Powoli się zaciągając, delektowałam się smakiem
trutki. Zwykle paliłam tylko dla towarzystwa, czasami ze stresu. Ale na pewno
nie wypalałam paczki na dzień. (Jeszcze) umiałam się kontrolować. Spoglądając
na różową dziewczynę, nie mogłam się powstrzymać przed krzywym uśmiechem.
Wyglądała jak chodzący cukierek. Ale cóż. I tak osoby istnieją na tej ziemi.
Zdziwił mnie fakt, że rozmawiała w obcym języku. Zrozumiałam zaledwie jedno
pospolite słowo. Na reszcie się nawet nie skupiałam. Zaledwie oparłam plecy o ścianę
i wyciągnęłam z kieszeni telefon, by sprawdzić czy nie mam jakiś wiadomości.
Nawet jakby używali angielskiego, i tak bym się nie przysłuchiwała. Bo, po co?
Nie jest to moja rozmowa. Nawet nie zauważyłam, kiedy landrynka odeszła. Zbyt
skupiłam się na rozmowie pisanej z Danielem. Wyglądało na to, że jak zwykle
szykował się na weekendową imprezę. Ciekawe, kiedy pomyśli o nauce. W sumie to
pewno nigdy. Nawet groźba wyrzucenia go z domu nie zmieniła jego charakteru.
Ale chłopak i tak umiał sobie radzić. Nawet nie wiem skąd brał kasę na
wszystko, co miał, ale też i wolałam nie wchodzić w to zbyt głęboko.
- Słucham? – spojrzałam na swojego towarzysza,
gdyż nie dosłyszałam, co ten powiedział.
Ten jednakże nie powtórzył tego, co wcześniej
powiedział. Zamian zaczął kroczyć drogą powrotną w stronę szkoły. Zdziwiło mnie
to, z lekka. Obraziłam go czymś? Ach, jak z kobietą podczas okresu. Westchnęłam
lekko, odepchnęłam się od murku i podeszłam do niego, aby wyrównać z nim kroku.
- Coś się stało? – zapytałam spokojnie, lecz w
odpowiedzi ten zaledwie coś burknął. – Okey, jak uważasz – westchnęłam.
Chrystian się już nie odezwał, a ja nie
zamierzałam się narzucać. Możliwe, że coś go gryzło od środka, lecz jakoś nie
chciało mi się teraz wymyślać sposobu na poprawę jego nastroju. Prawdą było, że
był mi wciąż obcą osobą. Nie znałam go. Nie wiedziałam czy to u niego na
normie, czy nagle magicznie dostał napadu depresji czy czegoś. Dlatego też
zbytnio o nie przejmowałam się jego zachowaniem. A gdy dotarliśmy pod budynek
szkoły, zaledwie spojrzałam na niego z lekkim uśmiechem.
- Super wypad. Powinniśmy to kiedyś powtórzyć –
powiedziałam, choć w mym głosie nie dało się wykryć pozytywnych emocji. Powiedziałam
to zaledwie żartobliwie i byłam gotowa odejść, jeśli ten kontynuował swoją
obojętność.
Chyba na moje szczęście, ten zdawał się nie być
zainteresowany. Dlatego też zaledwie machnęłam z prostym „pa” i odeszłam w
swoim kierunku, wyciągając telefon z kieszeni. Skorzystałam z niego jednakże
dopiero, kiedy znalazłam się między drzewami w parku. Usiadłam tam na ławce i
powitałam swojego znajomego słowami „weź mnie powstrzymaj, jak kiedyś znów mi
się weźmie na bycie miłą dla idiotów”. Potarłam twarz dłonią, zapaliłam jeszcze
jednego papierosa, a do pokoju wrócić zamierzałam dopiero na wieczór.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz