-Oho, czyżby czarny kotek się pogniewał i sfochał? - rzuciłem z
zaniepokojonym sztucznie tonem, to nie było pytanie, to było
stwierdzenie i nie do niej, a bardziej sam do siebie.
Prawie nie
ukrywając wybuchnąłbym śmiechem. Dziewczyna strasznie słodko się złości.
"Chuj mnie to, że męska toaleta. Wjebię ci." Prawię się zląkłem. Co by
mi zrobiła? Przydusiła tymi kocimi łapkami? Podrapała pazurkami? W sumie
to może mi zrobić, tylko jeszcze o tym nie wie. Ale prędzej czy później
się dowie. Na razie mogę nacieszyć oko samymi widokami.
Oparłszy
się o ścianę, obserwowałem kształtne biodra "Różyczki" poruszające się
rytmicznie na boki. Chodziły szybko z poddenerwowania i znikały coraz
dalej, głębiej w korytarzu. A co ja robię?! Sterczę jak ten kołek, a
ciasteczko ucieka! Teraz wiem co facet od wf'u miał na myśli mówiąc o
motywujących myślach. Zdałem sobie sprawę z tego dopiero jak pomyślałem,
że może ona pójść do nauczycieli i wygadać się. Wtem ruszyłem z miejsca
jak bolid. Laska na szczęście nie była fanką szybkiego chodzenia. Można
powiedzieć, że nawet się do tego nie kwalifikuje. Będąc bardzo blisko,
zamachnąłem się, gromadząc całą siłę w lewej dłoni, po czym uderzyłem w
pośladek dziewczynę. Podpierając podbródek o jej ramię, wyszczerzyłem
się jak hiena.
- Elo, gdzie idziesz? Nie zostawiaj mnie
samego, nie znam drogi do swojego pokoju. - zaśmiałem przerywanie -
Numer 228, widziałaś może?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz