21 kwietnia 2016

Od Andreas'a C.D: Alexander

Spojrzałem kątem oka na chłopaka, który odebrał telefon, od dziewczyny jak się okazało. Kojarzyłem ten przesłodzony głos, ta, to kobiety, które uważają, że mogą mieć wszystko i przeważnie są puste jak Ashley. Grr, nienawidziłem jej. Zawsze jak mnie spotykała traktowała jak małego zwierzaczka i dusiła swoim biustem, co ją bawiło. Westchnąłem cicho na samą myśl o niej. Sięgnąłem do kieszeni bluzy chcąc wyciągnąć papierosy jednak zastałem tam co innego, a mianowicie scyzoryk. Wyciągnąłem go, był cały z zaschniętej krwi. Przynajmniej wiem czym to zrobiłem, chyba... Nie jestem pewny. Schowałem go do kieszeni spodni, możliwe, ze fajki znajdowały się w torbie. Chciałem tam zacząć grzebać, jednak nie chciałem by rany ponownie puściły. Postawiłem ją na ziemi i zacząłem kolejno wyciągać żelki, trzy paczki na cały dzień ciężkiej pracy, a na sam koniec książki. Nadymałem lekko policzek widząc na spodzie zgniecioną paczkę. Chyba sobie nie popalę, chociaż pogięty papieros też może być. Wziąłem ją i otworzyłem sprawdzając jej zawartość. Dziesięć fajek, przypłaszczonych ale nie w tragicznym stanie.
-Idziesz na dzisiejsze zajęcia? - spytał Alexander, gdy skończył rozmawiać przez telefon.
- Ymm, chyba tak... Chyba, że chcesz możemy poczekać na następne lekcje, dla mnie nie ma sensu w sumie teraz iść, mam dwie godziny hiszpańskiego... A na niecałe 1,5 nie chce mi się iść... - stwierdziłem biorąc papierosa do ust. - Palisz? - zerknąłem na niego znad torby do której powoli zacząłem chować jej zawartość. Założyłem ją na lewe ramię, w jeden ręce miałem otwartą paczkę żelek, a w drugiej fajki. Wyciągnąłem te rzeczy w stronę chłopaka chcąc by się poczęstował. Prawdopodobnie wyglądałem tak komicznie, ale nie przejmowałem się tym. Spojrzałem niepewnie na niego błękitnymi oczami i niepodpalonym papierosem w zębach.

< Alex? Spoko, mam to samo T>T dwa sprawdziany jednego dnia się nie napiszą same, a szkoda :c >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz