Zostałam wyrwana z
spokojniej chwili, a to tylko dlatego, że jakiemuś, chłopakowi nie podobała się
muzyka wydobywająca z słuchawek. Żenujące.
- Nie łatwiej by ci
było po prostu przejść obojętnie niż zwracać jakieś bezsensowne uwagi co do
mojej muzyki? Utrudniasz sobie życie chłopaczku.
Żeby z takiego
błahego powodu kogoś zaczepiać, no chyba, że tak bardzo chce się awantury. Nie
miałam, ani nastroju, ani humoru, ani
niczego dobrego na ten dzień. Mogłam się uspokoić przy piosenkach, ale nawet i
to zostało mi odebrane.
- Doszedłem do
wniosku, że bardziej niż zwrócenie uwagi, życie utrudnia mi fakt, że swoim
kiepskim gustem do muzyki zepsułaś mi tą jakże pięknie zapowiadającą się środę
mości księżniczko. - odpowiedział, odwracając się i wzruszając obojętnie
ramionami, jakby niby nic się nie stało. Nie lubię takich kolesi jak on. Wstałam powoli z parapetu, prostując się i
zakładając ręce. Zadarłam lekko głowę, z powodu, że chłopak był dość wysoki.
- Oh wybacz mi za
to, że twoje uszy są tak delikatne, że potrafiły zepsuć twój cenny dzień.- zakpiłam sobie z chłopaka,
który zaczynał mnie już irytować.
- Lubię swoje uszy.
-odpowiedział obojętnie, w tym samym momencie zadzwonił dzwonek, który uwolnił
mnie wreszcie od niego. Ignorując mnie odwrócił się i pomaszerował w kierunku
klasy. "Sayonara", odpowiedziałam mu w myślach. Żebyśmy się więcej nie
spotkali. Całe szczęście, że nie chodziłam z nim do klasy. Nastała ekonomia, a
z nią tematy. Nie interesuje się tym, ale z tą nauczycielką ujdzie. Lekcja
minęła na zapisywaniu notatek i żartów ze strony innych. Jak usłyszałam dźwięk
dzwonka to od razu zerwałam się do wyjścia, jednak ekonomistka mi to
uniemożliwiła.
-Naomi mogę cię
prosić na chwilkę
-Tak? - podeszłam do
biurka, kiedy inni wszyscy wyszli.
-Mogłabyś zanieść te
książki do biblioteki? Bardzo cię proszę
-Tak nie ma
problemu- mina mi zbrzydła, gdy ujrzałam ładny stosik, mogła poprosić kogoś
silniejszego. Zaczęłam sobie układać książka po książce na ręce, aż zrobiła się
wieżyczka. Podciągnęłam się ledwo co do góry i wyszłam z klasy. I tak przez
cały korytarz paradowałam z książkami, ledwo co przez nie mogłam widzieć.
Skręciłam w kolejny korytarz, aż tu nagle bah, coś we mnie walnęło, oczywiście
wszystko spadło na ziemię, a jakże by nie. Spojrzałam widocznie zdenerwowana na
osobnika, który musiał to zrobić. Okazał się nim nie kto inny jak on, ten
chłopak z rana.
-Uważaj jak chodzisz
łamago!
Przykucnęłam by znów
tego dnia pozbierać książki, by już je zanieść i odłożyć do tej przeklętej
biblioteki.
<Sebastian ?^^>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz