Charlie był pełen optymizmu i nadziei na
odzyskanie napoju bez zbytniego kontaktu z tamtymi ludźmi, ponieważ, jak zdążył
zauważyć, nikt z towarzystwa nie dostrzegł samotnej butelki wody leżącej
nieopodal. Hathaway miał właśnie zebrać się i wstać, by odzyskać swoją
własność, nie zwracając przy tym niczyjej uwagi, gdy nagle poczuł, jak ktoś go
przygniótł. Dosłownie. Charlie na sekundę stracił oddech, zdołał tylko ciężko
jęknąć, gdy niespodziewanie cały ciężar zniknął z jego nóg. Podniósł głowę,
chcąc zobaczyć, kto na niego wpadł. Jakież było jego zdziwienie gdy zobaczył
króla we własnej osobie. Co teraz zrobić? Przeprosić? Może w tempie
błyskawicznym się stąd zmyć? Gorączkowe myśli chłopaka przerwał fakt, że osoba
przed nim zupełnie się nim nie zainteresowała, z niepokojem oglądając swoją
konsolę. Chwilę później podszedł do nich obcy Charliemu chłopak i pomógł
królowi wstać, jednocześnie obaj zignorowali skulonego na podłodze wegana. To
nie było w porządku, Hathaway czuł się trochę jak śmieć, który jest
niewidzialny dla otoczenia, jasne, już wcześniej jego obecność była
wielokrotnie pomijana ale teraz.. nawet głupiego przepraszam? Nic?
Jego zepsutego tym faktem humoru nie poprawił nawet fakt, że Charles zaczerwienił się ze wstydu, chociaż, jak zdążył zauważyć Charlie, to mogło mieć związek z tym, że ten drugi chłopak szeptał mu coś do ucha. Jakby tego było mało chwilę później jeszcze musnęli się ustami, tuż przed nim. Uhm nie widział, że ich pan i władca gustuje w chłopakach ale cóż, to nie jego sprawa. Jednak takie zachowanie ubodło Charliego jeszcze bardziej, no kurde, najpierw zostaje przygnieciony, potem zignorowany, a na koniec jest przymusowym świadkiem namiętnej scenki. Otrząsając się, powoli podniósł się na nogi, ignorując tępy ból w klatce piersiowej, musiał oberwać mocniej, niż sądził. Chciał jak najszybciej zapomnieć o całej sytuacji.
***
Jego zepsutego tym faktem humoru nie poprawił nawet fakt, że Charles zaczerwienił się ze wstydu, chociaż, jak zdążył zauważyć Charlie, to mogło mieć związek z tym, że ten drugi chłopak szeptał mu coś do ucha. Jakby tego było mało chwilę później jeszcze musnęli się ustami, tuż przed nim. Uhm nie widział, że ich pan i władca gustuje w chłopakach ale cóż, to nie jego sprawa. Jednak takie zachowanie ubodło Charliego jeszcze bardziej, no kurde, najpierw zostaje przygnieciony, potem zignorowany, a na koniec jest przymusowym świadkiem namiętnej scenki. Otrząsając się, powoli podniósł się na nogi, ignorując tępy ból w klatce piersiowej, musiał oberwać mocniej, niż sądził. Chciał jak najszybciej zapomnieć o całej sytuacji.
***
Pod koniec dnia Charlie był już maksymalnie
wykończony i znużony lekcjami, dlatego postanowił udać się do w miarę
zacisznego parku i po prostu pomyśleć. Nie czuł się najlepiej po porannym
zdarzeniu, prawdę mówiąc jego samoocena mocno spadła, a w piersiach pozostało
nieprzyjemne uczucie duszności. Przechodził właśnie obok jednej z ławek, gdy
został zaczepiony. Odwrócił się i natychmiast tego pożałował, widząc przed sobą
króla. Tym razem nie z konsolą, a telefonem w ręku. Zdziwił się, usłyszawszy
przeprosiny, jednak, gdy tamten wspomniał o tym, że nie chce by ,,ludzie nie
zaczęli gadać” poczuł iskrę gniewu. Co dziwne, bo prawie nigdy nie pozwalał, by
emocje wzięły nad nim górę. Powstrzymał się więc i ubrał na twarz maskę
obojętności.
- Dzięki ale mnie niezbyt interesuje opinia innych
ludzi. A jeśli przepraszasz mnie tylko dlatego, by inni nie myśleli o tobie
źle, a nie dlatego, że prawie mnie zabiłeś to cóż, nie obraź się ale mam to
gdzieś. – stwierdził chłodno, choć wiedział, że nie powinien. Do diabła, musiał
nauczyć się jeszcze lepiej kontrolować emocję, chociaż w tej chwili był z
siebie całkiem zadowolony. Gdyby był sobą sprzed dwóch lat, prawdopodobnie
wybuchłby teraz i zaczął się wydzierać, wykrzykując wszystkie żale. Teraz po
prostu stał, ze spokojem wbijając spojrzenie w chłopaka przed sobą, gdy nagle
dopadł go niespodziewany atak kaszlu. Złapał się za klatkę piersiową, mając
wrażenie, że to wina porannego incydentu. Napad ustąpił dopiero po chwili.
Niedobrze.. jeśli tak dalej pójdzie, będzie musiał odwiedzić jakiegoś lekarza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz