Kiwnąłem głową w odpowiedzi na jego słowa. Miałem
tylko nadzieję, że jednak wybierze miasto, a nie airsoft. Przeczuwam, że z moją
niezdarnością skończyłbym ze sporymi siniakami. Jak nie lepiej. Złamana noga
czy coś takiego też były możliwe. Poza tym jakoś nie bawiły mnie takie zabawy.
Nie widziałem w nich sensu. Ale najwidoczniej niektórzy potrzebowali pozbawić
się agresji czy energii w taki czy inny sposób. W sumie lepiej biegać z bronią
na kulki, miast latać po mieście i strzelać do zwykłych ludzi z prawdziwej. Nie
zdążyłem jednak powiedzieć Nicodemowi, iż wolę zwykły spacer.
Ktoś do niego zadzwonił, a ja nie miałem w
zwyczaju przeszkadzać ludziom. Dlatego też dokończyłem to, co zacząłem i
wziąłem się za ogarnięcie małego bałaganu, jaki zrobiliśmy. Z jakiegoś powodu
nie byłem w stanie znieść brudu. Nie mowa oczywiście, że w obawie przed
bakteriami czyszczę wszystko najsilniejszymi chemikaliami dostępnymi na rynku.
Nie. Po prostu jak coś już nie potrzebuję, odstawiam na miejsce, jak jakiś
śmieć gdzieś leży, od razu go wyrzucę. Przynajmniej raz dziennie ogarnę kurz i
jak jest taka możliwość to odkurzę. Lubiłem to. Zabierało moje myśli od innych
rzeczy. Tak samo uwielbiałem gotowanie. Niestety tutaj okazji nie było tak,
więc zostawały mi małe porządki w pokoju.
Spojrzałem za moim białowłosym współlokatorem i
jego zakrwawione ubranie. Nim zaproponowałem mu użycie zimnej wody i zwykłego
mydła. To zawsze ułatwiało pozbawienie się suchej czy mokrej posoki z ubrań.
Nawet białych. A jednak zapewne potrzebne będzie jeszcze pranie w pralce.
Najwyżej będę miał więcej rzeczy do zabrania ze sobą do pralni.
Resztę wieczoru spędziłem na nauce oraz pisaniem
wiadomości ze swoją ”siostrzyczką”. Aż dziwne, że miała choćby chwilę na
pisanie. Zwykle da się złapać ją zaledwie nad ranem, kiedy to jej partner śpi.
Później to nie ma jej ze względu na… Sam w sumie nie wiedziałem i wolałem nie
pytać. Ale nieważne. Przez późną porę poszedłem pod prysznic zaledwie po
godzinie nauki. Wróciłem po tym to łóżka, lecz tym razem nie do nauki, a dla
snu.
***
Jak zawsze obudziłem się o 6. No dobra, nie jak
zawsze. Czasami się zdarzało, że siedziałem w łóżku do ósmej czy nawet i trochę
późniejszej porze. W końcu w weekendy śniadanie było dopiero o 9:00 i trwało aż
do 10:00. To zostawiało mi sporo czasu do robienia, co tylko chciałem. Dlatego
też leżałem w łóżku z książką i czekałem. Robiłem tak przez następną godzinę.
Potem długi prysznic i ubranie się. W coś luźniejszego jak na razie, czyli
spodnie dresowe i luźna bluza. W takim też stroju rozpocząłem poranne ”rozciąganie
się”. Taka jakby yoga. Wiele osób mogłoby to pewno bawić, lecz mnie rozluźniało
i pozytywnie nastawiało na dzień. Dlatego też spędzałem na tym 30 minut. W taki
sposób nie walczyliśmy z Nico o łazienkę. O, o wilku mowa. Akurat w trakcie „góry”
(pozycji, w której dłonie i stopy spoczywają na podłożu, a tyłek jest w górze,
co właśnie wygląda jak góra) usłyszałem, że mój współlokator się przebudził. Dokończyłem
ostatnią figurę i usiadłem na podłodze.
- Dobry – uśmiechnąłem się do niego – jak się
spało?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz