20 sierpnia 2016

Od: Naomi C.D: Sebastian

Zostałam wyrwana z spokojniej chwili, a to tylko dlatego, że jakiemuś, chłopakowi nie podobała się muzyka wydobywająca z słuchawek. Żenujące.
- Nie łatwiej by ci było po prostu przejść obojętnie niż zwracać jakieś bezsensowne uwagi co do mojej muzyki? Utrudniasz sobie życie chłopaczku.
Żeby z takiego błahego powodu kogoś zaczepiać, no chyba, że tak bardzo chce się awantury. Nie miałam, ani nastroju, ani  humoru, ani niczego dobrego na ten dzień. Mogłam się uspokoić przy piosenkach, ale nawet i to zostało mi odebrane.
- Doszedłem do wniosku, że bardziej niż zwrócenie uwagi, życie utrudnia mi fakt, że swoim kiepskim gustem do muzyki zepsułaś mi tą jakże pięknie zapowiadającą się środę mości księżniczko. - odpowiedział, odwracając się i wzruszając obojętnie ramionami, jakby niby nic się nie stało. Nie lubię takich kolesi jak on.  Wstałam powoli z parapetu, prostując się i zakładając ręce. Zadarłam lekko głowę, z powodu, że chłopak był dość wysoki.
- Oh wybacz mi za to, że twoje uszy są tak delikatne, że potrafiły zepsuć  twój cenny dzień.- zakpiłam sobie z chłopaka, który zaczynał mnie już irytować.
- Lubię swoje uszy. -odpowiedział obojętnie, w tym samym momencie zadzwonił dzwonek, który uwolnił mnie wreszcie od niego. Ignorując mnie odwrócił się i pomaszerował w kierunku klasy. "Sayonara", odpowiedziałam mu w myślach. Żebyśmy się więcej nie spotkali. Całe szczęście, że nie chodziłam z nim do klasy. Nastała ekonomia, a z nią tematy. Nie interesuje się tym, ale z tą nauczycielką ujdzie. Lekcja minęła na zapisywaniu notatek i żartów ze strony innych. Jak usłyszałam dźwięk dzwonka to od razu zerwałam się do wyjścia, jednak ekonomistka mi to uniemożliwiła.
-Naomi mogę cię prosić na chwilkę
-Tak? - podeszłam do biurka, kiedy inni wszyscy wyszli.
-Mogłabyś zanieść te książki do biblioteki? Bardzo cię proszę
-Tak nie ma problemu- mina mi zbrzydła, gdy ujrzałam ładny stosik, mogła poprosić kogoś silniejszego. Zaczęłam sobie układać książka po książce na ręce, aż zrobiła się wieżyczka. Podciągnęłam się ledwo co do góry i wyszłam z klasy. I tak przez cały korytarz paradowałam z książkami, ledwo co przez nie mogłam widzieć. Skręciłam w kolejny korytarz, aż tu nagle bah, coś we mnie walnęło, oczywiście wszystko spadło na ziemię, a jakże by nie. Spojrzałam widocznie zdenerwowana na osobnika, który musiał to zrobić. Okazał się nim nie kto inny jak on, ten chłopak z rana.
-Uważaj jak chodzisz łamago!
Przykucnęłam by znów tego dnia pozbierać książki, by już je zanieść i odłożyć do tej przeklętej biblioteki.
<Sebastian ?^^>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz