Siedziałam więc w swojej ławce, pogrążona we własnych myślach, przyglądając się wszystkim dookoła. Chciałam by lekcja zaczęła się jak najszybciej. Wolałam zajmować się nauką. Własne myśli wciąż mogły jeszcze obrócić się przeciwko mnie, choć już coraz lepiej się przed nimi broniłam. I może właśnie o to chodziło ojcu? Żebym mogła w spokoju zapomnieć, z dala od wciąż przypominającego mi o wszystkim miasta.
Mój wzrok przykuł chłopak dopiero co wchodzący do sali, mimo że dzwonek rozbrzmiał już dobrych parę minut wcześniej. Piątka. Przerażał mnie fakt, jak szybko przyzwyczaiłam się do określania ludzi mianem liczb talii. Jakby nie byli już ludźmi, jedynie pozycją jaką mogą pełnić w tej małej, zniekształconej społeczności.
Piątka, klucząc między ławkami próbował dostać się do swojego miejsca. Obserwowałam jego poczynania aż do momentu, gdy jeden z chłopaków wyższych rangą, pchnęło przechodzącego obok nich Piątkę, niby przez przypadek. Typowe zachowanie osiłków, którym ktoś dał iluzję władzy. I dlaczego już nawet mnie przestało oburzać takie zachowanie?
Mogłabym wstać, spojrzeć tamtym w oczy i powiedzieć jak irracjonalne i dziecinne jest ich zachowanie. Kto by mi zabronił? Jedynie Król miał coś do powiedzenia w tej sprawie. Mogłabym wstawić się za Piątką. Ale po co zwracać na siebie uwagę, skoro nawet go nie znałam? Zwłaszcza, że wcale nie wyglądał na kogoś kto potrzebuje pomocy. Bardziej przypomniał osobę, którą denerwuje własna niemoc. Pewnie zdołał się już przekonać, że narażanie się wyższym rangą, nawet gdy jest się silniejszym, nie niesie niczego dobrego.
To przerażające, jak szybko człowiek podporządkowuje się funkcji, jaką narzucają mu inni.
Nigdy nie byłam osobą stroniącą od towarzystwa. Lubiłam pomagać innym, rozmawiać, śmiać się. Lecz gdy tylko dostałam kartę Bad Boy’a, zmieniłam się. Podporządkowałam regułom. A przecież od tego właśnie chciałam uciec. Chciałam sama decydować kim będę i jaka będę.
Gdy dzwonek ogłosił zakończenie ostatniej lekcji, wszyscy szybko opuścili salę, ciesząc się resztą wolnego dnia. W ciszy zastanawiałam się, jak sama spędzę popołudnie. Wiedziałam jedynie, czego nie mam zamiaru robić i że w końcu źle się to dla mnie skończy. Cieszyłam się więc, że w pewien sposób, mury szkoły bronią mnie przed niechcianymi gośćmi z zewnątrz.
Wychodząc z sali jako jedna z ostatnich, zwróciłam uwagę na wręcz pękający w szwach notatnik pod jedną z ławek. Nie wyglądał na typowy zeszyt przedmiotowy. Granatowa okładka zawiązana była kawałkiem rzemyka, chroniąc luźne kartki przed ucieczką.
Cofnęłam się, by sięgnąć po notatnik. Zwykle pewnie bym go zignorowała, pozwalając właścicielowi odszukać zgubę na własną rękę, jednak tym razem ciekawość zwyciężała.
W ostatniej chwili zauważyłam dziewczynę, która tak jak ja zmierzała w stronę dziennika. Od razu rozpoznałam blond włosy współlokatorki i cieszyłam się, że byłyśmy jedynymi obecnymi osobami w sali.
Gdy Nikola schylała się by podnieść zeszyt, ja szybko przycisnęłam go do ziemi obcasem buta. Niebieskie, trochę przestraszone oczy dziewczyny zwróciły się na mnie. Wiedziała, że nic jej nie zrobię, całkiem dobrze dogadywałyśmy się jako współlokatorki, wiedziała jednak, że nie jestem w stanie nic zrobić, gdy jesteśmy w szkole. W końcu jest Celem.
- Ja to wezmę - powiedziałam cicho, na co ona tylko skinęła głową. - Lepiej już idź.
W pewien sposób nienawidziłam siebie za to, że tak ją traktowałam. Była chyba najmilszą osobą, jaką poznałam w tej szkole, a jednak wszyscy traktowali ją, jakby była nikim. Gdy wychodziła z sali, chciałam krzyknąć “do zobaczenia”, wiedziałam jednak, że to mogłoby się i dla mnie źle skończyć. W końcu w tej szkole ściany mają uszy.
Podniosłam notatnik, zastanawiając się, do kogo może należeć i co jest w środku.
Najbardziej zawsze lubiłam piątkowe poranki. Z jakiegoś powodu, wydawały mi się bardziej jasne niż wszystkie pozostałe. Bardziej napawające optymizmem. I choć na dworze było przejmująco zimno, wyprostowana i z lekkim uśmiechem na ustach przekraczałam ścieżkę między damskim a męskim dormitorium.
Również futerał z gitarą, zawieszony na moich barkach dodawał mi otuchy.
Jak w każdy ostatni piątek miesiąca, urywałam się z lekcji by pobyć przez jakiś czas sam na sam ze swoimi myślami. By choć przez chwilę poczuć się naprawdę sobą. By uciec od szkoły, kasty. Uwolnić się od Królów i Celów.
Musiałam załatwić jeszcze tylko jedną rzecz. Zwrócić tamten dziennik jego właścicielowi. Byłam już prawie pewna, że należy on właśnie do Piątki. Holdera, jak się później dowiedziałam. W ręce trzymałam kartkę ze wskazówkami, jak znaleźć jego pokój. Z jakiegoś powodu denerwowałam się koniecznością wejścia do męskiego budynku. Nie sądziłam, że różni się jakoś bardzo od miejsca w którym ja miałam pokój, a jednak było coś niewłaściwego i przyprawiającego mnie o dreszcz podekscytowania w złamaniu tego oczywistego podziału.
Przez jakiś czas błądziłam korytarzami, szukając pokoju z liczbą zapisaną na kartce, a im bliżej byłam, tym większy skurcz czułam w żołądku. Dlaczego? Czego się bałam?
W końcu znalazłam odpowiednie drzwi i zapukałam, biorąc głęboki wdech. Po chwili w drzwiach stanął Piątka, ewidentnie zdziwiony moim widokiem.
- Holder? - spytałam, choć przecież dobrze wiedziałam, że to on.
- To ja. O co chodzi? - zupełnie jak w klasie, sprawiał wrażenie zmęczonego i lekko zdenerwowanego. Jakbym właśnie mu w czymś przeszkodziła. I pewnie tak właśnie było. W końcu większość osób właśnie szykowało się do wyjścia na zajęcia.
Z kiszeni w futerale wyciągnęłam dziennik i uniosłam go przed oczy chłopaka, mając nadzieję, że weźmie go bez moich wcześniejszych wyjaśnień.
- Znalazłam go w klasie. Wydaje mi się że jest twój - powiedziałam, a brunet wziął ode mnie zeszyt. - Nie patrzyłam co jest w środku, jeśli chcesz wiedzieć. - Jak zwykle musiałam zadzierać głowę, by spojrzeć w niepokojąco błękitne oczy Piątki. - Choć byłam bardzo ciekawa.
<Dean? A raczej Holder...? Zechcesz spędzić ze mną trochę czasu? :P>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz