13 kwietnia 2016

Od Charliego C.D: Mephistopheles

Uśmiechnąłem się do niego, gdy stwierdził, że może ze mną pograć. Nie uważałem go za typ osoby, która korzysta z konsoli (może okazjonalnie ułoży pasjansa na laptopie), więc na wypadek wolałem spytać czy nie będę musiał mu tłumaczyć, co i jak. Ten jednakże zadziwił mnie odpowiedzą. Czyżby jednak już kiedyś korzystał z kontrolera? Się okaże. Wciąż mnie jednak zastanawiał związek Mepha z jego znajomym. I ten brak wolnego czasu nawet poza Ameryką. Chłopak powinien się nauczyć korzystać z czasu wolnego. Ale co tam. Przynajmniej będę miał czas na granie z chłopakami, bez poczucia winy, że Meph mógłby się nudzić czy coś.
Zauważywszy, że ten skończył palić, wstałem z bujawki i podszedłem do niego. Pachniał papierosami, do czego powoli się przyzwyczajałem? Nie, chyba jednak nie. Trudno było się przyzwyczaić do tego zapachu. To tak jakby oczekiwać, że komuś nie będzie przeszkadzał zapach zgnilizny czy tego podobnych. Trzeba będzie go oduczyć palić, ale wpierw wypryskać perfumami czy czymś. Ciekawe czy to na serio pomaga. W każdym razie do odpowiedzi dorzuciłem uroczy uśmiech, na wypadek jakby miał zamiar się pogniewać. Może to mnie wtedy by uratowało.
I wtedy ten ponownie mnie pocałował. Coraz bardziej się zastanawiałem nad tym. Kumam, że niektórzy w ten sposób choćby się witają, lecz ten robił to ot tak z niewyjaśnionych przyczyn. Co w sumie było dziwne. Spojrzałem przez jego ramię i z powodu braku słońca, zauważyłem przez szybę mojego brata, uśmiechającego się jak debil. Dobrze przynajmniej, że to nie matka. Ta by nie dała spokoju. Z drugiej strony brat był do niej niezwykle podobny. Możliwe, że powinienem się obawiać.
Musiałem jednak szybko reagować i nie przejmować się bratem. Powodem była chęć Mephisia na kolejnego papierosa. Nie zamierzałem mu na to pozwalać. Właściwie to zacznę go oduczać palenia. Tak, to zdecydowanie był dobry pomysł. Nowy limit: nie więcej niż 7 papierosów dziennie. Tak, to na pewno dobry pomysł. Tylko jeszcze musiałem pomyśleć nad jakąś odpowiednią karą. Ale wpierw powstrzymać go przed paleniem jednego po drugim papierosie. Zabrać go do pokoju. Był to jedyny sposób, jaki wpadł mi w tym momencie do głowy.
- No okey – kiwnąłem głową i wszedłem do pokoju, chcąc mu dać prywatność w rozmowie.
Jednak prywatność nie była w moim stylu. Oparłem się o ścianą w moim pokoju i w ciszy przysłuchałem się jego słowom. „Zleceniem”. Jak to poważnie brzmi… Odepchnąłem się od ściany i podszedłem do sprzętu, aby wszystko włączyć, a następnie usiadłem na łóżku. Niemalże w tym samym czasie wszedł mój współlokator. Nie dał mi nawet chwili na zastanowienie się, co do jego pracy. Wciąż mi pasowało tylko jakieś budowanie stron, ale po co do tego dwie osoby w tym samym pokoju? Nieważne. Nie w tej chwili przynajmniej.
- Właściwie to jeszcze nie. Wolisz strzelankę czy wyścigi? – zapytałem – ewentualnie możemy też zagrać w grę jednoosobową i zobaczyć, któremu wyjdzie lepiej w misji.
- Możemy pograć w strzelanke - Meph ziewnął i podszedł do okna - Mógłbym zapalić?
Włączyłem Halo 4 i ustawiłem, co i trzeba. W międzyczasie mu odpowiedziałem.
- Mówiłem już byś nie palił w pokoju. I nie. Na dwór też ci nie dam wyjść – powiedziałem stanowczo.
- Dałbyś coś w zastępstwo... Na przykład... – podszedł i już miał zamiar mnie pocałować, lecz ja przyłożyłem dłoń do jego twarzy, aby go odepchnąć.
- Nie, sio. Usta maja więcej zarazków od… Innych części ciała – powiedziałem. Oczywiście jakoś zarazki mi nie przeszkadzały. Są wszędzie i nie da się od nich uciec. Ale ślina… Poza tym to było dziwne, by ten ciągle mnie tak całował. Może jakby przytulał to jeszcze byłoby spoko. Ale całowanie?
- Uznaj to za pomoc potrzebującemu~ - Odsunął moją rękę i z powrotem zaczął się przymilać.
- Nie mam nikotyny na wargach – odparłem i próbowałem odepchnąć jego ciało za pomocą wolnej dłoni.
- Wiem, ale cholernie chce mi się palić, odciąga mnie to jakoś... – zabrał i moją drugą dłoń.
- Mam jeszcze nogę – ostrzegłem go, choć nie kopnąłbym, jakby doszło co, do czego.
- W takim razie idę palić – powiedział pod westchnięciu i odsunął się.
W momencie desperacji przyciągnąłem go i pocałowałem niezdarnie. Nie zamierzałem tak łatwo się poddać. Nie zniszczy moich planów. Nie tak łatwo.
- Nie idź – powiedziałem stanowczo.
Meph jednakże uznał moją próbę zatrzymania go, jako zaproszenie do bliższych kontaktów. Dlatego też pocałował mnie pewniej, po czym mnie objął. Przy takiej bliskości zacząłem się czuć niekomfortowo. Czułem jego oddech na swojej szyi. Mruknąłem i zamknąłem oczy, uważając to zbyt dziwnym, aby teraz na niego patrzeć.
- Och... Uroczy, za to cię kocham... – po tych słowach niemalże od razu otworzyłem oczy i na niego spojrzałem.
- To sarkazm? – spytałem, choć mój głos oddawał więcej nadziei niż zamierzałem.
- Nie - mruknął krótko – inaczej, po co bym cię całował?
- W zasadzie to sam się nad tym ostatnio zastanawiałem… Zdajesz sobie sprawę z tego, że ten… No… - jakoś nie byłem w stanie to sformułować.
- Że ten, co? – spytał jakoś bardziej oschle.
- Nigdy nie byłem z facetem – wydostało się z moich ust, choć zamierzałem powiedzieć coś w stylu „wolę kobiety”. Te drugie z pewnością byłoby bardziej stanowcze. Ale też i… Obawiałem się, że mogłoby być bardziej raniące.
- Ja także nie – odpowiedział, co powoli komplikowało sytuację.
- I jakoś tak... Chyba... Wciąż wolę kobiety? – powoli zaczynał mi się plątać język.
- Ach... W takim razie przepraszam. – Wyjął paczkę papierosów i wyszedł z pokoju, zostawiając mnie w konfuzji.
Nie wiedziałem zbytnio, co myśleć na temat nowej sytuacji, ani jak reagować. Nie chciałem go zranić, a chyba to zrobiłem. Ale nie będę przecież z kimś na siłę? Kurde, dlatego właśnie się poddałem i stwierdziłem, że to nie ma sensu. Zawsze coś musiało źle pójść czy coś po tych liniach. „Bo widzisz, on jest lepszy w łóżku” albo „jesteś wspaniałym przyjacielem, ale to chyba nie to”. Friendzone zaliczyć od fajnej laski zawsze bolał. Mam tylko nadzieję, że Meph tak się nie poczuł… Z drugiej strony nie powiedziałem „zostańmy przyjaciółmi”. Ale z całą pewnością źle się za to zabrałem. Westchnąłem ciężko i zdjąłem okulary, aby potrzeć twarz. Szukałem tyle swojej drugiej połówki, lecz byłem odpychany. A teraz jak się ktoś znalazł, to ja odpycham daną osobę. Nie powinienem chyba wybrzydzać? Nie, to źle brzmi. To tak jak znaleźć brzydką kobietę i uznać „nie no, mam już trochę lat, nie mam szczęścia z kobietami, nie kocham jej, co prawda, ale z nią będę. Nie przecież nie można wybrzydzać.” Słabe. Założyłem ponownie okulary i włączyłem grę. Postanowiłem, że nim ten wróci, ja oczyszczę trochę teren z kosmitów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz