23 marca 2016

Od Charliego C.D: Narelle

     Ziewnąłem przeciągle i się przeciągnąłem. Było stanowczo za wcześnie na spacer do miasta, ale musiałem kupić jedną drobną rzecz. Co to za rzecz pytacie? Otóż najnowsza gra, którą zamówiłem jakiś miesiąc temu. W końcu wyszła i była do zakupu już od północy. Aż tak zdesperowany nie byłem, by siedzieć o północy przed sklepem, ale na pewno, żeby wyjść z łóżeczka jakby to był dzień szkolny i wyszedłem do miasta. Po drodze zjadłem też śniadanko i wstąpiłem tu i tam. W ten o to sposób minęło mi parę godzin i teraz przechodziłem przez sekretariat. Zignorowałem dwie plotkujące kobiety. Chyba było to dla nich normalne, nie? Cóż. Nie potrzebnie przechodziłem przez cały pokój i wychodziłem na zewnątrz. Już po chwili jedna z niewiast zawołała mnie, pytając czy bym nie pomógł.
     I w tym momencie rozpoczęła się walka. Nowa gra, czy bycie miły. Gra czy bycie ”dżentelmenem” jak to by powiedział mój ojciec. Zawsze uważał, że kobietom trzeba pomagać. Tu z kolei wkraczała moja matka mówiąc, że pomagać trzeba każdemu, bo nawet mężczyzna może ów pomocy potrzebować, a tamten utknął w średniowieczu. Ja bardziej zgadzałem się w tym temacie z matką.

      Ledwie powstrzymałem się od ciężkiego westchnięcia i kiwnąłem głową. Dłonie miałem wolne, jako że zakupy znajdowały się w plecaku na moim ramieniu. Poprawiłem drugie ramionko, aby było mi wygodniej i powędrowałem za kobietą w czarnych szpilkach. Już po chwili na nowo stanąłem w sekretariacie i spojrzałem na towarzyszkę sekretarki.
     - Słyszałem, że potrzeba ci pomocy z bagażem – powiedziałem z typowy dla siebie uśmiechem, niewskazującym na to, abym był zmęczony.
     Teoretycznie nie byłem. Ot trochę zaspany, ale kawka na mieście zrobiła swoje. Poza tym to miał być szybki spacerek. Wciąć torby, pójść do skrzydła dziewczęcego, znaleźć pokój nowej towarzyszki, odstawić torby… Kurde, ale ostatnio mam szczęście do kobiet. Już trzeciej nowej będę pomagał. A i pierwszy raz odkryję wygląd skrzydła dziewczęcego. Nigdy nie miałem powodu, by tam wchodzić, ani przepustki. Słyszałem, że są identyczne i jak rozmawiałem ze znajomą to wyszło na to, ze odnajdzie się swój pokój w przeciwnym skrzydle i jedyne, co będzie różniło go od tego w skrzydle własnym, będą przedmioty przyniesione przez właściciela. Aż zdziwiłbym się, jakby się okazało, że mój pokój w przeciwnym skrzydle jest odbiciem lustrzanym. Takie załamanie czasoprzestrzeni. Wchodzisz, a tam siedzi twój klon, lecz płci żeńskiej. Robi to samo, co ty zwykle robisz, oraz ma tak samo ułożone przedmioty. Dobra, chyba jednak za dużo gram w gry…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz