Uśmiechnąłem
się z lekka, na widok całego tego zakłopotania Mikiego, lecz po jego pierwszych
słowach z lekka spuściłem wzrok, a uśmiech przygasł, choć nadal próbowałem
sprawiać wrażenie rozluźnionego i spokojnego. Nie powinienem wczoraj go o to
pytać, tak jak i mówić żadnego z tych słów. Chciał wyjść i odejść, niepotrzebnie
przetrzymywałem go dłużej zmuszając do wysłuchiwania tych bzdur. Każde z tych
słów, wypowiedziałem szczerze, ale czy miały znaczenie?
Może to była próba mojej pokuty, zatamowania własnej samotności, musiałem przyznać przed samym sobą że to nieco egoistyczne, po prostu… potrzebowałem kogoś takiego jak Mike, z początku chciałem tylko mu pomóc, głównie przez własne zasady, nic więcej. Lecz później, poczułem że chce przy nim być ale skąd pomysł, że on miałby chcieć tego samego ? Że ktokolwiek mógłby chcieć kogoś takiego, w rezultacie spłoszyłem go i mogłem zniszczyć przyjaźń, po za tym, Mike zapewne miał na oku kogoś innego i nie chciał mnie spławić. To trochę głupie, tak jakbym wcześniej nie mógł zrozumieć, że nie umie powiedzieć ,,nie’’ ale nie mam szans liczyć na nic więcej.
-Kawa to świetny pomysł Mike,
powiesz mi podczas niej co zrobiłeś sobie w rękę – Powiedziałem z troską po
czym podszedłem do niego i zarzuciłem nań własną bluzę, nie uznawałem go za
kalekę, po prostu się martwiłem i niezależnie od jego decyzji, moje uczucia
pozostawały niezmienne. Wszak… chciałem być jego przyjacielem, więc nie powinienem
oczekiwać niczego więcej. -…I Miki, to ja przepraszam za wczorajszy dzień, to
głupie z mojej strony, tak się narzucać z swoimi uczuciami. Po prostu zapomnij,
ale…cieszę się że nie jesteś na mnie zły. –Rzuciłem mu lekki uśmiech, pomimo
własnych zapewnień, czułem pewien rodzaj pustki, który próbowałem ignorować, ze
wszystkich sił.Może to była próba mojej pokuty, zatamowania własnej samotności, musiałem przyznać przed samym sobą że to nieco egoistyczne, po prostu… potrzebowałem kogoś takiego jak Mike, z początku chciałem tylko mu pomóc, głównie przez własne zasady, nic więcej. Lecz później, poczułem że chce przy nim być ale skąd pomysł, że on miałby chcieć tego samego ? Że ktokolwiek mógłby chcieć kogoś takiego, w rezultacie spłoszyłem go i mogłem zniszczyć przyjaźń, po za tym, Mike zapewne miał na oku kogoś innego i nie chciał mnie spławić. To trochę głupie, tak jakbym wcześniej nie mógł zrozumieć, że nie umie powiedzieć ,,nie’’ ale nie mam szans liczyć na nic więcej.
-Nie będzie ci zimno? –Zapytał w chwili gdy oddawałem mu bluzę.– W sumie to zaraz będziemy w budynku –Dodał, wtulając się w ciepłą tkaninę i dyskretnie ją wąchając, znów wbił wzrok w ziemię pchając stopą jakiś kamyczek –Właściwie to…cieszę się, że powiedziałeś to wtedy. Tylko nie wiem czy jestem jeszcze gotowy komuś zaufać… - Kiwnąłem głową, ale zdrowy rozsądek kazał mi się nie łudzić więc tylko westchnąłem, z pozoru wesoło i wzruszyłem ramionami
-Miki, przecież nie musisz przede mną niczego udawać, już ci mówiłem, prawda? Wyskoczyłem z tym wszystkim, bo taki już jestem… mogłem po prostu dać ci wyjść, chciałem byś mi zaufał a zacząłem pieprzyć takie rzeczy stawiając cię w niezręcznej sytuacji, to idiotyczne. Jestem załamany swoim własnym zachowaniem – Przetarłem twarz, odczuwając lekkie zimno, ale nie przeszkadzało mi zbytnio.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz