Zignorowałam jego słowa. Nie musiałam się spierać. Moje stawianie się
zaledwie oznaczałoby, że jestem winna. A i z dziećmi się nie kłóci. Te zawsze
będą uważały, że mają racje. Z drugiej strony może i by było lepiej dla mnie,
jakbym się wykłócała? Albo jakbym odwróciła się, kiedy debil biegł w moim
kierunku? Pośladek zapiekł niemiłosiernie, a ja zatrzymałam się powstrzymując
gardłowe warknięcie. W zamian moje prawe ramię znalazło się pod jego ramieniem,
zaś lewa dłoń spoczęła na tyle jego karku. Niemalże w tym samym czasie oberwał
z kolana w brzuch, gdy tylko obróciłam się przodem do niego. Ten zaledwie
stęknął, nic więcej. Cóż. Lepsze to, niż rzygi na mojej osobie. A i tak miałam
nadzieję, że trafię trochę niżej. Chyba będę musiała wrócić do ćwiczeń… Odsunęłam
się od niego i zaczęłam poprawiać kurtkę, po czym skrzyżowałam ramiona na
piersi.
- Sam jesteś sobie winien - powiedziałam, odgarniając włosy z twarzy.
- Uważaj, co mówisz, tępa dzido!
Dziecko. Niepełnosprawne psychicznie dziecko. I co tu teraz z takim zrobić?
Odwrócić się i pokazać plecy? Dalej ciągnąć jego teatrzyk? Męczył mnie. Był
wkurwiający. Szybko człowiek tworzy opinię na temat innego człowieka. Pytanie
jest tylko czy ów opinia jest poprawna czy też nie? Bo skąd ma wiedzieć czy
druga osoba zawsze się tak zachowuje, czy nie udaje, czy nie ma złego dnia.
Może się najzwyczajniej naćpał? Wszystko było możliwe, co sprawiało, że ta
sytuacja była zaledwie bardziej męcząca. Pomasowałam nasadę nosa i westchnęłam.
- I co ja mam z tobą zrobić? - zadałam retoryczne pytanie.
- Co tylko chcesz - niemalże od razu padła odpowiedź, a na jego ustach pojawił
się ten męczący uśmiech.
Wciąż mokra stwierdziłam, że nie ważne, co powiem, on i tak zrobi, co
będzie chciał. Dlatego też powiedziałam, aby robił, co sobie chce. A ja w tym
czasie kontynuowałam podróż do swojego pokoju z zamiarem przebrania się w
końcu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz