10 stycznia 2017

Od Charles'a C.D: Naomi

W przeciwieństwie do Naomi, ja nie dałem rady nawet zejść z boiska. Wykończony i obolały położyłem się na niewygodnej powierzchni i ciężko dyszałem, próbując nadrobić straty w tlenie. Chyba jednak przydałoby się zacząć ćwiczyć. Żeby po godzinie zwykłej gry w kosza być bliskim śmierci? Rozumiałem jeszcze męczący ból w nadgarstku, widać nie powinienem był go jeszcze tak nadwyrężać, ale żeby nie móc oddychać? Ostatkami sił przekręciłem się na plecy i już w głowie słyszałem głos nauczyciela wf’u. „Nie kładziemy się po wysiłku, bo to tylko utrudnia dostęp tlenu do waszych płuc. Musicie stać.” Potwór jeden. Nie wiem jak niby miałem stać po całej jego męczącej lekcji. A spróbowałoby się wymigiwać z zajęć; od razu dostawało się kary, podczas kiedy inni odpoczywali. I biegaj kółka jak inni sobie siedzą i ci się przyglądają. Dobrze, że ten w tej szkole był przyjaźniejszy.
Odchyliłem głowę do tyłu i spojrzałem na swoją towarzyszkę. Widząc w jej dłoni do połowy opróżnioną butelkę wody, szybko zwróciłem na siebie uwagę mówiąc, aby nie wypijała całej zawartości i się podzieliła. Wyciągnąłem nawet w jej kierunku dłonie, aby ta rzuciła mi zbawienie w plastikowym opakowaniu. Ku mojej radości, Naomi rzuciła mi butelkę, którą zdołałem złapać. Z trudem podniosłem się do pozycji siedzącej i dopiłem resztę wody. Dopiero w tym momencie złapało mnie obrzydzenie spowodowane myślą o tym, że jeszcze chwilę temu, ten sam kawałek plastiku miał kontakt z ustami Naomi. Nie to, że miałem coś do niej… Ale co jeśli w płynie, którym wypiłem pozostały resztki śliny? Z trudem powstrzymałem odruch wymiotny i powróciłem do pozycji leżącej. Postanowiłem przekierować myśli na co innego i zignorować tą małą wpadkę. Myśleć zacząłem o naszym zakładzie i o tym, że skończyło się remisem. Co teraz? Oboje zażyczyliśmy sobie podobnej rzeczy. Ja, aby ta przynosiła mi jedzenie na stołówce, a ona abym był na każde jej skinięcie. Wygląda na to, że będziemy musieli to po prostu jakoś pogodzić.
- Wiesz, że teraz będziesz mi niczym służąca – powiedziałem w końcu, z szerokim uśmiechem na ustach.
- Co proszę? – powiedziała również z uśmiechem, podnosząc się do pełnego siadu.
- Tak jak słyszałaś. Nie każ swemu królowi się powtarzać – zażartowałem.
- Phi, znalazł się – założyła ręce i odwróciła twarz niby obrażona – ja ci przypominam, że jest remis.
- Ależ ja wiem, że jest remis. Pilnuję tylko swojego. To czy ty będziesz domagała się swojej nagrody czy też nie, już w pełni zależy od ciebie – powiedziałem spokojnie, nie tracąc uśmiechu z ust.
W trakcie tak krótkiej rozmowy, czułem jak powoli wracają mi siły. A przynajmniej na tyle, aby spokojnie usiąść. W ustach wciąż miałem suszę, aczkolwiek skórę miałem pokrytą delikatną warstwą potu. Wstałem ze swojego miejsca i powoli podszedłem do niej z butelką w dłoni. Rzuciłem jej puste opakowanie, na które nie zwróciła uwagi. Odbiło się zatem od jej głowy i wylądowało obok. Zaśmiałem się rozbawiony tym widokiem, choć nie miałem zbytnio siły na pełny śmiech. Chwyciłem spód koszulki i uniosłem go do twarzy, aby ją wytrzeć.
- W każdym razie to ja chętnie skorzystałbym z prysznica, więc przejdę się do przebieralni. Zechcesz się ze mną wybrać? – zapytałem, nie zważając uwagi jak mogłoby to zabrzmieć.
W mojej głowie było to oczywiste, że są prysznice podzielone na płcie, nawet jeśli nie było teraz żadnego nauczyciela, który by przypilnował odpowiedniego korzystania z tych miejsc. W odpowiedzi jednak dostałem ”jeszcze się pytasz”, miast tak zwanego ”liścia” w twarz, jak to niektóre dziewczyny potrafią. Naomi chyba już przyzwyczaiła się do mojego sposobu rozmawiania z innymi ludźmi. Wstała i zaczęła zbierać swoje rzeczy, co również uczyniłem ze swoimi. Razem ruszyliśmy w stronę przebieralni, kiedy już zebraliśmy wszystko co do nas należało.
- Gdybyś trochę szybciej wyskoczyła, to przeczuwam, że bym przegrał. Nie byłem w stanie zablokować tamtego rzutu w żaden sposób – powiedziałem, komentując naszą rozgrywkę.
- No cóż masz chyba racje, jednak zmęczenie wzięło górę. Chyba będziemy musieli powtórzyć. Tylko ja cię błagam, nie koszykówka - zaakcentowała ostatni wyraz.
- Och, czyli wolisz rewanżyk, od ustalenia, że oboje wygraliśmy. W sumie może to być ciekawsze - przyznałem jej rację.
 -Jakieś nowe zasady ustalamy Wasza Wysokość? - uśmiechnęła się cwaniacko.
- Nah, nah. Po prostu myślałem, że można to zaliczyć jako wygrana obu stron i że oboje będziemy musieli wykonać to, co druga osoba sobie zażyczyła – powiedziałem, podczas kiedy plecak zaczynał mi ciążyć na ramieniu. Nie mówcie, że jeszcze będę miał jutro zakwasy…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz