Po tym
jak dwójka odeszła w objęciu, nie czekając chwili dłużej skierowałem klucz w
stronę drzwi. Wchodząc wraz z bagażami zatrzasnąłem za sobą drzwi, znikając za
progiem wejścia. Pokój nie był powalający, lecz nie był również zły. Meble prezentowały
się w dobrym stanie, a całe pomieszczenie było dość przestronne. Pokrowiec
oparłem o walizkę, natomiast torbę rzuciłem zaraz obok. Nie miałem siły się
teraz rozpakowywać. Po całonocnej podróży jedyne o czym myślałem to sen. Duża
ilość snu. Nie zaglądając nawet do łazienki zdjąłem buty, a następnie zrzuciłem
z siebie bluzę i spodnie zostając w samych bokserkach i koszulce. Bez chwili
zastanowienia rzucił się na łóżko. Nie zajęło mu długo nim usnął tym samym
przesypiając resztę dnia.
Następnego
dnia obudziłem się dość wcześnie rano, co można było poznać po ledwo co
unoszącym się słońcu. Przez parę minut leżałem jeszcze cicho, wpatrując się w
sufit. Przeciągnąłem się ziewając i wstałem z łóżka. Kiedy sięgnąłem po
telefon, miałem parę powiadomień. Składały się one głownie z nieodebranych
połączeń od mojej matki. Zignorowałem je po czy puściłem jakąś playliste.
Sięgnąłem do torby po wczorajszą butelkę wody i upiłem z niej łyka. Odłożyłem
gitarę pod ścianę, po czym otworzyłem walizkę szukając kosmetyczki. Skierowałem
się do łazienki i odkręciłem ciepłą wodę. Telefon z wciąż lecącą muzyką
odłożyłem na półkę nad umywalką po czy ściągnąłem bieliznę i wszedłem pod
ciepły strumień wody. Po parunasto minutowym prysznicu wyszedłem z kabiny,
łapiąc za ręcznik. Po wytarciu się obwiązałem go w pasie i podszedłem do
umywalki. Wykonałem podstawowe czynności jak umycie zębów i z powrotem wszedłem
do pokoju. Ukleknąłem przy wciąż otwartej walizce i wyjąłem z niej czyste
bokserki, czarne długie, spodnie oraz biała koszule wraz z mundurkowym swetrem.
Szczerze mało pasowało mi noszenie narzuconego mundurka, ale cieszyła mnie
chociaż możliwość wyboru pomiędzy swetrem a marynarką. Kiedy byłem gotowy
podwinąłem rękawy koszuli jak i swetra, spakowałem potrzebne rzeczy do plecaka
i zarzuciłem na siebie kurtkę. Wychodząc, chciałem jeszcze tylko przejrzeć się
ostatecznie w lustrze, lecz gdy skierowałem się do szafy, do drzwiczek
przyczepiona była biała koperta. Lekko zdziwiony, że mogłem przeoczyć ją
wczoraj oderwałem ją od lustra i rozerwałem "zamknięcie". W środku
znalazłem kartę do gry - 5 pik, i jakąś małą karteczkę. Na kartce był rozpisany
cały przebieg gry, oraz obecne najważniejsze stanowiska. Ostatnie co mi się
rzuciło w oczy było jedno zdanie: "Król: Charles Anson".
Do tego dostałem kartę Maniaka. Sam nie wiedziałem co o tym myśleć. Z
jednej strony mógł to być jakiś głupi wybryk jednego z uczniów. Zrezygnowany,
schowałem kopertę do plecaka, poprawiłem włosy po czym wyszedłem z pokoju,
zamykając drzwi na klucz. Zaraz niedaleko, parę numerów dalej dostrzegłem
chłopaka spotkanego wczoraj. Był to okularnik, lecz tym razem był bez
towarzystwa. Chłopak skierował przyjazny uśmiech w moją stronę. Wtedy przez
głowę przeleciała mi jego wczorajsze słowa dotyczące właśnie tej koperty, którą
znalazłem dzisiaj.
- Hey,
emm... - próbowałem przypomnieć sobie imię chłopaka, lecz doszedłem do wniosku
że nawet nie udało mi się go wczoraj poznać
- Hey - kiwnął
jedynie głową
- Została
jeszcze godzina do zajęć, i właśnie zmierzałem na śniadanie, wiec może masz
ochotę się przyłączyć? - zapytałem się, licząc że chłopak się zgodzi i będę
miał okazje zadać parę pytań... i dowiedzieć się gdzie właściwie tutaj podają
śniadania
- Oczywiście.
W sumie sam zmierzałem do stołówki.- po czym chłopak ruszył - jak mi się wydaje
- w stronę jadalni, a ja jedynie podążyłem za nim
- Tak w ogóle,
jestem Holder. - odparłem w pewnym momencie
- Charles, ale
możesz mi mówić Charlie - odpowiedział chłopak wciągając rękę
Jednak początkowo na to nie zważyłem, a przez moją głowę przeleciała jedna myśl:
Król. Mimo, iż z pytaniami miałem poczekać aż usiądą przy stole w tym
momencie słowa poleciały same z ust.
- A więc ta
gra to jakiś żart czy wy z tym tak na serio?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz