12 listopada 2016

Od Jen C.D: Chrystian

Wyciągnęłam rękę spod poduszki i sięgnęłam nią po swój telefon, aby wyłączyć budzik. Spojrzałam zaspanym wzrokiem na godzinę wyświetloną na ekranie i westchnęłam. Drobne urządzenie wróciło na stolik obok łóżka, a ja wtuliłam twarz w poduszkę. Był weekend, godzina 8:00. Zaczęłam zastanawiać się czy śniadanie jest aż tak ważne, aby w ogóle wychodzić z łóżka o tej godzinie. Ostateczna decyzja? Nie jest to wystarczająco ważne. W końcu i tak zamierzałam wyjść poza teren szkoły, a to się wiązało z możliwością odwiedzenia jakieś kafejki, bądź nawet i zwykłego sklepu. Z tym planem łóżko opuściłam dopiero o godzinie 9, a pokój o 10. Schowałam na korytarzu kucze do torby i upewniłam się raz jeszcze, że mam wszystko, co potrzebuję. Ponownie spojrzałam na mapę, która wskazała mi odpowiedni adres i w końcu opuściłam teren szkoły.
Po drodze zjadłam śniadanie w formie zwykłej kanapki i zgubiłam się parę razy. Nie znałam tej okolicy, a aplikacja z nawigacją nie chciała zawsze współpracować. Jednakże w końcu się to udało. Dotarłam pod adres, który to szukałam. Spojrzałam na dom. Był w miarę duży oraz nowoczesny, lecz nie wyglądał na jakiś pałacyk. Z jakiegoś powodu to sprawiło, że mi ulżyło. Wzięłam głębszy wdech i powoli podeszłam do frontowych drzwi. Tam już uniosłam dłoń, aby zapukać, lecz powstrzymałam się na chwilę. Miliony myśli na raz mówiły, że to zły pomysł i że powinnam odwrócić się i udać, że nigdy tu nie dotarłam. Nie posłuchałam jednakże tych myśli i pewnie zapukałam w drzwi. Zrobiłam krok w tył i czekałam, aż ktoś mi odtworzy.
W panującej ciszy słyszałam zaledwie własne bicie serca. Nigdy nie pomyślałam, że coś mogłoby mnie aż tak stresować. Umysł mimowolnie już podawał wszelakie scenariusze, różne wizje dotyczące wyglądu osoby, która mi otworzy. Na wypadek raz jeszcze zapukałam, gdy czułam jakby minęła wieczność i znów powróciłam do nadmiernego przemyślania sytuacji. To jednakże nie przygotowało mnie na to, co się następnie wydarzyło. Nawet nie brałam pod uwagę, że osobą, którą mógłby mi otworzyć będzie ten palant ze szkoły. Spojrzałam raz jeszcze na kartkę, a potem na numerek obok drzwi.
- Chyba sobie jaja robicie… - mruknęłam pod nosem.

(Kupa, wiem… Sorka)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz