14 listopada 2016

Od Naomi CD Charlie

Hmmm… Chłopak wyglądał tak inaczej bez okularów, pewnie to kwestia przyzwyczajenia. Schyliłam się po piłkę w tej chwili leżącą na ziemi. Podrzuciłam ją sobie parę razy w górze.Uśmiechnęłam się pod nosem na słowa Charlesa.
-Chyba jeszcze śnisz- rzuciłam  w niego dość mocno piłką.
-Taka prawda- złapał piłkę lekko się krzywiąc
-To teraz ustalmy jak długo będziemy grać
-30-60 minut?
-60 minut, no chyba, że tchórzysz- ułożyłam ręce na biodrach
-Tsa, chciałabyś
-No to zagrajmy- chłopak zaczął kozłować sprawdzając sprawność swojego nadgarstka. Ja nie miałam z tym problemu, ponieważ nie dawno ćwiczyłam, czego nie mogę powiedzieć o moim przeciwniku. Coś czuje, że pójdzie łatwiutko. Nie rozumie tych ludzi, którzy tak unikają aktywności fizycznej, a później narzekają na brak zdrowia.


Charlie zaczął, ja, że jestem trochę jakby to powiedzieć , niemotna w ataku nie odebrałam mu piłki, tak szybko jakbym tego  chciała. Podbiegając do kosza rzucił ją, a ja podskoczyłam próbując zatrzymać piłkę. Dotknęłam ją opuszkami palców przez co zmieniła choć trochę tor lotu, i nie wpadła do kosza. Udało mi się odebrać piłkę, teraz moja kolej. Moja zwinność okazała się dużym plusem i zdobyłam potrzebne punkty. Jednak nie pozostał mi dłużny...

***

 Kolejne punkty leciały i nie było temu końca. Najbardziej denerwował mnie fakt, że nie mogłam chociaż o te 4 lub 5 punktów przebić szale zwycięstwa na moją stronę. Zawsze wynik musiał być drażniąco wyrównany. Kiedy ja  rzuciłam do kosza, po chwili zrobił to samo Charles wyrównując wynik i na odwrót. 
Na telefonie był ustawiony dzwonek, który miał zadzwonić w chwili, gdy minie 60 minut.  Cisza. Czyli jest jeszcze szansa. Wprawdzie zmęczenie dało już się we znaki, ale nie tylko mi oczywiście. Charles był tak samo wykończony jak ja, a nawet o wiele bardziej. Trzeba to wykorzystać , póki jest to możliwe. Zdecydowane, szybkie ruchy powinny załatwić sprawę raz, dwa. Chłopak próbował mnie blokować, jednak nie jest tak wyćwiczony jak ja, uśmiechnęłam się do siebie "Już po tobie"
Jakie było moje rozczarowanie gdy jak się okazało nie poszło wszystko pomyślnie jakbym chciała. Gdy już miałam rzucić do kosza, aby wbić punkt, który dał by mi przewagę, jak na złość zadzwonił dzwonek, który oczywiście sygnalizował koniec pojedynku.
-Cholera- wyszłam z boiska i położyłam się na trawie, zasłaniając ręką słońce-Remis. Tyle zachodu by skończyć z remisem.- Najlepsze, że teraz nie wiadomo kogo czeka kara. Z pozycji leżącej próbowałam dosięgnąć wody, która była po mojej lewej stronie. Podirytowana faktem, że jest za daleko podciągnęłam się do pozycji siedzącej, chwytając plecak.
<Charlie?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz