4 lutego 2016

Od Mike'a C.D: Nicodem

Spojrzałem na Nicodema, gdy usłyszałem swoje imię. Miałem nadziej zająć się tym nim wróci, ale cóż... Wyglądało na to, że postanowił uciec z lekcji. Mruknąłem niezadowolony kiedy wziął mnie na ręce. Nie byłem jakąś zabawką by mnie nosić. Starczyło poprosić, no ale niech już mu będzie. Już miałem zaprzeczyć, że nie potrzebuję jego pomocy, ale nie dał mi na to szansy. Westchnąłem zatem i się delikatnie uśmiechnąłem. Okazjonalnie się krzywiłem, kiedy wyciągał drobinki z mojej dłoni, ale za razem nie był to jakiś ból nie do zniesienia. Chyba za bardzo się przyzwyczaiłem do tego typu uczuć, aby zacząć na niego krzyczeć by przestał, czy tego podobne.
- Nic... Niezdarny jestem i tak jakoś... - wzruszyłem ramionami. Była to prawda, ale przecież nie będe mówił o tym, jak to udeżyłem dłonią, w której miałem suszarkę, w lustro, podczas rozplątywania kabla. Drugie pytanie jednak było mniej komfortowe do podania odpowiedzi. - A czy to ważne? – spytałem.
- Nawet... Ale jeżeli nie chcesz o tym mówić to nie mów,  nie zmuszam – odparł.
Nie rozumiałem czemu ludziom tak bardzo na tym zależało. Czemu ich tak bardzo to ciekawiło? Jakbym nie miał blizn to nawet by nie chcieli wiedziec o mojej przeszłości. A tak? Nagle wszystkich to ciekawiło. Mogłem jednak założyć coś na długi rękaw.
- Ja... Muszę gdzieś na razie iść. Ale wrócę przed końcem lekcji. Okey?
Nie oczekując na jego odpowiedz, wyszedłem z pokoju w samej koszulce i spodniach.
***
- Jak było? - spytałem z uśmiechem, kiedy Nico w końcu wrócił ze swojej strzelanki. Nie rozumiałem, co jest tak ciekawego w jego zabawie, ale każdy ma własne hobby. - Jak chcesz to zostawiłem ci pizzę. Peperonni, ale zimna już zapewne... Mam nadzieję, że ci to nie przeszkadza.
Spojrzałem na zmęczonego i ubrudzonego Nico. Chyba się już przyzwyczaiłem do tego w jakim stanie wracał. Póki nie miał żadnych złamań to było okey. Cóż, mieszkaliśmy razem dopiero szósty miesiąc, więc wszelakie rany ”wojenne” były widziane na jego ciele. Zwykle mu wtedy pomagałem z obmyciem ich. Nie były to jakieś wielkie rany, więc nie było potrzeby ich bandażować. Ani nie było potrzeby odwiedzić pielęgniarki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz