojedyncze osoby. Na końcu pomieszczenia znajdywało się szerokie "okienko"zastawione metalowymi stołami. Za szybą znad stołów stała zapewne jedna z kucharek. Następnie obok znajdywało się drugie, mniejsze okienko z wyraźnym oznaczeniem zwrotu naczyń, a tuż zaraz dwa automaty z napojami.
Wraz z Charles'em ruszyliśmy w stronę końca pomieszczenia. Ku mojemu zdziwieniu po drugiej stronie nie stała kobieta, aczkolwiek mężczyzna. Chociaż względnie bardzo młody, blisko naszego wieku. Był dość wysoki, o kruczo-czarnych, krótkich włosach z domieszką czerwonego. Ubiór miał typowy jak na typ pracy - czarna koszulka, białe spodnie oraz fartuch, który przy jego typie urody i wyrazie twarzy wyglądał dość nietypowo. 
Mechanika stołówki wyglądała trochę na rodzaj szwedzkiego stołu, gdzie do wyboru było parę dań lecz różniła się ty że to Peter - z tego co wyczytałem z plakietki - nakładał jedzenie. Przy każdej zakrytej bądź odkrytej kuwecie stała tabliczka z zawartością. Na końcu stołów znajdowała się mała kasa gdzie końcowo dziewietnasto-latek podliczał koszt śniadania. 
Kiedy zapłaciłem niewielką sumę, ruszyłem w stronę stolika - po drodze zahaczając o automat z napojami - gdzie siedział już Charles przy talerzu jajecznicy wraz z bekonem i tostami. 
- Jak na takiego chudzielca dużo jesz - przerwałem cisze w tym czasie stawiając tackę z tostem oraz jabłkiem, bowiem nie byłem szczególnie głodny, na stole a obok butelkę ziemnej wody.
- Raczej to ty jesz za mało. Śniadanie to najważniejsze danie dnia, czy jakoś tak to szło - powiedział po przełknięciu jajecznicy
- Bzdury które wmawiają dzieciakom, żeby jadły. Poza tym jakoś nie jestem zbytnio głodny. -  złapałem butelkę i wziąłem kilka łyków - Właściwie chyba sobie odpuszczę, zjem coś na lunchu. - po czym tym bardziej odsunąłem od siebie tace z nikłym śniadaniem
- Zjedz chociaż tosta. Jak mi zasłabniesz to cię po prostu zostawię - powiedział, wyglądając przy tym jakby w tym momencie nie żartował
Kręcąc o oczami, złapałem za jabłko i wygryzłem się w owoc, nie komentując nawet odpowiedzi anglika.
- Grzeczny chłopiec - uśmiechnął się chłopak
- Zależy gdzie - powiedział, a na jego twarz wkradł się zadziorny uśmieszek
- Żart ci nie wyszedł - odgryzł kawałek tosta i zlizał flirtowanie okruszki z ust, co pogłębiło mój uśmiech
- Nie prowokuj. - powiedziałem lekko nachylając się nad tacą
- Prowokuję? - przekręcił lekko głowę z zadziornym uśmiechem
- Może troszkę. - puściłem mu oczko, ponownie opierając się o oparcie krzesła i wgryzłem się w jabłko 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz