Głupi uśmieszek zszedł mu z twarzy tak szybko jak się nań pojawił. W
sumie nie wiedział jak teraz zareagować. Czy ona właśnie dała mu wolną
rękę? Ma iść za nią? Co to miało znaczyć? Zawsze lepiej się upewnić.
- Ej! - wyrwało się z jego ust zanim pomyślał.
- Czego? - odparła śpiewnym głosem, nie ustając.
Wciąż nie dowierzając, spytał:
- Co mam przez to rozumieć?
- Że jesteś debilem. - rzuciła jakby od niechcenia.
Teatralnie udał, że nogi się pod nim uginają. Spokojnie, Chrystian, to nie twoja wina że wdałeś się w ojca...
- Raczysz normalniej odpowiedzieć, Madame Janet (czyt. Żanet)?
Ta jedynie patrzy na niego wymownym wzrokiem mówiącym "nie chce mi się".
-
Dobrze, sama tak chciałaś. Pójdę za tobą, może mi się opłaci, jeśli
wiesz o co mi chodzi. - mówił teraz bardziej do siebie niż do niej.
- Jeśli myślisz o seksie, to możesz dalej marzyć.
- Nie mówiłem do ciebie! - uciął sycząc.
Dziewczyna
była mądrzejsza i zaprzestała odpowiadać na jego zaczepki. Zapaliła mu
się lampka nad umysłem. To cisza przed burzą, pomyślał. O tak, na pewno
Chrystianie ona coś szykuje, żeby ci złoić ten polski zad. To będzie
odwet za incydent w łazience. Karma do suka, zawsze wraca. Myślał moment
nad odwrotem, ale już za późno. Jeśli się wycofa, pokaże jaki z niego
kurczak. A raz kozie śmierć. Co najwyżej trochę go powkurza i tyle.
<Jen?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz