Na szczęście
dzwonek uwolnił go od dalszej bezsensownej wymiany zdań z tą dziewczyną.
Odwracając się i pokazując przepiękną ignorancję, Sebastian nie miał żadnych
wyrzutów sumienia, w końcu jedyne jakie mógł mieć w tej chwili to to, że
stracił sporo cennego czasu na słowne przepychanki. Jednak wiedział, że nie
umiałby siedzieć cicho, w jego naturze było odgryzanie się, cały czas też
dopracowywał swoje cięte riposty. Miał też dziwne przeczucie, że to jeszcze nie
koniec. Jednak do klasy wszedł ze stoickim spokojem i, jak gdyby nigdy nic,
zaczął odpowiadać na luźne zaczepki kolegów. Tak naprawdę ledwo ich znał,
jednak zwykle jest coś takiego, że na pewnym etapie chłopcy z jednej klasy
witają się ze sobą, czy wymieniają uściski dłoni z czystej uprzejmości. Oczywiście
nie wszyscy to robią, jednak zdecydowana większość tak. Kydd w końcu usiadł w
ławce, przenosząc leniwie wzrok na tablicę i odchylając się do tyłu na krześle.
Słońce przebijało się przez szyby i padało wprost na jego ławkę, drażniąc i
irytując go od samego rana. Żałował, że nie zabrał ze sobą okularów
przeciwsłonecznych, w tym momencie bardzo ułatwiłyby sprawę. Mało tego, że
musiał walczyć z gorącem i oślepiającą jasnością, starał się również ogarnąć
jakieś sensowne notatki. Nie było to łatwe, nauczyciel pędził z materiałem jak
szalony, nakręcił się niesamowicie, jakby nie miał nic lepszego do roboty w
życiu, tylko wyczytywać kolejne biologiczne nowinki.
Sebastian najchętniej
wsiadłby teraz do jednego z luksusowych aut jego ojca, puścił jakiś fajny muzyczny
kawałek i ruszył przed siebie. Tak po prostu, zostawiając za sobą wszystko.
Niestety nie było mu to dane. Lekcja ciągnęła się w nieskończoność, a gdy
wreszcie zadzwonił dzwonek obwieszczający koniec męki na dzisiaj, Kydd
błyskawicznie podniósł się z miejsca, wrzucając w pośpiechu zeszyt i długopis
do torby. Potrzebował powietrza. Teraz, zaraz, natychmiast. Niemalże wybiegł z
klasy przed innymi i ruszył przed siebie korytarzem. Już prawie czuł wolność,
gdy niespodziewanie na kogoś wpadł. Usłyszał huk, na ziemię spadło sporo
książek. Sebastian już miał rzucić przeprosinami, może też pomóc tej osobie,
jednak rozpoznał w niej tą irytującą dziewczynę z rana. Niestety, była ona
także księżniczką, a mimo wszystko chłopak nie chciał kłopotów w nowej szkole.
Schylił się, szybko pomagając zebrać książki, patrząc na swoje ręce. Gdy już
było po wszystkim, wstał, otrzepując spodnie i wkładając sobie ręce do kieszeni.
- Biorąc pod uwagę, że stanęłaś mi
na drodze, w dodatku z uzbrojeniem, w postaci encyklopedii, nie dziw się, że na
ciebie wpadłem. Z własnej woli bym cię nie dotknął. – mruknął, robiąc
teatralnie zniesmaczoną minę i skanując wzrokiem ciało dziewczyny. Nie,
oczywiście, że nie była brzydka, jednak Sebastian postanowił zachować to dla
siebie, nawet jeśli jakaś dziewczyna mu się spodobała, musiała mieć ,,to coś”
także, jeśli chodzi o charakter. A tutaj najwyraźniej było z tym
kiepsko....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz