2 lutego 2016

Od Chrystian'a C.D: Lau‏rence

Chrystian burknął pod nosem coś. Pewnie coś o tym jaką Lau ma niewyparzoną gębę i że czasami powinien ugryźć się w język. A pro po, rzuciwszy mu to swoje oschło-zabójcze spojrzenie, nie zauważył że Mikołaj owinął sobie węża wokół dłoni i odszedł do drzwi.
- Jestem nikim a to jest niczyj wąż. I właśnie sobie wychodzimy. - pożegnał się ukłonem i chwycił za klamkę.
Nieznacznie spuścił głowę, jednak Chrystian wiedział, iż stara się ukryć rumieńce, i być może, zaczerwienione oczy. Jednym susem znalazł się na korytarzu. Laurence coś musiało tknąć, ponieważ poszedł za nim, z westchnieniem, ale poszedł. Mikołaj wiedział, dlatego się zatrzymał. I może starał się zrobić na nim nowe dobre wrażenie lekkim uśmieszkiem, chociaż nawet nie wiedział jak idiotycznie to wyglądało z obitą mordką małego szczeniaka...
- Ej no...nie chciałem być nie miły, poniosło mnie. Nie wiedziałem że Chrystian ma gości... tak to bym wrócił później czy coś...
Mikuś odwraca się na pięcie. Oburącz trzyma pytona, jakby bał się, że ten zechce mu wyskoczyć z rąk. Wciąż patrzy w dół, lecz na jego policzkach widać zarys uśmiechu.
- Spoko. - uniósł jedną rękę do twarzy, by wytrzeć policzki o rękaw, pociągając nosem przy tej czynności 
- A ja ... A ja nie wiedziałem, że ty jesteś chłopakiem. Na serio. - jąkając, podnosi z lekka wzrok i śmieje się, szczerze.
Widzi, że Chrystian obserwuje ich z pokoju, zakrywając usta dłonią. Nawet jego udało mu się doprowadzić do śmiechu. Jakkolwiek by próbował zatuszować emocje, Mikołaj zawsze rozpozna kiedy i jakie uczucie nim panuje.
Lau Przewrócił oczami z lekka zirytowany, po czym schował ręce do kieszeni. 
- No cóż, jakoś to przeboleje... jesteś bratem Chrystiana?
Mikołaj jeszcze raz przetarł oczy o rękaw. Eh, jak to możliwe, żeby w pokoju dwóch mężczyzn nie było ani jednego opakowania chusteczek?!
- Jeśli to strzał, to bardzo trafny. - odparł.
Chrystian zaintrygowany stanął bliżej mniej więcej między nimi, opierając się o ścianę. Był ciekawy dokąd potoczy się ta rozmowa.
- Jakoś tak widać podobieństwo - Laurence wyjął z kieszeni chusteczki i podał mu, po czym zerknął z lekka na Chrystiana i od razu odwrócił wzrok z lekkim rumieńcem choć nie widać czy złości czy też zawstydzenia. - Jak chcecie to mogę iść em...gdzieś i wrócę wieczorem -Wiadomo że już nie wróci tylko czmychnie gdzieś do znajomego.
Spojrzenia Chrystiana i Mikołaja spotkały się. Była w nich zgodność zdania. Przytaknęli. W końcu miała być to braterska sobota, tylko oni dwaj.
- Zgoda i dzięki. - pomachał chusteczką.
Współlokator wzruszył ramionami i w ciszy odszedł.
- Podobieństwo, phi! W czym ja, chodzący ideał, jestem podobny do plebsu? - rzekł z narcyzowym tonem lalusia, wypinając pierś jak damulka.
- Piękniś się znalazł. Tylko ciekawe nad kim zawsze matka płacze jak ten wyląduje w szpitalu. - małpował jego ruchy beksy sprzed chwili, oczywiście wszystko było w żartach, żaden nie miał na celu urazić drugiego.
Wrócili do pokoju. Od zamknięcia drzwi pytona wsadzono z powrotem do szafy. Mikołaj mając wolne ręce zaopatrzył w broń, poduszkę. Zaszedł niczego spodziewającego się Chrystiana od tyłu jak lwica polująca na bawoła. Upewnił się, że zamknął drzwi, po czym, huh, jak na takiego gówniarza, walnął w cel z taką siłą, że ten odbił się głową od drewnianej powierzchni przy dźwięku głuchego stuknięcia. Przymrużając oko, odwrócił się chłopak, masując obolałe miejsce.
- Wąchaj moje śmierdzące skarpetki, kundlu. - Mikuś wystawił mu język.
- Po moim trupie. - mówił stanowczo czarnowłosy i złapał za drugą poduszkę.
Oj, któż by się spodziewał takich słów z ust takiego aniołka, przecież to takie nieśmiałe dziecko... A Ci którzy znają go bliżej wiedzą, że tylko przy swoich najbliższych sercu czuje się sobą. Mógłby tak godzinami siedzieć w towarzystwie Chrystiana i wyładowywać całą energię jaka się w nim zebrała od ich ostatniego spotkania. A jednak ten czas tak szybko leci. Godziny minęły jak minuty i nagle stała się 20 wieczorem. Mikołaj musi wracać, uznał Chryst. Jeśli będą mieli szczęście, zdążą na najbliższy autobus. Autem nie pojadą. Jest w garażu, w ich domu. Póki co nie ma ochoty przekraczać jego progu. Tak po prostu, nie żeby coś go trzymało. Musi się bardzo stęsknić. Teraz szkoła jest jego nowym domem. Może nie takim, jakim sobie wymarzył, ale przynajmniej ma gdzie wracać gdy coś przeskrobie. A łóżko tutaj jest całkiem znoś...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz