Wcześniejsza
klasa zaczynała mi się nudzić. Przypominała mi o mojej wcześniejszej szkole, w
której to były same dziewczyny. Kurde. Jeśli nigdy nie byliście w szkole dla
samych dziewcząt (albo w żeńskim więzieniu) to musicie mi uwierzyć na słowo, ze
jest to okropne. Jedna kobieta podczas okresu jest wkurwiająca. Ale cała klasa?
Można ocipieć. I dlatego też wybłagałam rodziców do przeniesienia mojej osoby
do tej szkoły już pół roku temu, akurat na początek tego roku szkolnego. Była
to chyba jedna z moich najlepszych decyzji w życiu. Wciąż słyszałam okazjonalne
komentarze dotyczące swojego wyglądu, ale w końcu nie było stad dziwek. I byli
przedstawiciele płci męskiej! Może nie każdy był inteligentniejszy od
przeciętnej blondynki, ale dało się z nim w miarę dogadać. Teraz pozostawało
tylko zmienić klase. Ta, do której mnie przyjeli, miała głownie „bad boyki”.
Nieudolne dziwki, które przypadkowo znalazły ów kartę. „Oj jak mi smutno, tatuś
i mamusia mnie nie kochają”. Ja pierdolę, niech się trzymają swoich rang, a nie
bawią w porzucone dzieci. Z tego, co pamiętam to ów ranga nie istniała... Jak
już o rangach mowa to wciąż nie kumam, co mam niby robić jako posłaniec. Mam
wysyłać zaproszenia na ślub królewski? Czy może bardziej ”Taki i taki czeka na
swoją kasę, inaczej będzie wpierdol.” Ponoć wszystko zależy od klienta, ale
niepowiem. Może być zabawnie.
Pierwszy dzień w
klasie i już spóźnienie. Cóż, było to u mnie jak z rosyjską ruletką. Częściej
byłam na czas, ale zdażało się jednak spóźnienie. Szkoda tylko, że akurat w ów
pierwszy dzień. Byłam sumienną uczennicą, nawet jeśli na taką mogłam nie
wyglądać.
- Rosie Thornston?
- nagle zapytał nauczyciel, na widok mojej osoby w drzwiach.
Skrzywiłam się na
dźwięk swojego prawdziwego imienia. Nienawidziłam jak ktoś je wypowiadał. Choć
bardziej mnie bolało, gdy sama musiałam je wypowiadać, więc dobrze, że nie
kazał mi się przedstawić.
- Ta... -
mruknęłam krótko i zajęłam wolne miejsce koło jakiegoś azjaty. Na przeciwko
siedziała jakaś lalunia, która pewno z godzinę spędza na makijaż. Z tyłu
ściana, a z prawej... Puste miejsce. Niezłe braki mieli w tej klasie.
Położyłam obok
siebie tobę pełną przypinek. Większość przedstawiała nazwy lubianych przeze
mnie zespołów rockowych czy metalowych, lecz zdażały się również ”zakaz zawracania
dupy” czy ”yaoi: gwałcę bo kocham”. Tą ostatnią dostałam od znajomej lubiącej
yaoi, ale w sumie się z nią zgadzałam. Japońskie ”komiksy” takie zabawne~ Jakby
zmiana fabuły miała sprawić, że manga nie miałaby prawa zwać się ”yaoi”. Ech,
ale mniejsza o tym. Wzięłam się za spisywanie notatek i obserwowałam nowych
znajomych z klasy, okazjonalnie zapisując z ciekawości notatki ich dotyczące.
Zdążyłam spisac
tylko parę imion i faktów, gdy musiałam kończyć. Powiadomił mnie o tym dzwonek
i głos nauczyciela, który oznajmił, że to koniec na dzisiaj. Spakowałam swoje
rzeczy i żwawym krokiem ruszyłam na następną lekcję. A przynajmniej zrobiłabym
tak, gdybym nie zapomniała planu lekcji. Leżał sobie biedak na biurku i czekał
na mnie...
- Te, Indianin -
spojrzałam na pakującego swoje rzeczy chłopaka, dwie ławki w lewo. - Nie wiesz
może dokąd teraz? Czy mam cię śledzić? - Przeczesałam dłonią włosy, tym samym
odgarniając je z twarzy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz