Wpatrywałem się całą lekcję przez okno, nie miałem humoru
praktycznie na nic, nawet aby pogadać ze swoim współlokatorem. Ostatnio miałem
coraz większe problemy z członkami ze swojej drużyny, jeden trafił do szpitala
po wypadku samochodem, drugi z kolei ma poważne problemy rodzinne. Wszystko
musiało zwalić mi się na głowę, ale co poradzić? Takie życie, pozorne-
wystarczy jedna sekunda, aby coś się całkiem zjebało i władować się w jeszcze
większe bagno, z którego ciężko wybrnąć. Musiałem jakoś przesunąć termin
starcia z przeciwną drużyną, ciężko było ich wyzwać na ten pojedynek. Własną
inicjatywą nic nie dało się wskórać, trzeba było podjąć odpowiednie środki-
prowokacji, jedyna, która zawsze działała w tej sytuacji, tzn. w ich
przypadku.
Wyciągnąłem ukradkiem telefon odczytując wiadomość, od
swojego kolegi Naile'a. Nauczyciel wyszedł na chwilę z klasy, więc śmiało
mogłem odpisać.
Nail 12:10:36
Hej Nico, czuję się już lepiej i dziękuję Ci za to, że
mnie odwiedzałeś. Jutro wychodzę ze szpitala! ^^
Ja 12:11;40
Cieszę się, przyjechać po ciebie ?
Nail 12:12:23
Nie, Marcus po mnie wpada. Wpadniesz jutro do mnie na
chwilkę?
Ja 12:12:57
Wpadnę :) Jak coś zadzwonię po zajęciach, trzymaj się!
Nauczyciel wkroczył z powrotem do sali z miną wyrażającą
chęć mordu, nie interesowałem się z kim rozmawiał, ale ta rozmowa nie należała
do przyjemnych. Resztę lekcji wyżywał się na jednym z chłopaczków, który nie był
dobry z jego przedmiotu. W końcu poniedziałek jak poniedziałek, nie mogłem na
niego narzekać, był jak każdy dzień niczym się nie wyróżniającym- tylko
zajęciami.
Co jakiś czas zerkałem na telefon, obserwując ile zdążyło
upłynąć minut do magicznej godziny 12:30. Jak na złość było tylko 17 po, a
zadań nie miałem, zdążyłem zrobić te co trzeba było na lekcji. Wodziłem
wzrokiem za wykładowcą, który tłumaczył jak wykonać zadanie, które było trudne
w jego mniemaniu. Przymknąłem oczy opierając głowę na ręku, gdy nagle rozległ
się dźwięk zbawiający wszystkich uczniów, może nie wszystkich. Wrzuciłem
książki do torby i wyszedłem z sali ruszając spokojnie korytarzem. Zagapiłem
się na jakąś gazetkę wiszącą na ścianie, odnośnie jakiegoś konkursu. Nie
zdążyłem doczytać o co chodzi, poczułem jak czyjeś ciało mocno uderza we
mnie. Uniosłem brwi zaskoczony i od razu przeniosłem wzrok na dziewczynę, która
to zderzyła się ze mną.
- Przepraszam - mruknąłem. Jakby nie patrzeć było to z
mojej winy, w końcu mogłem ją zauważyć i wyminąć.
Niższa ode mnie blondynka, spojrzała z lekkim
zakłopotaniem i uśmiechnęła się przepraszająco.
- Nic nie szkodzi - odparła rozglądając się na różne
strony zdezorientowana. - Jestem dzisiaj wyjątkowo roztrzepana i dodatkowo
śpieszyłam się - tłumaczyła się, a na jej policzkach pojawiły się delikatne
rumieńce. - Um... głupio tak trochę, ale... Mogłabym prosić cię o pomoc? -
zagryzła lekko dolną wargę.
- Jasne... ten... Nicodem - podałem jej rękę
przedstawiając się.
- Nicole - uścisnęła ją lekko nie przestając się
uśmiechać, co mnie zdziwiło. - Pomógłbyś mi znaleźć dyrektora? Byłam w jego
gabinecie, ale go tam nie zastałam, a mam naprawdę ważną sprawę -
oznajmiła.
Teraz rozumiałem dlaczego się śpieszyła. - Dyrektor... A
no tak, szedł do biblioteki, minąłem go niedawno - powiedziałem
spokojnie.
- Um... Ty też idziesz na ten konkurs?
- Który? - uniosłem brwi, starając się zrozumieć o jaki
jej chodzi.
Nicole wskazała na gazetkę.
- A ten... nie zdążyłem doczytać, ale raczej tak -
uśmiechnąłem się do niej.
- Ja właśnie muszę dostarczyć mu dokumenty odnośnie
konkursu, tak zresztą pisze na gazetce- odparła pokazując plik kartek. - Jak
chcesz możesz iść ze mną, przynajmniej będziesz mieć to z głowy - zauważyła.
Kiwnąłem głową wyrażając zgodę i ruszyłem z nią do
biblioteki, gdzie to dyrektor rozmawiał z bibliotekarką odnośnie jakiś książek.
Oparłem się lekko o framugę drzwi wejściowych, wcześniej przepuszczając Nicole
przodem. No nic, wyglądało na to, że nie pogadam ze swoim "młodszym
bratem", ale jakoś zbytnio tym się nie przejmowałem. Ważne, że był cały i
dochodził do zdrowia.
< Nicole? Tobie zostawiam monolog z dyrkiem >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz