Zlustrowałem stojącego przede mną
chłopaka wzrokiem, od góry do dołu. Jego słowa zabrzmiały jak kolejna anegdota
do tego, jak bardzo wyglądam na ciotę i z początku miałem ochotę po prostu go
spławić ale po dłuższej chwili postanowiłem dać mu szanse. Wszak w jego słowach
nie wyczułem pogardy… No i z drugiej strony od godziny już błądziłem, nie
mówiąc już o tym, że przez wielkość kampusu ledwo trafiłem tutaj.
- Wiedziałbyś może, gdzie znajdę pokój o numerze 82 ? Nikt nie był chętny, by podzielić się ze mną tą informacją – Powiedziałem otwarcie jak na mnie, swoim typowym bezbarwnym tonem. Pocierając nerwowo potylice
- Oh, 82? Tak, jasne. Właściwie to jest mój pokój…A raczej teraz już nasz… - Wydawał się zaskoczony i zmieszany faktem iż będziemy współlokatorami. Zastanawiałem się, czy chodziło tu o moją osobę, czy po prostu liczył że w pokoju trochę dłużej zabawi sam. Nie mniej, moje rozmyślania, przerwały jego kolejne słowa, które rzucił po dłuższej chwili. – Może… może pomóc ci z bagażem…czy coś?
- Jeżeli nie stanowiłoby to dla ciebie problemu,
skorzystałbym – Uniosłem kącik ust, co u mnie było rzadkością,
właściwie…starałem się uśmiechnąć, ale nijak mi to wyszło, więc pozostał sam
niewielki gest. Rozbawił mnie tym, jaki był zakłopotany i w zasadzie, wydawał
się ciepły. Rzadko kiedy spotykałem podobne osoby, albo i sam ich unikałem
zrządzeniem losu. - Wiedziałbyś może, gdzie znajdę pokój o numerze 82 ? Nikt nie był chętny, by podzielić się ze mną tą informacją – Powiedziałem otwarcie jak na mnie, swoim typowym bezbarwnym tonem. Pocierając nerwowo potylice
- Oh, 82? Tak, jasne. Właściwie to jest mój pokój…A raczej teraz już nasz… - Wydawał się zaskoczony i zmieszany faktem iż będziemy współlokatorami. Zastanawiałem się, czy chodziło tu o moją osobę, czy po prostu liczył że w pokoju trochę dłużej zabawi sam. Nie mniej, moje rozmyślania, przerwały jego kolejne słowa, które rzucił po dłuższej chwili. – Może… może pomóc ci z bagażem…czy coś?
- Mhm – Mruknął tamten,
po czym kiwnął głową i bez zbędnych pytań zabrał ode mnie torbę, by przewiesić
ją sobie przez ramię i ruszyć, jak mogłem się domyślać, w stronę pokoju.
Szliśmy w ciszy i zastanawiałem się czy powinienem ją zaburzać, czy go to nie
zirytuje? Starałem się dokładnie go przeanalizować i domyślić jego reakcji,
pomimo że znałem go dopiero od kilku minut. W końcu jednak poddałem się i zaryzykowałem,
postanawiając się przedstawić.
- Tak w ogóle…
-Umilkłem na chwilę, zdobywając w sobie odwagę na dalsze słowa, choć przyszło
mi to z trudem – Tak w ogóle to jestem Fabien… Fabien Gieorgij Vidivicenkov
–Ostatnie powiedziałem ciszej, jakbym chciał by chłopak, idąc niecały metr ode
mnie ich nie dosłyszał…niedosłyszał…zignorował…cokolwiek.
-Emm…Słucham? –Rzucił najwidoczniej wyrwany z zamyślenia by zaraz się zreflektować – Znaczy, Holder. Mów mi Holder Nie jesteś stąd co nie? Wnioskuje po nazwisku Vidi... Vidiko…noo…Vidi coś tam dalej – Podrapał się po głowie, najwidoczniej nie uczył się nigdy rosyjskiego, dlatego też postanowiłem przyjść mu z pomocą.
- Vidivicenkov, mój ojciec jest Rosjaninem – Wytłumaczyłem rzeczowo, z lekka mu się przyglądając
- No cóż, ja pochodzę z typowej Amerykańskiej rodziny. Ale od osiemnastych urodzin nie utrzymuje kontaktu z rodzicami– Zarumieniłem się, gdy dostrzegł iż mu się przyglądał, czułem się z tym dziwnie i niekomfortowo, jakbym zrobił coś złego. Z tego też tytułu, na jego słowa rzuciłem tylko ,,rozumiem’’ nie chcąc także póki co, drażnić go, zapewne niewygodnymi dla niego tematami. W pewnym momencie Holder się zatrzymał i już miałem go zapytać dlaczego stoimy, gdy zobaczyłem drzwi naszego pokoju. Nawet go o nic nie pytając, po prostu sięgnąłem po klucze i przekręciłem zamek, dając mu jednakże przejść pierwszemu. W zasadzie, w głębi serca miałem nadzieję że będzie nam się mieszkało razem…dobrze, a przynajmniej że nie zacznie być nastawiony wrogo.
(nie pytaj się co to za syf, sama nie wiemxDDD)
-Emm…Słucham? –Rzucił najwidoczniej wyrwany z zamyślenia by zaraz się zreflektować – Znaczy, Holder. Mów mi Holder Nie jesteś stąd co nie? Wnioskuje po nazwisku Vidi... Vidiko…noo…Vidi coś tam dalej – Podrapał się po głowie, najwidoczniej nie uczył się nigdy rosyjskiego, dlatego też postanowiłem przyjść mu z pomocą.
- Vidivicenkov, mój ojciec jest Rosjaninem – Wytłumaczyłem rzeczowo, z lekka mu się przyglądając
- No cóż, ja pochodzę z typowej Amerykańskiej rodziny. Ale od osiemnastych urodzin nie utrzymuje kontaktu z rodzicami– Zarumieniłem się, gdy dostrzegł iż mu się przyglądał, czułem się z tym dziwnie i niekomfortowo, jakbym zrobił coś złego. Z tego też tytułu, na jego słowa rzuciłem tylko ,,rozumiem’’ nie chcąc także póki co, drażnić go, zapewne niewygodnymi dla niego tematami. W pewnym momencie Holder się zatrzymał i już miałem go zapytać dlaczego stoimy, gdy zobaczyłem drzwi naszego pokoju. Nawet go o nic nie pytając, po prostu sięgnąłem po klucze i przekręciłem zamek, dając mu jednakże przejść pierwszemu. W zasadzie, w głębi serca miałem nadzieję że będzie nam się mieszkało razem…dobrze, a przynajmniej że nie zacznie być nastawiony wrogo.
(nie pytaj się co to za syf, sama nie wiemxDDD)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz