- Jak tak na to patrzę to wydaje mi się, że jakbym
się uparł to mógłbym zrobić stronę na dzień czyli całość w miesiąc… Ale jak mi
dał trochę więcej czasu to powinienem w sumie z tego skorzystać… - westchnąłem.
Słyszałem już nie raz, że przesadzam z nauka i że
powinienem dać sobie czasami trochę wolnego czasu, ale nie moją winą jest, że chcę
skończyć szkołę z jak najlepszą oceną. Chciałem chociaż w ten sposób odwdzięczyć
się Robertowi i Stefanowi za ich pomoc. Ponadto potrzebowałem ustalonej oceny,
aby dostać się do uniwersytetu, a tam z kolei już trzeba było być pracowitym,
więc lepiej jak się jest już przyzwyczajonym do takiej rutyny. Na razie jednak
odłożyłem plik kartek na biurko i spojrzałem na Nicodema.
– Dziękuję za ofertę, ale sobie poradzę sam –
uśmiechnąłem się do niego. W razie potrzeby wolałem zajrzeć do książki niż iść
na skróty i kogoś prosić o pomoc. Ponadto nie chciałem marnować jego czasu. –
Pewno masz rację… Szczególnie, że zbliżają się święta. Jakoś tak uwielbia przed
jakimkolwiek wolnym nagle zasypać zadaniami. Jakby to miało mu wynagrodzić nasz
brak przez ferie.
- Rozumiem. Wierzę, że się wyrobisz – odpowiedział
z uśmiechem po kiwnięciu głową. - No niestety, taki już jest – stwierdził.
- Dziękuję za to, że mi tak pomagasz –
powiedziałem i niepewnie się do niego przytuliłem.
- Przyjaciołom się pomaga – odparł i poczochrał
moje włosy.
- Ej~ - odsunąłem się od niego z uśmiechem i
zacząłem poprawiać włosy.
- No co? – uśmiechnął się rozbawiony.
- Sam wiesz ile mi zajmuje walczenie z suszarką i
żelem, żeby jakoś ułożyć włosy – odparłem i wróciłem do siedzenia na swoim
łóżku.
Sięgnąłem po telefon i sprawdziłem ekran, ciekaw
czy nie mam jakiś wiadomości. ”Co porabiasz kotku”. Przeczytanie tego sprawiło,
że na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Lubiłem kiedy okazywał
zainteresowanie moją osobą. Nie byłem samolubem, który chciał, żeby każdy
zwracał na mnie uwagę. Po prostu czułem, że kogoś interesuje moje istnienie w
ten sposób. Wciąż słyszałem w tyle umysłu cichy głosik, który mówił, że znów
daje się wykorzystać i że to tylko kłamstwo. Że powinienem dać sobie jak
najszybciej spokój, albo znów zostanę zraniony. Pokręciłem głową i pozbawiłem
się tych przemyśleń.
Zacząłem w zamian stukać palcem w ekran, aby
odpisać ”właśnie odkryłem, że nauczyciel ma we mnie taką wiarę, że dostałem 30
stron zadań… Plus jest taki, że ponoć jak wszystko zrobię w półtorej miesiąca
to zaliczy mi ten rok”. ”Może ci pomóc z tymi zadaniami?'' szybko
przyszła kolejna wiadomość od Saszy. "Kolejny... Dam radę. Z tobą wolałbym
spędzać inaczej czas niż na nauce". Czemu oboje tak bardzo się wzięli z tym
pomaganiem. To tylko matematyka. Starczy znać podstawy i każde zadanie
przychodzi z łatwością. ”Ja z tobą też, Miki.”
Spojrzałem na swojego towarzysza i zapytałem czy
ten ma jakieś plany na teraz. Kiedy ten odparł, że nie ma, zamyśliłem się przez
chwilę. Z nim również chciałem spędzić trochę więcej czasu, lecz jakoś nie
miałem pomysłu na to, co w tej chwili moglibyśmy robić. Dlatego też wysłałem
kolejnego sms’a ”Jesteś u siebie?”. Po prostym ”tak” zadałem ostatnie pytanie. ”Mógłbym
może cię odwiedzić?”. „Kiedy chcesz” odpowiedział, a ja wstałem z łóżka i
schowałem telefon do kieszeni.
- Wrócę później, dobrze? – zapytałem mojego
współlokatora, jakbym musiał otrzymać od niego pozwolenie, aby w ogóle wyjść z
pokoju.
- Ej, ja ci niczego nie bronię – odpowiedział spokojnie.
- Przepraszam… - odpowiedziałem i z nawyku zacząłem
ugniatać razem dłonie.
- Nie masz za co przepraszać – odparł.
Kiwnąłem lekko głową i podszedłem do drzwi z
opuszczonym wzrokiem. Nie wiedziałem, co mógłbym więcej powiedzieć w tej
sytuacji. Mimo, że nie wyglądał na złego, czułem się jakby był zawiedziony,
bądź jakbym mu sprawił przykrość swoimi słowami. Zamknąłem za sobą drzwi i
ruszyłem pustym korytarzem, po czym zapukałem do drzwi pokoju bliskiej mi
osoby.
- Co jest, mój koteczku? – zapytał, a ja wtuliłem
się w jego tors.
- Czy jestem okropną osobą? – zapytałem, wciąż
czując się winnym, że zostawiłem Nicodema samego w pokoju.
Następnego dnia pierwszą lekcją była plastyka.
Nauczyciel połączył nas w pary wedle własnego uznania i za zadanie dał nam
namalowanie drugiej osoby. Spojrzałem na szkicownik leżący na moich kolanach, a
następnie na Nico. Miałem nadzieję, że nie urażę go rysunkiem. Świadom byłem,
że nie byłem wielce uzdolniony w rysowaniu. A jednak lubowałem się w
okazjonalnym szkicowaniu ludzi. Co prawda nie umiałem rysować ciała, lecz
powoli polepszałem się pod względem twarzy. Spojrzałem jeszcze po klasie i
zauważyłem rozbawionego króla. Wyglądało na to, że już rozpoczął swoje dzieło
przedstawiające swojego partnera i nie był w stanie powstrzymać się przed
śmiechem. Nie rozumiałem zbytnio o co chodzi, więc znów zwróciłem wzrok na
kartkę przede mną. Pewniej chwyciłem ołówek w dłoń i zacząłem kreślić pierwsze
kreski.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz