3 czerwca 2016

Od Naomi C.D: Charlie

Ile można siedzieć za potrzebą? Ja się pytam. No chyba, że ktoś chorują na chorobę przez, którą siedzi godzinami, w toalecie. Chyba zaraz tam do niego pójdę, jedynie wystraszę paru mężczyzn. Patrzyłam znużona na wejście, przez które chłopak zniknął mi z oczu. Jak na moje zdziwienie wyszło tych dwóch debili, patrząc się na mnie i śmiejąc. Kiedy oni tam weszli? Wstałam ze swojego miejsca i postanowiłam zobaczyć co się stało, chodziły mi same złe myśli po głowie. Jednak to co zobaczyłam wchodząc do męskiej łazienki zamurowało mnie. Charles siedział na ziemi, cały poobijany, a z jego nosa i warg leciała krew. Nie wierze, że posunęli się do tego stopni. Przykucnęłam przy chłopaku
-Charlie!- potrząsnęłam delikatnie za ramie- Co oni ci zrobili…
-Fuck- syknął z bólu, chyba jednak nie powinnam go dotykać- Nie dotykaj mnie bo boli
-Wybacz- czułam się po trochu winna, jak nigdy dotąd. Nie ma co, ja go to wpakowałam. Wyciągając chusteczki z torebki, zauważyłam, że jego ramie, jakoś dziwnie odstaje. Cholera- Twoje ramię, musimy szybko do lekarza, żeby cię opatrzył.
- Nic mi nie jest - mruknął cicho, ale wziął chusteczkę zdrowym ramieniem i przyłożył do nosa
-Czy ty tego nie widzisz jak dziwnie ci wystaje?!
- Ciszej - mruknął cicho przymykając oczy - głowa mnie boli... I jest normalnie... - spróbował wstać
-Nie jest normalnie- miałam mu ochoto to wykrzyczeć, ale się opanowałam- Pomogę ci wstać, ale idziemy do szpitala i nie protestuj mi tu- złapałam za zdrowe ramie, podciągając go do góry, żeby pomóc mu jakoś wstać.- Oprzyj się na mnie, będzie co łatwiej.
- Chyba zaraz zwymiotuję... – powiedział lekko blady.
-Może jednak zadzwonię po pogotowie.- coraz bardziej wątpiłam w to czy da rade o własnych silach.- A tamci mnie popamiętają- mruknęłam zła
- Nie trzeba... Na serio - powiedział. - Ech... Dobra, jak ma cię to uspokoić to możemy wziąć taksówkę czy coś.
Kiwnęłam głową, jak chłopak powiedział tak tez zrobiłam.
-Trzeba wyjść teraz tylko na zewnątrz- wzięłam Charlie'ego pod ramią, próbując mu jakoś pomoc iść.
Widać, że go strasznie to bolało, jednak jakoś udało mu się utrzymać na nogach. Wszystkie oczy były zwrócone w naszą stronę, jednak ignorowałam je. W myślach było tylko żeby wyjść na zewnątrz i wsiąść w taksówkę. A Charles wcale nie był tak lekki, na szczęście udało się ,a samochód już czekał. Z pomocą zdziwionego kierowcy, który pomógł mi wsiąść z Charlesem, ruszyliśmy w stronę najbliższego szpitala.
-Wybacz, to wszystko moja wina, nie powinnam cię w to wciągnąć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz