Nim chłopak wrócił, zdążyłam się już uspokoić.
Opanowałam kłębiące się wewnątrz mnie uczucia i teraz było mi jedynie głupio,
że ktoś zobaczył mnie w takim stanie. Ta roztrzęsiona, krucha dziewczyna to nie
byłam ja. Przynajmniej nie ta ja, którą byłam od urodzenia, przypominała
bardziej tą mnie którą stałam się po „wypadku”, „incydencie” czy jakkolwiek
jeszcze nazywał to mój ojciec. Wręczając mi kubek z herbatą Viridius mówił. I
to dużo. Prawie nie nadążałam za jego słowami, nie rozumiejąc nawet połowy z
nich. Co jakiś czas tylko wyłapywałam znajome sformułowania dzięki którym
mogłam domyślić się ogólnego kontekstu.
Upiłam łyk herbaty, od razu krzywiąc się z
niesmakiem, ale chłopak chyba uznał to jako reakcję na jego słowa. Znów podjął
swój monolog z którego zrozumiałam, że chce mi pomóc... albo pomóc
nauczycielom? Nie byłam pewna. Ostrożnie odłożyłam wciąż gorący kubek z herbatą
na topniu obok siebie i uśmiechnęłam się do chłopaka widząc jego zdziwioną minę.
Najwyraźniej według niego, gorący napój rozwiązuje wszystkie problemy.
-Prawie zapomniałam, jak niedobra macie
herbatę – powiedziałam z lekkim wahaniem wiedząc, że coś w tym zdaniu jest nie
tak lecz nie mogąc wyłapać co dokładnie.
-Nie wiem, czy na stołówce mają coś
lepszego, ale mogę spytać – powiedział od razu jakby smak herbaty naprawdę był
czymś ważnym. Stłumiłam śmiech i tylko pokiwałam głową dając mu znać, że nie
musi nigdzie iść ani się martwić.
Przez chwilę zastanawiałam się, jak musieliśmy razem
wyglądać. On z jasnymi włosami i prawie tak samo jasną cerą i ja, z czarnymi,
ciasno związanymi włosami i zdecydowanie ciemniejszą karnacją. Dwa
przeciwieństwa.
-Dziękuję za twoją pomoc, chyba właśnie tego
potrzebowałam. Wiesz jak to jest, kiedy jest się samym. Obcym? No i... - jak
chciałam dokończyć to zdanie? Nie byłam pewna, czy naprawdę chcę mówić o tym
pierwszej napotkanej osobie. - No i to moja pierwsza szkoła. Nie wiem jak
rozmawiać z innymi bo nigdy nie musiałam tego robić. Czuję się jak... mały
ptaszek zamknięty w klatce z ogromnymi tygrysami.
Viridius pokiwał głową ze zrozumieniem, choć chyba
nie wiedział jak powinien zareagować. Z drugiej strony cieszyłam się, że nic
nie mówi. Wolałam to niż kolejny szereg słów których ja zapewne nie dałabym
rady wymówić. Zazdrościłam mu, że wypowiada się tak swobodnie i gładko. Ja
myślałam nad każdym zdaniem a i tak słowa które wylatywały z moich ust były
pokraczne i karykaturalne w porównaniu do niego. A jednak miło było siedzieć
obok kogoś i móc, nawet z dużym wysiłkiem, zamienić kilka słów.
<V.? Wybacz że tak długo czekałeś...i że zdołałam wymyślić tylko tyle T^T>
<V.? Wybacz że tak długo czekałeś...i że zdołałam wymyślić tylko tyle T^T>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz