8 kwietnia 2016

Od Chrystiana C.D: Jen

"Przeleciał Jen" pytającym spojrzeniem. I chyba tylko w takim tego słowa znaczeniu może ją sobie poużywać.
- Gdzie chcesz mnie zmusić bym szedł? Mi się tu podoba i tu zostanę. - uparł się jak dziecko.
- Ja muszę iść do nauczycielki, a ty tu nie zostajesz - powiedziała stanowczo.
- Poczekam tu sobie na ciebie. - skrzyżował ręce.
Jak żadne z nich nie użyje mózgu to to może się ciągnąć w nieskończoność... Albo póki jedno nie użyje sił.
- Nie, nie zostajesz w moim pokoju. Wypad, albo powiem opiekunce, że mnie napastujesz.
Uniósł zadziornie brew. Więc tak się bawisz, pomyślał. Jestem mistrzem tego typu zabaw.
- A co powiesz jak się spyta jak wszedłem do twojego pokoju?
- Powiem, że za mną musiałeś podążać. - odgarnęła natrętne pasmo włosów, które wpadało jej na twarz.
- Musiałem. A przez kogo? Przez ciebie, bo sama mnie zaprosiłaś do środka.
- Powiedziałam żebyś robił, co chcesz. A nie, że masz za mną iść. 
Zapadła cisza. Już myślał że wygrał dyskusję. Myślałby kto.
- A zresztą. Zamknij się i chodź już. - zadudniło to w jego uszach jak narzekania matki; nudne, monotonne i nic niezmieniające.
- Pierw zapraszasz mnie do pokoju, teraz każesz ze sobą iść... Powiedz po prostu, że chcesz zaprosić mnie na randkę. - uważaj śmieszku, przeceniasz się.
- A jak cię na nią zaproszę to dasz mi później spokój?
Tylko skinął głową i znów się zaśmiał z lekkim uśmieszkiem. Nie wziął tego do siebie na serio, tak jak koło uszu latają mu groźby ze strony nauczycieli i rodziców. Wskazał drzwi, mówiąc: "Panie przodem" i puszczając ją przodem, odprowadził ją wzrokiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz