Wsłuchiwałem się w jej rozmowę z bratem,
aczkolwiek spoglądałem w innym kierunku. Chciałem chociaż wyglądać, jakbym nie
podsłuchiwał, lecz jak zawsze moja ciekawość wygrywała. Zawsze chciałem
wszystko wiedzieć i z trudem przychodził mi brak świadomości na różne tematy.
Chyba dlatego też byłem dobrym plotkarzem i można było dowiedzieć się ode mnie
rzeczy na różne tematy. W sumie to byłem idealnym materiałem na cień pod tym
względem, gdyby nie to, że wolałem towarzystwo ludzkie.
- A cóż takiego zrobił? – spytałem z szczerą
ciekawością.
-Raczej: jaki jest. Zbyt opiekuńczy – westchnęła.
- To w sumie miło. Mój kochany braciszek chciał
skorzystać z mojego wyjazdu i zabrać mój pokój, bo "więcej prywatności i
większa przestrzeń" – powiedziałem, mówiąc szczerze. Czasami mi się
wydawało, że bratu na rękę był mój wyjazd.
- Oh też masz brata starszy czy młodszy? -
uśmiechnęła się. - Racja lepszy taki brat, ale chociaż cię nie pilnuje jak
dziecka.
- Ano starszego. O pięć lat. Mam też pięć lat młodszą
siostrę. Oboje zostali z rodzicami w Anglii – wytłumaczyłem. – Co takiego
nadopiekuńczego zrobił? Zapytał jak się czujesz?
- To może być ci nudno bez nich – powiedziała, bo
w końcu nie znała mojego rodzeństwa. - Wiesz pierwsze pytanie padło, czemu tak
wcześnie odebrałam, jak powinnam być teraz na lekcjach i czy znów głupiego do
główki mi nie wpadło i żebym uważała. Próbuje mnie pilnować nawet tutaj. Ah tam
cały on.
- Chyba podziękuję. W końcu mam, choć trochę
spokoju – powiedziałem z uśmiechem. – Znając mojego braciszka, by się nabijał z
tego, co mi się przytrafiło. W sumie to może go poznasz, bo planuje się tutaj
wybrać. Szczęście, że mieszkam w dormitorium szkolnym, bo by za pewne skończyło
się na tym, że musiałbym go przenocować u siebie – westchnąłem. – A co do
twojego brata to brzmi jakby ci matkował trochę – zaśmiałem się – słodkie to w
sumie jest.
- Z chęcią go poznam, czuję, że przeciwieństwo
mojego - uśmiechnęła się pod nosem. - Może sobie wyrobił taki nawyk opieki nade
mną. Jak pamiętam od zawsze rodzice gdzieś na wyjazdach byli i to właśnie on
mnie chronił przed tym złym pomagał w szkole i tym podobne.
Pokiwałem głową. Brzmiał na miłą osobę. Co prawda
rozumiałem skąd jej podirytowanie, ale za razem ceniłbym sobie takiego brata.
To tak jak z rodzicami. Kiedy się nami opiekują, nas to irytuje. Chcemy trochę
prywatności i kontroli nad swoim życiem. Czasami przydają się takie ”porady”,
ale jednak powinny one zostać czasami tylko ”poradami”. Szczególnie, kiedy
młoda osoba wchodzi w dorosłość. Przecież trzeba też móc podejmować własne
decyzje.
Rozmawialiśmy tak jeszcze jakiś czas, lecz w końcu
trzeba było wracać do dormitoriów, szczególnie ze względu na moją wizytę z
pielęgniarzem. Codziennie przychodził on o tej samej godzinie i upewniał się,
że wszystko jest ze mną w porządku. Wygodniejsze było to niż chodzenie, co
jakiś czas do szpitalu, a i miał kontrolę nad lekami, które zażywałem i
upewniał się, że nie zemdlałem czy coś w tym stylu. Nie sądziłem, aby to było
możliwe, ale co tam. Podczas kiedy Meph był na lekcjach, lepiej żeby jednak
ktoś mnie pilnował.
***
Już dwa tygodnie później znów byłem na lekcjach.
Szybko mogłoby się wydawać, a jednak ja czułem się na siłach i nie widziałem
problemu. Stojąc przed klasą zaczepiła mnie Naomi. Była zdziwiona, że jestem na
lekcji oraz nie mam już gipsu na ramieniu.
- Zabawna sytuacja – wytłumaczyłem – okazuje się,
że całość wyglądała groźnie. Wcale nie mam złamanego ramienia. Dziwny kąt
łokcia jest pozostałością po wypadku w dzieciństwie, kiedy to na serio sobie
złamałem kostkę.
Poprawiłem ramiączko plecaka na ramieniu i
uśmiechnąłem się do niej. Wszystko przestało mnie boleć już tydzień temu. Ale i
tak nie pozwolili mi się ruszać z łóżka. Miałem czekać do wizyty kontrolnej w
szpitalu. I to podczas niej, gdy ponowili badania, wykryto, że nie jest tak źle
jak myśleli. Mogłem już wrócić na lekcje. Trochę szkoda. Nie chciało mi się
raczej. Ale jednak kiedyś trzeba.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz