Iskierka ulotnej nadziei na ocieplenie tej relacji
pojawiła się w głowie Charliego, gdy usłyszał przeprosiny, a król zdobył się
nawet na uśmiech. Chwila ta pękła niczym bańka mydlana, gdy tylko jego rozmówca
zainteresował się bardziej własnym telefonem, niż nim samym. Uhh, okropność.
Dlaczego ludzie wolą całymi dniami patrzeć w ekrany i monitory, zamiast po
prostu nawiązywać relacje z ludźmi twarzą w twarz? Logiczne jest to, że łatwiej
jest do kogoś napisać, niż porozmawiać, jednak właśnie ta rozmowa niesie za
sobą jakieś wartości, inne niż bezmyślne stukanie w klawiaturę. Atak kaszlu
przerwał mu rozważania, jednak o wiele bardziej zdziwił go fakt, że nieznajomy
podaje mu paczkę chusteczek. Ciekawe, czyżby obudziły się w nim jakieś ludzkie
uczucia? Suchy śmiech wydobył się z piersi Hathaway’a, gdy usłyszał wzmiankę o
letnim przeziębieniu. Powstrzymał się jednak od jakże ironicznego ,,Nie no coś
ty, takie przeziębienia raczej nie powodują u mnie ataków duszności, więc
myślę, że winny temu jest fakt, że niedawno prawie zmiażdżyłeś mi klatkę
piersiową swoimi czterema literami”, zamiast tego cofnął się krok do tyłu i
patrzył na drugiego chłopaka z podejrzliwością wypisaną w miodowych tęczówkach.
- Hej spokojnie kolego. – zaczął, bo wciąż nie znał imienia swojego rozmówcy. - Czemu tak nagle zainteresował Cię stan, w którym obecnie się znajduję?
Cóż, może był zbyt nieufny, ale życie nauczyło go, że czasem tak właśnie trzeba. Z drugiej jednak strony... co mu szkodziło powiedzenie wprost tego, co mu przeszkadza? Charlie wziął głęboki, oczyszczający wdech i spróbował ponownie.
- Nie jestem chory, przeziębiony tym bardziej. Po prostu cóż, rano miałem dość bolesne spotkanie ze sporą ilością żywej wagi. – popatrzył znacząco na drugiego chłopaka. – Cóż, myślę, że moje płuca odrobinę na tym ucierpiały.
To powiedziawszy zaczął odruchowo bawić się bransoletką wiszącą na jego nadgarstku. Taki odruch, milion razy próbował z tym walczyć, jednak w tego typu sytuacjach zawsze z nim przegrywał. W zasadzie nie wiedział czemu wciąż tu był. Ponownie uniósł wzrok.
- Jeśli zamierzasz częściej na mnie wpadać to chociaż wiedz, że jestem Charlie. Miło mi.
Rzucił ostatecznie, odwracając się i zamierzając odejść w kierunku szkoły.
- Hej spokojnie kolego. – zaczął, bo wciąż nie znał imienia swojego rozmówcy. - Czemu tak nagle zainteresował Cię stan, w którym obecnie się znajduję?
Cóż, może był zbyt nieufny, ale życie nauczyło go, że czasem tak właśnie trzeba. Z drugiej jednak strony... co mu szkodziło powiedzenie wprost tego, co mu przeszkadza? Charlie wziął głęboki, oczyszczający wdech i spróbował ponownie.
- Nie jestem chory, przeziębiony tym bardziej. Po prostu cóż, rano miałem dość bolesne spotkanie ze sporą ilością żywej wagi. – popatrzył znacząco na drugiego chłopaka. – Cóż, myślę, że moje płuca odrobinę na tym ucierpiały.
To powiedziawszy zaczął odruchowo bawić się bransoletką wiszącą na jego nadgarstku. Taki odruch, milion razy próbował z tym walczyć, jednak w tego typu sytuacjach zawsze z nim przegrywał. W zasadzie nie wiedział czemu wciąż tu był. Ponownie uniósł wzrok.
- Jeśli zamierzasz częściej na mnie wpadać to chociaż wiedz, że jestem Charlie. Miło mi.
Rzucił ostatecznie, odwracając się i zamierzając odejść w kierunku szkoły.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz