4 lipca 2016

Od Iadali C.D: Diego

Dostałam do ręki sok, jednak już po chwili postawiłam go obok siebie na deskach pomostu.
Zastanawiałam się, co powiedzieć. Dotąd nie miałam zbyt wielu okazji, by się samej przedstawić. Zwykle robił to za mnie ojciec. "A o to i moja inteligentna i utalentowana córka. W dodatku jest śliczna. Prawdziwy skarb." Teraz już wiedziałam, że w tamtych chwilach nie chwalił się mną z dumy, lecz by znaleźć mi "dobrą partię".
Z każdą minutą, gdy słońce coraz bardziej się zniżało, robiło się chłodniej. Nad wodą do tego wszystkiego wiało, więc tylko dzięki sile woli jeszcze nie zaczęłam szczękać zębami z zimna. Mimo to jednak, by zyskać dla czasu i móc zastanowić się nad moją odpowiedzią, podwinęłam długą spódnicę na wysokość kolan, ostrożnie zdjęłam buty i zwiesiłam nogi za krawędź pomostu, tak, że tylko opuszkami palców czułam, jak lodowata jest woda.
- Pierwszy raz jestem tak daleko od domu - powiedziałam w końcu, wpatrując się w horyzont, jakbym mogła dostrzec za nim wszystko, czego tak bardzo brakowało mi w Chicago. Wiedziałam jednak, że teraz moim domem jest ta szkoła i gdy się dłużej nad tym zastanawiałam, wcale nie chciałam wracać do rodziny. Nawet, jeśli tak bardzo tęskniłam, nie brakowało mi tamtego życia. Miałam tylko nadzieję, że Diego zrozumie co miałam na myśli mówiąc "dom". - Czuję się.... - samotna, zagubiona, podekscytowana. - Tutaj jest tak... - przerażająco, inaczej, pięknie. Nie byłam pewna co chcę powiedzieć, a raczej co chcę, by usłyszał ten prawie-obcy chłopak.
- Przyjechałam tu - zaczęłam jeszcze raz. - żeby zapomnieć o mojej przeszłości. Stwierdzono, że muszę... wciąć głęboki wdech świeżego powietrza. Nowe miejsce, nowi ludzie.  Więc nie gniewaj się, ale nie chcę mówić o miejscu z którego pochodzę ani o mojej rodzinie. Szczególnie, nie o mojej rodzinie.
Spojrzałam na chłopaka, bo do tej pory robiłam wszystko, by uniknąć choćby zerknięcia w jego stronę. Siedział lekko zgarbiony, nie patrząc na mnie, jednak kiwając lekko głową, jakby układał sobie wszystko w głowie. W końcu podniósł na mnie oczy i uśmiechnął się pokrzepiająco.
- Rozumiem. Nie będę pytał - powiedział, na co ja odpowiedziałam uśmiechem. Byłam wdzięczna, że przyjął moją odpowiedź w tak swobodny sposób. - Choć musisz rozumieć, że nie będzie mi łatwo. Nie codziennie spotyka się kogoś z innego kontynentu. Jest tak wiele rzeczy, o które mógłbym zapytać.
Zaśmiałam się, odchylając głowę do tyłu. Pierwszy raz od dłuższego czasu w ogóle się zaśmiałam. Prawie zapomniałam jak cudowne to uczucie, móc z kimś porozmawiać i przestać pilnować każdego, nawet najmniejszego gestu. Jak cudownie jest być sobą, nawet przez krótką chwilę.
- Może kiedyś dam ci jakieś odpowiedzi - rzuciłam, wciąż się uśmiechając i czując, że wcale nie chcę przestać.
W jednej chwili, za plecami usłyszałam ciężki tupot stóp i kilka niezrozumiałych dla mnie okrzyków. Zerknęłam za siebie, automatycznie kładąc rękę na futerale z gitarą, lecz nim zdarzyłam się zorientować, trzy rozpędzone osoby minęły nas, z głośnym krzykiem wskakując do wody i na kilka sekund niknąc w jej toni. Miałam wrażenie, że jedna wywołana przez nich fala jest większa od poprzedniej.
Mimo woli pisnęłam, gdy pierwsza fala otoczyła lodowatym ramieniem moje nogi, przy okazji rozpryskując miliony drobnych kropelek, lądujących na moich włosach, skórze i ubraniu. Byłam zaskoczona i sparaliżowana z zimna. Wiatr wiejący od strony morza sprawił, że w końcu zaczęłam drżeć.
Spojrzałam na Diego, który był tak samo przemoczony jak ja, tyle że jemu, zdawało się to nie przeszkadzać. Objęłam się ramionami i uśmiechnęłam do chłopaka. Nie chciałam by wiedział, jak potwornie jest mi zimno, bo wtedy odprowadziłby mnie do akademiku i znów byłabym sama. Starałam się więc powstrzymać drżenie i wzięłam do ręki sok, upijając z niego łyk.

<co teraz, Diego? Jakie dalsze plany na nasz spacer? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz